Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że dama, która decyduje się na utratę dziewictwa w powozie, okaże się taka pruderyjna. – Widząc jej srogą minę, uśmiechnął się szeroko. – Zawrzyjmy więc taki układ. Za trzy miesiące zakończymy nasz romans, na twoje życzenie, ale pod warunkiem, że zrobisz ze mną wszystko, co zostało opisane we wspomnieniach Gemmy.

– Chyba nie mówisz poważnie? – zawołała Amanda z przerażeniem.

– Oczywiście, w granicach rozsądku. Nie ma pewności, że wszystko, co opisano w tej książce, jest fizycznie możliwe. Ale można by się o tym przekonać. To by było bardzo interesujące, nie sądzisz?

– Jesteś zdemoralizowany – oznajmiła srogo. – Zepsuty do szpiku kości degenerat.

– Zgadza, się. I przez następne trzy miesiące będę do twojej dyspozycji. – Spojrzał na nią łobuzersko. – Nie pamiętam dokładnie, jak się zaczyna pierwszy rozdział.

Amanda była przerażona, ale jednocześnie chciało jej się śmiać. Zastanawiała się, czy oburzająca propozycja Jacka jest poważna.

– Zdaje się, że na początku pewien dżentelmen otwiera wskazane mu drzwi do sypialni.

Jack przerwał jej namiętnym pocałunkiem.

– Tak, teraz pamiętam. Właśnie tak się to zaczyna – powiedział cicho. – Zabiorę cię na górę i pokażę, co się zdarzyło potem.

Amanda poprowadziła go w stronę schodów, ale zatrzymała się, zanim weszła na pierwszy stopień. Nagle obezwładniła ją nieśmiałość. W ciemnym powozie łatwo było zapomnieć o rzeczywistości, tutaj jednak, w znajomym wnętrzu własnego domu, dotarło do niej aż nazbyt jasno, na co się zdecydowała.

Jack chyba zrozumiał jej wahanie, ponieważ również się zatrzymał i przyparł ją do barierki schodów, zagradzając drogę opartymi o balustradę ramionami. Uśmiechał się ledwo dostrzegalnie.

– Zanieść cię na górę? – zapytał.

Weszła na pierwszy stopień, więc ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.

– Nie, jestem za ciężka. Upuścisz mnie albo się przewrócisz i oboje skręcimy sobie kark.

W jego niebieskich oczach migotało diabelskie rozbawienie.

– Kiedy ty wreszcie zaczniesz mnie doceniać? Zaraz dam ci pierwszą nauczkę.

– Nie chodzi o to, tylko… – Pisnęła zaskoczona, kiedy wziął ją na ręce i lekko uniósł do góry. – Przestań! Nie, Jack! Upuścisz mnie.

On jednak trzymał ją mocno i wnosił po schodach, jakby była lekka niczym piórko.

Jesteś o połowę mniejsza ode mnie – stwierdził. – Mógłbym cię tak nieść na koniec świata i nawet bym się nie zasapał. Tylko przestań się wiercić. Zarzuciła mu ręce na ramiona.

– Dobrze, już udowodniłeś, co chciałeś udowodnić. A teraz mnie puść.

– Oczywiście, zaraz to zrobię – zapewnił ją. – Położę cię prosto na łóżko, jak tylko dotrzemy do sypialni. Które to drzwi?

– Drugie w tym korytarzu – powiedziała. Jej głos brzmiał niewyraźnie, ponieważ ukryła twarz na piersi Jacka. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie niósł. Być może było to trochę śmieszne, ale w jakiś pierwotny, prymitywny sposób bardzo jej się to podobało. Oparła policzek o ramię Devlina i po prostu cieszyła się tym, że niesie ją w ramionach silny, przystojny mężczyzna.

Dotarli do sypialni i Jack zamknął za sobą drzwi, popychając je obcasem. Ułożył ją ostrożnie na dużym łóżku pod żółtozłotym baldachimem, zawieszonym na ozdobnych spiralnych słupkach. Znad dzbana z gorącą wodą, który pokojówka ustawiła na toaletce z przyborami do mycia, unosiły się kłęby dymu. Języki ognia tańczyły w kominku, strzelając coraz to wyżej, w miarę jak zajmowały się kolejne polana.

Amanda patrzyła na Jacka szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy zamierza się tu przed nią całkiem rozebrać. Rzucił surdut na pobliski stolik, zdjął kamizelkę i rozwiązał fular.

Amanda przełknęła ślinę. Serce biło jej coraz szybciej, a krew wydawała się bardziej gorąca.

– Jack – powiedziała cicho. – Chyba nie zamierzasz naprawdę odegrać pierwszego rozdziału?

Uśmiechnął się, kiedy zrozumiał, że ma na myśli pierwszy rozdział Grzechów pani B.

– Wyznam ci, Brzoskwinko, że pamięć mnie trochę zawodzi. Nie mogę sobie przypomnieć, jak się ta książka zaczyna… może mi pomożesz?

