Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Znowu ściągnęła usta, udając, że się dąsa.

- Och, biedny, biedny tatuś. Bo teraz nie ma na to żadnych szans, nawet gdyby był ostatnim żyjącym mężczyzną na ziemi. Mamusia postanowiła być jak Organizacja Narodów Zjednoczonych i nałożyć na niego seksembargo. Tatuś nie będzie miał prawa kochać się z nią aż do sylwestra...

Do sylwestra? Co za bezczelność!

- I tylko pod warunkiem, że będzie grzeczny. Jeśli popełni choć jeden błąd, mamusia przedłuży embargo aż do drugiego lutego, do Dnia Świstaka.

Kurwa, kompletnie jej odwaliło! Już miałem rozpłaszczyć się przed nią jak nigdy dotąd, gdy nagle doznałem olśnienia. Chryste, powiedzieć jej? Nie, pokaz jest za dobry.

A ona ciągnęła, wciąż tym dziecięcym głosikiem:

- Najwyższa pora, żeby mamusia wyjęła swoje śliczne jedwabne pończoszki, te samonośne, i zaczęła chodzić w nich po domku. A dobrze wiemy, że tatuś uwielbia, kiedy w nich chodzi. Prawda, tatusiu?

Energicznie kiwnąłem głową.

- O tak, wiemy, wiemy! - mówiła Księżna. - Poza tym mamusia ma dość chodzenia w majteczkach. Hmm, ma tego dość do tego stopnia, że postanowiła wszystkie wyrzucić. Dlatego dobrze się przyjrzyj, tatusiu...

Teraz? Powiedzieć jej? Nie, jeszcze nie.

- ...bo przez jakiś czas będziesz widywał to bardzo często. Ale zgodnie z warunkami embarga dotykanie będzie oczywiście surowo zabronione. Podobnie jak zabawa w ornitologa. Tak, tak, tatusiu, twój ptaszek musi odpocząć. Dlatego ręce po bokach, dopóki nie pozwolę. Czy to jasne?

- Ale co z mamusią? - spytałem z nową pewnością siebie. - Jak sobie poradzi?

- Och, nie martw się, mamusia umie sobie dogodzić. Hmm... Hmm... Hmm... - zamruczała. - Na samą myśl ogarnia ją podniecenie. No i jak tam, tatusiu? Dalej lubisz te swoje helikoptery?

Wtedy rzuciłem się jej do gardła.

- No, nie wiem, mamusiu. Myślę, że tylko się chwalisz. Umiesz sobie dogodzić? Sama? Nie wierzę.

Księżna zacisnęła zmysłowe usta i powoli pokręciła głową.

- Chyba nadeszła pora, żeby dać tatusiowi pierwszą nauczkę...

Ach, robiło się coraz ciekawiej! Tym bardziej że niczego nieświadoma Chandler wciąż oglądała dywan.

- A więc dobrze. Mamusia chce, żeby tatuś obserwował jej rączkę, obserwował bardzo uważnie, bo jeśli nie, zanim się spostrzeże, embargo zostanie przedłużone do Wielkanocy. Czy tatuś rozumie teraz, kto tu rządzi?

Bawiłem się z nią, powoli odbezpieczając bombę.

- Tak, mamusiu, ale co będziesz tą rączką robiła?

- Ciii... - Księżna włożyła palec do buzi, possała go, aż zaczął błyszczeć od śliny w słońcu poranka, a potem leniwie, z wdziękiem i bardzo, ale to bardzo lubieżnie zaczęła sunąć nim w dół, na południe, po szyi, po prawie nagich piersiach, po pępku aż do...

- Zaczekaj! - rzuciłem, podnosząc rękę. - Na twoim miejscu bym tego nie robił.

To ją zaszokowało. I rozwścieczyło. Najwyraźniej nie mogła się już doczekać tej magicznej chwili tak samo jak ja. Ale sprawy zaszły za daleko. Nadeszła pora zrzucić bombę. Ale zanim zdążyłem otworzyć luk, mamusia znowu zaatakowała.

- Pięknie! No to się doigrałeś. Zakaz całowania i ciupciania zostaje przedłużony do Dnia Niepodległości!

- Mamusiu - odparłem - ale co z Rokkiem i Rokkiem?

Przerażona Księżna zamarła.

- Hę?

Pochyliłem się, wziąłem Chandler na ręce, przytuliłem ją mocno do piersi i pocałowałem w policzek. I wiedząc, że jest teraz zupełnie bezpieczna, powiedziałem:

- Tatuś chce opowiedzieć mamusi bajeczkę, a kiedy skończy, mamusia będzie mu tak wdzięczna za to, że ją powstrzymał, że od razu mu wszystko wybaczy. Dobrze?

Żadnej reakcji.

- Dobrze - ciągnąłem. - To bajka o małej różowej sypialni w Old Brookville na Long Island. Czy mamusia chce posłuchać?

Zupełnie skonsternowana Księżna niepewnie kiwnęła głową.

- I obiecuje trzymać nóżki szeroko rozchylone, kiedy tatuś będzie opowiadał?

Księżna znowu kiwnęła głową, powoli i z rozmarzeniem.

