Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Śmiałe, jak dawniej, wyciąga ramiona

I rzekę kraśnym

[16]

przeskakując wiankiem,

Na obcym brzegu łączy się z kochankiem.

Tylko słowiki kowieńskiej dąbrowy

[17]

,

Z bracią swoimi zapuszczańskiej góry,

Wiodą, jak dawniej, litewskie rozmowy,

Lub, swobodnymi wymknąwszy się pióry

[18]

,

Latają w gości na spólne

[19]

ostrowy

[20]

.

A ludzie? — ludzi rozdzieliły boje!

Dawna Prusaków i Litwy zażyłość

Poszła w niepamięć: tylko czasem miłość

I ludzi zbliża… Znałem ludzi dwoje.

O Niemnie! Wkrótce runą do twych brodów

Śmierć i pożogę niosące szeregi;

I twoje dotąd szanowane brzegi

Topor z zielonych ogołoci wianków,

Huk dział wystraszy słowiki z ogrodów;

Co przyrodzenia

[21]

związał łańcuch złoty,

Wszystko rozerwie nienawiść narodów;

Wszystko rozerwie… Lecz serca kochanków

Złączą się znowu w pieśniach wajdeloty

[22]

.

I

                         Obiór[23]

Z Maryjenburskiej

[24]

wieży zadzwoniono,

Działa zagrzmiały, w bębny uderzono:

Dzień uroczysty w Krzyżowym Zakonie.

Zewsząd komtury

[25]

do stolicy śpieszą.

Kędy zebrani w kapituły gronie,

Wezwawszy Ducha Świętego uradzą,

Na czyich piersiach wielki krzyż zawieszą

I w czyje ręce wielki miecz

[26]

oddadzą.

Na radach spłynął dzień jeden i drugi,

Bo wielu mężów staje do zawodu;

A wszyscy równie wysokiego rodu,

I wszystkich równe w Zakonie zasługi;

Dotąd powszechna między bracią zgoda

Nad wszystkich wyżej stawi Wallenroda.

On cudzoziemiec, w Prusach nieznajomy,

Sławą napełnił zagraniczne domy

[27]

:

Czy Maurów ścigał na kastylskich górach,

Czy Ottomana przez morskie odmęty,

W bitwach na czele, pierwszy był na murach,

Pierwszy zahaczał pohańców okręty;

I na turniejach, skoro wstąpił w szranki,

Jeżeli raczył przyłbicę odsłonić,

Nikt się nie ważył na ostre z nim gonić

[28]

,

Pierwsze mu zgodnie ustępując wianki.

Nie tylko między krzyżowymi roty

[29]

Wsławił orężem młodociane lata,

Zdobią go wielkie chrześcijańskie cnoty:

Ubóstwo, skromność i pogarda świata.

Konrad nie słynął w przydwornym nacisku

Gładkością mowy, składnością ukłonów;

Ani swej broni dla podłego zysku

Nie przedał w służbę niezgodnych baronów.

Klasztornym murom wiek poświęcił młody;

Wzgardził oklaski i górne urzędy

[30]

;

Nawet zacniejsze i słodsze nagrody,

Minstrelów hymny i piękności względy

Nie przemawiały do zimnego ducha.

Wallenrod pochwał obojętnie słucha,

Na kraśne lica pogląda

[31]

z daleka,

Od czarującej rozmowy ucieka.

Czy był nieczułym, dumnym z przyrodzenia,

Czy stał się z wiekiem — bo choć jeszcze młody,

Już włos miał siwy i zwiędłe jagody,

Napiętnowane starością cierpienia —

Trudno odgadnąć.Zdarzały się chwile,

W których zabawy młodzieży podzielał,

Nawet niewieścich gwarów słuchał mile,

Na żarty dworzan żartami odstrzelał

I sypał damom grzecznych słówek krocie,

Z zimnym uśmiechem, jak dzieciom łakocie:

Były to rzadkie chwile zapomnienia…

I wkrótce lada słówko obojętne,

Które dla drugich nie miało znaczenia,

W nim obudzało wzruszenia namiętne;

Słowa: ojczyzna, powinność, kochanka,

O krucyjatach i o Litwie wzmianka,

Nagle wesołość Wallenroda truły;

Słysząc je, znowu odwracał oblicze,

Znowu na wszystko stawał się nieczuły

I pogrążał się w dumy tajemnicze.

Może, wspomniawszy świętość powołania,

Sam sobie ziemskich słodyczy zabrania.

Jedne znał tylko przyjaźni słodycze,

Jednego tylko wybrał przyjaciela,

Świętego cnotą i pobożnym stanem:

Był to mnich siwy, zwano go Halbanem.

On Wallenroda samotność podziela;

On był i duszy jego spowiednikiem,

On był i serca jego powiernikiem.

Szczęśliwa przyjaźń! Świętym jest na ziemi,

Kto umiał przyjaźń zabrać ze świętemi.

2
{"b":"245972","o":1}