Литмир - Электронная Библиотека

Gdy Vanessa przebywała w magazynie, wieczór zdążył zmienić się w noc. Chłodną, grudniową noc – dobrze, że mieszkali w ciepłym San Francisco. Dziś był nów – całkiem czarne, bezchmurne niebo pokrywały jasne punkty gwiazd. Sto metrów od magazynu zaczynało się morze – a dokładnie, Ocean Spokojny. Dzisiaj był rzeczywiście spokojny – rozległa powierzchnia wody wyglądała jak wielkie lustro, nieskażone nawet najdrobniejszą zmarszczką. Na tle tego wspaniałego pejzażu oczom Vanessy i pozostałych ukazało się TO.

Wyobraźcie sobie kolosalną monetę z karbowaniami o szerokości trzech metrów. Moneta ta wisi w powietrzu tuż nad wodą, z jej krawędzi wypuszczone jest coś w rodzaju trapu. A na niej stoi spokojnie ponury, gotycki dom, którego dach zdobi maszt z obracającym się powoli ludzkim okiem na samym czubku. Na balkonie, na pierwszym piętrze, za sterem stoi ponury wąsacz w mundurze kawalerii Konfederacji. Jego postać jest półprzezroczysta…

Drzwi starego domu Katzenjammera otworzyły się i na progu pojawił się poważny skrzat w liberii kamerdynera.

– Kocebu na stanowisku, siiiir! – oznajmił z powagą, zadzierając brodę jak najwyżej.

– Zapraszam na pokład, uczennico! – wesoło zakrzyknął Kreol, wskakując na trap. – Co powiesz o moim dziele?

– Konspirację diabli wzięli… – Vanessa pokiwała głową, widząc ogromne oczy Shepa. – Ale do diabła z nią! Jest super! Ej, Shep, poradzisz sobie beze mnie?

– Ja… a… no… – z trudem wykrztusił policjant.

– To wspaniale! W takim razie przekaż Florence, że się zwalniam! Pensję za ostatni miesiąc niech prześle pocztą. Jeśli uda jej się ustalić adres!

– Szykuj Kamień Wrót, Hubercie! – radośnie krzyknął mag, wchodząc do domu. – Kolejny przystanek: Dziesięć Niebios! Na Marduka Potężnego Topora, niech się tak stanie!

***
Arcymag. Część II - pic_2.jpg
51
{"b":"106997","o":1}