- To cudownie, bo to ulubiony widok tatusia i bardzo go zainspiruje. A więc zaczynajmy. Na pierwszym piętrze wielkiego kamiennego domu w cichej, spokojnej części Long Island była sobie mała różowa sypialenka. Mieszkańcy domu mieli bardzo dużo pieniędzy, naprawdę mnóstwo, ale - co w tej bajce najważniejsze - ze wszystkich rzeczy, jakie posiadali, jedną kochali bardziej niż wszystkie pozostałe razem wzięte. Właściwie nie była to rzecz, tylko ich malutka córeczka. Dla mieszkającego w kamiennym domu tatusia pracowały setki ludzi, w większości bardzo, bardzo młodych, jeszcze nieokrzesanych, dlatego mamusia i on postanowili otoczyć swoją posiadłość wysokim żelaznym ogrodzeniem, żeby ludzie ci ich nie nachodzili. Może mamusia w to nie uwierzy, ale wcale ich to nie powstrzymało.

Zrobiłem pauzę, żeby przyjrzeć się jej twarzy, z której powoli odpływała krew, i kontynuowałem:

- Tak więc, mając dość niezapowiedzianych wizyt, zatrudnili na pełen etat dwóch ochroniarzy. To zabawne, ale obydwaj nazywali się Rocco. - Kolejna pauza i rzut oka na śliczną twarz Księżnej, teraz białą jak kreda. - Rocco i Rocco spędzali czas w cudownej małej chatce, w wartowni na tyłach domu. A ponieważ nasza bajkowa mamusia zawsze lubiła mieć wszystko, co najlepsze, zatroszczyła się o najlepszy sprzęt do wartowni, kupując najnowocześniejsze kamery telewizyjne, które dają najczystszy, najjaśniejszy i najbardziej szczegółowy obraz, jaki tylko kamera dać może. Ale najlepsze jest to, że były to kamery przekazujące obraz w żywych, naturalnych kolorach! Tak, kochana mamusiu.

Zerknąwszy na rozłożone nogi Księżnej, a zwłaszcza na to, co wciąż widziałem w pełnej krasie, ciągnąłem:

- Pewnego deszczowego niedzielnego poranka jakieś dwa miesiące temu, kiedy oboje leżeli jeszcze w łóżeczku, mamusia powiedziała tatusiowi, że czytała artykuł o nianiach i gosposiach, które źle traktują powierzone ich opiece dzieci. Tatuś był wstrząśnięty i zaproponował, żeby natychmiast kupić dwie aktywowane głosem minikamery i zainstalować je we wspomnianej na początku różowej sypialence. Jedna z tych ukrytych kamer jest tutaj, tuż nad ramieniem tatusia. - Wskazałem malutki otworek w ścianie. - Przy odrobinie szczęścia może być tak, że celuje teraz w najpiękniejszą część wspaniałej anatomii mamusi...

No i proszę: nogi zamknęły się momentalnie jak wrota bankowego skarbca.

- A ponieważ oboje tak bardzo kochamy Chandler, obraz z jej pokoju jest wyświetlany na wielkim trzydziestodwucalowym monitorze na głównej ścianie wartowni. Dlatego uśmiechnij się, mamusiu: jesteś w ukrytej kamerze!

Księżna ani drgnęła - przez jedną ósmą sekundy. A potem, jakby ktoś przepuścił przez dywan prąd o napięciu dziesięciu tysięcy woltów, zerwała się na równe nogi i przeraźliwie krzyknęła:

- Kurwa mać! Cholera jasna! Boże, nie wierzę! Ja pierdolę!

Podbiegła do okna, spojrzała na wartownię, odwróciła się na pięcie, ruszyła biegiem przed siebie i... bum! upadła jak długa na podłogę, bo jeden z jej długich na kilometr erotycznych obcasów nie wytrzymał i pękł.

Ale leżała tam tylko sekundę. Z szybkością i zwinnością zawodowej zapaśniczki dźwignęła się na czworaki i błyskawicznie wstała. A potem, ku mojemu bezgranicznemu zdumieniu i zaskoczeniu, otworzyła drzwi, wypadła z pokoju i zamknęła je z trzaskiem za sobą, zupełnie nie dbając o to, co pomyśli o tym nasza dziwaczna menażeria. Słowem, zniknęła jak kamfora.

- Hmm - powiedziałem do córeczki. - Trzaskać drzwiami? Martha Stewart na pewno by tego nie pochwaliła. Prawda, kochanie?

Potem odmówiłem w duchu modlitwę, prosząc - nie, błagając - Wszechmogącego, żeby Channy nigdy nie wyszła za mąż za kogoś takiego jak ja, żeby nawet z kimś takim nie chodziła. Cóż, nie byłem raczej mężem roku. Jeszcze potem zniosłem małą na dół, oddałem Marcie, naszej wiecznie rozgadanej niani, i najkrótszą drogą pobiegłem do wartowni, nie chcąc, żeby kaseta z mamusią trafiła do Hollywood jako pilot serialu Życie bogatych i dysfunkcyjnych.

10
{"b":"259563","o":1}