– Nie – odrzekła gwałtownie, co tylko wywołało wybuch śmiechu.

Podszedł do niej w częściowo rozpiętej koszuli. Światło lampy kładło złociste plamy na muskularnej piersi. Sięgnął po kolczyki, kołyszące się przy uszach Amandy. Odpiął je delikatnie i pomasował obolałe płatki uszu. Odłożył złote łezki na nocny stolik, a potem wyjął szpilki z jej włosów. Amanda zamknęła oczy; oddychała nierówno i płytko. Jack poruszał się wolno i precyzyjnie, jakby była jakąś kruchą istotą, z która należy obchodzić się wyjątkowo ostrożnie.

– Musi być jakiś fragment książki Gemmy, który ci się spodobał. – Zdjął jej buty i rzucił na dywan. – Na pewno coś cię tam zaintrygowało… wprawiło w podniecenie.

Lekko drgnęła, gdy jedna jego dłoń spoczęła na jej kostce, druga zaś powędrowała do podwiązki. Kilkoma zręcznymi ruchami rozwiązał tasiemki i jedna po drugiej zsunął jedwabne pończochy z jej nóg, jednocześnie gładząc ją po jędrnych łydkach. Czubkami palców przesunął po wrażliwych punktach pod kolanami, aż poczuła, że po nogach przebiegł jej przyjemny dreszczyk.

– Nigdy bym ci czegoś takiego nie wyjawiła. – Parsknęła zduszonym śmiechem. – Zresztą nie podobał mi się żaden fragment tej okropnej książki.

– Ależ podobał ci się – odparł cicho. – I powiesz mi to, Brzoskwinko. Po tym, co już razem przeszliśmy, jedna czy dwie fantazje więcej nie będą zbyt trudne do zrealizowania.

Spróbowała wykręcić się od odpowiedzi.

– W takim razie ty pierwszy opowiedz mi o swoich fantazjach.

Zacisnął dłonie na jej kostkach i przyciągnął ją do siebie.

– Moje fantazje obejmują każdą część twojego ciała. Twoje włosy, usta i piersi… nawet stopy.

– Stopy? – Podskoczyła mimowolnie, kiedy poczuła jego kciuki na podeszwach. Gładził delikatnie ich łuki, usuwając zmęczenie i napięcie. Potem położył jej stopę na swojej piersi, a ciepło jego ciała zdawało się palić ją żywym ogniem. Odruchowo podkurczyła palce.

Zawstydzona i podniecona, zerknęła na niego spod rzęs i spostrzegła, że oczy błyszczą mu łobuzersko. Szybko cofnęła stopę a Jack tylko się roześmiał. Zdjął z siebie resztę ubrania i rzucił je na podłogę. Rozległ się cichy szelest, a potem w sypialni zaległa cisza, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku.

Amanda odważyła się spojrzeć nieśmiało na stojącego przed nią nagiego mężczyznę. Kiedy to zrobiła, nie była w stanie oderwać od niego wzroku. Światło i mrok igrały na jego sylwetce, wydobywając każdy szczegół, podkreślając piękne zarysy silnych mięśni i złocistość skóry. Amanda nie spodziewała się, że nagi człowiek może się czuć swobodnie, a jednak Jack stał przed nią tak śmiało, jakby był całkowicie ubrany, i wcale nie starał się ukryć tego, jak bardzo jest podniecony. Amanda przyglądała mu się z fascynacją i nagle ogarnęło ją bardzo dziwne uczucie. Niczego jeszcze tak w życiu nie pragnęła… Chciała poczuć na sobie jego ciężar, pragnęła, żeby jego oddech parzył jej skórę, a ręce mocno ją obejmowały.

– Teraz możesz już powiedzieć, że widziałaś całkiem nagiego mężczyznę – stwierdził Jack. – I jakie masz wrażenia?

Zwilżyła suche wargi językiem.

– Trzydzieści lat oczekiwania na taki widok to stanowczo za długo.

Jack pochylił się, rozpiął jej suknię na plecach. Zapach jego skóry, ciepły i słonawy, przyprawił ją o lekki zawrót głowy, taki sam, jaki odczuwała, gdy zbyt szybko wychyliła kieliszek wina. Oparła mu ręce na ramionach, żeby utrzymać równowagę. Kiedy dotknęła jego sprężystej, aksamitnej skóry, poczuła mrowienie w czubkach palców.

Delikatnie postawił ją na podłodze i zsunął rozpiętą suknię w dół. Amanda została w gorsecie, cienkiej halce i reformach. Speszona zrobiła krok do tyłu.

– Jack… – Podeszła do toaletki i wlała trochę wody do ozdobnej fajansowej miski. – Czy mógłbyś zaczekać za parawanem? – spytała, unikając jego wzroku. – Chcę, żebyś przez chwilę na mnie nie patrzył

37
{"b":"107138","o":1}