Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Jest dla mnie oczywiste, że nic was nie łączy – stwierdziła jadowicie. – Może tylko pewne fizyczne zachcianki, o których wstyd nawet wspominać.

Gdyby nie to, że nadal była wstrząśnięta nagłą zmianą w swoim życiu, Amanda odpowiedziałaby siostrze, że łączy ich coś jeszcze. Na razie nie była jednak gotowa zdradzić, że jest w ciąży, więc zachowała dyplomatyczne milczenie.

Najtrudniej było jej rozmówić się z Charlesem Hartleyem. Kiedy mu wszystko wyznała, okazał jej samą dobroć, chociaż chyba wolałaby, żeby ją zwymyślał i zarzucił oskarżeniami. Był taki wielkoduszny, taki rozumiejący, że powiadamiając go o zmianie planów małżeńskich, czuła się po prostu podle.

– Czy tego naprawdę pragniesz, Amando? – To było jedyne pytanie, jakie jej zadał. Odpowiedziała na nie pełnym skruchy skinieniem głowy.

– Charles – wydusiła z trudem. Poczucie winy ściskało ją za gardło. – Tak bezwstydnie cię wykorzystałam…

– Nie, nie mów tak – przerwał jej. Chciał chwycić ją za rękę, ale się powstrzymał. Cofnął się i posłał jej blady uśmiech. – Bardzo się cieszę, że cię poznałem. Teraz pragnę tylko twojego dobra. A jeśli małżeństwo z Devlinem ma ci dać szczęście, to pogodzę się z twoją decyzją bez słowa skargi.

Kiedy później powtórzyła tę rozmowę Jackowi, ku jej irytacji nie miał nawet śladu wyrzutów sumienia. Wzruszył tylko nonszalancko ramionami i powiedział zdecydowanym tonem:

– Hartley mógł o ciebie walczyć. Nie zdecydował się na to. Dlaczego ty albo ja mamy się czuć temu winni?

– Charles zachował się jak dżentelmen – odparowała. – A w takich sprawach ty najwyraźniej nie masz zbyt wiele doświadczenia.

Jack uśmiechnął się szeroko, posadził ją sobie na kolanach i bezczelnie pogładził ją po biuście.

– Dżentelmeni nie zawsze zdobywają to, czego pragną.

– A łajdakom to się udaje? – zapytała, co tylko go rozśmieszyło.

– Mnie się udało. – Zaczął ją całować z takim zapałem, że wkrótce wszelkie myśli o Charlesie Hartleyu uciekły jej z głowy.

Ku przerażeniu Amandy wieść o jej pośpiesznym ślubie pojawiła się na plotkarskich stronach londyńskich gazet. Zaroiło się w nich od pokrętnych spekulacji. Oczywiści pisma należące do Jacka zachowały umiar, ale inne były bezlitosne. Wiadomość o ślubie właściciela największego w kraju wydawnictwa ze znaną pisarką rozpaliła ciekawość czytelników. Przez dwa i tygodnie po ślubie pojawiały się wciąż nowe szczegóły ich związku – wiele z nich było całkowicie wyssanych z palca. Amanda rozumiała, że gazety stale potrzebują nowych sensacyjnych wiadomości i powtarzała sobie, że plotkarze wkrótce przestaną się interesować nią i jej mężem, i znajdą sobie jakiś nowy kontrowersyjny temat. Jednakże jeden artykuł poważnie ją zdenerwował i chociaż wiedziała, że zawiera nieprawdę, była na tyle wzburzona, że postanowiła porozmawiać o tym z mężem.

– Jack – zagaiła ostrożnie, gdy znajdowali się w swojej małżeńskiej sypialni.

– Mmm? – mruknął niedbale, wkładając ciemnoszarą kamizelkę, starannie dobraną do spodni. Miał doskonale skrojone ubrania, które podkreślały atletyczną budowę ciała, nie ograniczając jednocześnie ruchów. Wziął przygotowany przez pokojowca jedwabny halsztuk i przyjrzał mu się krytycznie.

Amanda pokazała mu czasopismo.

– Widziałeś tę notatkę w kolumnie towarzyskiej „London Report"?

Jack odłożył halsztuk i sięgnął po pismo. Przebiegł wzrokiem zadrukowaną stronę.

– Wiesz, że nie czytuję plotek.

Amanda splotła ramiona na piersiach.

– Ale tu jest coś o tobie i o mnie.

Uśmiechnął się leniwie, nadal wpatrując się w stronę czasopisma.

– Nie czytam plotek, zwłaszcza jeśli dotyczą mnie. Denerwują mnie jak diabli, jeśli są nieprawdziwe, a jeśli prawdziwe, to jeszcze bardziej.

– W takim razie może mnie oświecisz, do której kategorii zaliczysz tę plotkę. Jest prawdziwa czy nie?

Słysząc w głosie żony rosnące napięcie, Jack zerknął na nią i rzucił gazetę na stół.

