Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Tak naczelnicy zakonnej obrady

Rozpamiętują Konrada przymioty.

Ale miał wadę — bo któż jest bez wady?

Konrad światowej nie lubił pustoty,

Konrad pijanej nie dzielił biesiady.

Wszakże, zamknięty w samotnym pokoju,

Gdy go dręczyły nudy lub zgryzoty,

Szukał pociechy w gorącym napoju;

I wtenczas zdał się wdziewać postać nową,

Wtenczas twarz jego, bladą i surową,

Jakiś rumieniec chorowity krasił:

I wielkie, niegdyś błękitne źrenice,

Które czas nieco skaził i przygasił,

Ciskały dawnych ogniów błyskawice.

Z piersi żałosne westchnienie ucieka

I łzą perłową nabrzmiewa powieka,

Dłoń lutni szuka, usta pieśni leją,

Pieśni nucone cudzoziemską mową,

Lecz je słuchaczów serca rozumieją:

Dosyć usłyszeć muzykę grobową,

Dosyć uważać na śpiewaka postać.

W licach pamięci widać natężenie,

Brwi podniesione, pochyłe wejrzenie

Chcące z głębiny ziemnej coś wydostać:

Jakiż być może pieśni jego wątek?

Zapewne myślą w obłędnych pogoniach,

Ściga swą młodość na przeszłości toniach…

Gdzież dusza jego? — W krainie pamiątek.

Lecz nigdy ręka, w muzycznym zapędzie,

Z lutni weselszych tonów nie dobędzie;

I lica jego niewinnych uśmiechów

Zdają się lękać, jak śmiertelnych grzechów.

Wszystkie uderza struny po kolei,

Prócz jednej struny — prócz struny wesela.

Wszystkie uczucia słuchacz z nim podziela,

Oprócz jednego uczucia — nadziei.

Nieraz go bracia zeszli

[32]

niespodzianie

I nadzwyczajnej dziwili się zmianie:

Konrad, zbudzony, zżymał się

[33]

i gniewał,

Porzucał lutnię i pieśni nie śpiewał;

Wymawiał głośno bezbożne wyrazy,

Coś Halbanowi szeptał po kryjomu,

Krzyczał na wojska, wydawał rozkazy,

Straszliwie groził, nie wiadomo komu.

Trwożą się bracia…Stary Halban siada

I wzrok zatapia w oblicze Konrada,

Wzrok przenikliwy, chłodny i surowy,

Pełen jakowejś tajemnej wymowy.

Czy coś wspomina, czyli coś doradza,

Czy trwogę w sercu Wallenroda budzi:

Zaraz mu chmurne czoło wypogadza,

Oczy przygaszą i oblicze studzi.

Tak na igrzysku, kiedy lwów dozorca,

Sprosiwszy pany, damy, i rycerze,

Rozłamie kratę żelaznego dworca,

Da hasło trąbą: wtem królewskie zwierzę

Grzmi z głębi piersi, strach na widzów pada;

Jeden dozorca kroku nie poruszy,

Spokojnie ręce na piersiach zakłada,

I lwa potężnie uderzy — oczyma;

Tym nieśmiertelnej talizmanem duszy

Moc bezrozumną na uwięzi trzyma

[34]

.

II

Z Maryjenburskiej wieży zadzwoniono.

Z obradnej sali idą do kaplicy:

Najpierwszy komtur, wielcy urzędnicy,

Kapłani, bracia i rycerzy grono.

Nieszpornych modłów

[35]

kapituła słucha

I śpiewa hymny do Świętego Ducha.

           Hymn

Duchu, Światło Boże!

Gołąbko Syjonu!

Dziś chrześcijański świat, ziemne podnoże

Twojego tronu,

Widomą

[36]

oświeć postacią

I roztocz skrzydła nad syjońską bracią.

Spod twych skrzydeł niech wystrzeli

Słonecznymi promień blaski,

I kto najświętszej godniejszy łaski,

Temu niech złotym wieńcem skronie rozweseli;

A padniem na twarz syny człowieka,

Temu, nad kim spoczywa twych skrzydeł opieka.

Synu Zbawicielu!

Skinieniem wszechmocnej ręki

Naznacz, kto z wielu

Najgodniejszy słynąć

Świętym znakiem twojej męki,

Piotra mieczem hetmanić żołnierstwu twej wiary

I przed oczyma pogaństwa rozwinąć

Królestwa twego sztandary;

A syn ziemi niech czoło i serce uniża

Przed tym, na czyich piersiach błyśnie gwiazda krzyża.

*

Po modłach wyszli. Arcykomtur

3
{"b":"245972","o":1}