– Powiedz mi sama, co tam jest napisane – powiedział wesoło, ale gdy zobaczył, jak jest zdenerwowana, natychmiast spoważniał. – Rozluźnij się – poprosił łagodnie i pogładził ją po ramionach. – Cokolwiek jest tam napisane, na pewno nie ma dla nas większego znaczenia.

Amanda nadał stała sztywna i spięta.

– W tej obrzydliwej notatce autor omawia związki starszych kobiet z młodszymi mężczyznami. Pokpiwa, że taki mężczyzna jak ty postępuje bardzo mądrze, biorąc sobie starszą kobietę, bo może do woli wykorzystywać jej wdzięczność i entuzjazm. Czytając to, można by pomyśleć, że jestem jakąś oszalałą z pożądania starą jedzą, której udało się zawlec do łóżka młodszego kochanka. Powiedz mi natychmiast, czy w tym jest choć ziarno prawdy?!

Bardzo chciała usłyszeć błyskawiczną, przeczącą odpowiedź.

Jack natomiast spojrzał na nią powściągliwie i Amanda ze ściśniętym sercem zdała sobie sprawę, że mąż nie zamierza wyśmiać przedstawionej w gazecie teorii.

– Data moich urodzin nie jest całkowicie pewna – powiedział ostrożnie. – Urodziłem się jako nieślubne dziecko i matka nie zarejestrowała mnie w księgach parafialnych. Spekulowanie na temat dzielącej nas różnicy wieku jest całkowicie bezpodstawne.

Amanda gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy, powiedziałeś, że masz trzydzieści jeden lat. Mówiłeś prawdę?

Jack z westchnieniem potarł dłonią kark. Najwyraźniej zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Ale ona po prostu chciała, żeby powiedział jej prawdę! Chciała się upewnić, czy nie skłamał w tak podstawowej sprawie jak własny wiek. W końcu chyba doszedł do wniosku, że nie wykręci się kłamstwem.

– Nie mówiłem prawdy – przyznał niechętnie. – Ale przypomnij sobie, jak bardzo wtedy przeżywałaś swoje trzydzieste urodziny. Wiedziałem, że jeśli ci powiem, że jestem rok czy dwa od ciebie młodszy, natychmiast wyprosisz mnie za drzwi.

– Rok czy dwa? – powtórzyła podejrzliwie. – Tylko tyle?

Był wyraźnie zdetonowany.

– No, dobrze. Pięć lat.

Amandzie aż dech zaparło z wrażenia.

– Masz zaledwie dwadzieścia pięć lat? – wyszeptała zduszonym głosem.

– A co to za różnica? – zapytał rzeczowo, ale to tylko jeszcze bardziej ją rozjuszyło.

– Ogromna! – krzyknęła. – A poza tym okłamałeś mnie!

– Nie chciałem, żebyś myślała o mnie jak o młodszym mężczyźnie.

– Ale ty jesteś młodszym mężczyzną! – Spojrzała na niego gniewnie. – Pięć lat… Boże! Nie mogę uwierzyć, że wyszłam za mąż za… po prostu za chłopca!

To określenie zaskoczyło go i ubodło. Twarz nagle mu stężała.

– Przestań – nakazał cicho. Cofnęła się przed nim, ale unieruchomił ją mocnym uściskiem. – Nie jestem chłopcem. Wypełniam swoje obowiązki, a wiesz, że mam ich mnóstwo. Nie kłamię, nie uprawiam hazardu, nie oszukuję. Jestem lojalny wobec przyjaciół i bliskich. Czy trzeba spełniać jeszcze jakieś wymagania, żeby zostać mężczyzną?

– Może przydałoby się trochę uczciwości? – spytała uszczypliwie.

– Niepotrzebnie skłamałem – przyznał. – Przysięgam, że już nigdy tego nie zrobię. Proszę, wybacz mi.

– Tego się nie da tak łatwo rozwiązać. – W bezsilnym gniewie otarła oczy, do których napłynęły łzy. – Ja nie chcę być żoną młodszego.

– Cóż, jesteś nią – odrzekł beznamiętnie. – A twój młodszy mężczyzna nie zamierza z ciebie rezygnować.

– Mogłabym się postarać o unieważnienie małżeństwa!

Jack parsknął śmiechem, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło.

– Jeśli to zrobisz, Brzoskwinko, będę zmuszony ogłosić, ile razy i w jaki sposób skonsumowaliśmy nasze małżeństwo. Po czymś takim żaden sędzia w Anglii nie uzna tego związku za nieważny.

– Nie ośmieliłbyś się!

Przyciągnął ją do siebie z uśmiechem.

– Nie – szepnął. – Bo ty mnie nie opuścisz. Wybaczysz mi i zapomnimy o całej sprawie.

Amanda nie chciała dać za wygraną, choć jej złość powoli słabła.

– Wcale nie chcę ci wybaczyć. – Jej głos brzmiał trochę niewyraźnie, ponieważ przytuliła twarz do ramienia męża. Nie szarpała się już, tylko z rezygnacją pociągała nosem.

54
{"b":"107138","o":1}