Литмир - Электронная Библиотека

Alex uniósł lewą stopę, potem prawą.

– Nie. – Parker pokiwał głowa. – U ciebie nie ma śladu. To sam czubek buta. Oby morderca nie zauważył tego…

Ale Joe nie słuchał go. Wpatrywał się w plamę krwi i bez słowa wyciągnął przed siebie dłoń.

– Tam coś jest… – powiedział. – Zobacz.

Parker ukląkł na dywanie. Pod zakrzepłą, śliską, ciemnoczerwoną powierzchnią plamy widać było nieregularny zarys jakiegoś drobnego, zawalanego krwią przedmiotu.

– Jones!

– Tak szefie!

– Naczynie z wodą!

– Tak jest.

Parker nie ruszał się z klęczek. Joe patrzył jak urzeczony. Zdawało mu się, że dostrzega zarys cienkiego łańcuszka. Mała, pełna wody miednica znalazła się w pół minuty. Alex spojrzał na Parkera. Zanurzając dwa palce w czerwonej plamie inspektor przymknął oczy, ale potem otworzył je szeroko i upuścił mały przedmiot do miednicy. Woda zabarwiła się na czerwono. Parker poruszył nieznacznie przedmiotem, a potem potarł go chustką. Joe wstrzymał oddech.

Na dłoni Parkera lśnił czerwony jak krew rubinowy wisiorek wraz z krótkim złotym łańcuszkiem.

– Czy znasz to? – zapytał inspektor.

– Tak. – Alex kiwnął głową. – Ten wisiorek w ciągu wczorajszego dnia miała na szyi Lucja Sparrow.

Parker ostrożnie rozłożył chustkę na stoliku pod oknem i ułożył na niej wisiorek. – Lucja Sparrow… – mruknął. – Dobrze. Rozejrzyjmy się jeszcze. – Podszedł do otwartej kasy ogniotrwałej. Były w niej poukładane równo papiery w różnobarwnych teczkach. W górnej przegródce stała mała szkatułka. Parker wyjął z kieszeni drugą chustkę i ostrożnie uchylił wieczko. – Biżuteria – powiedział. – Prawdopodobnie własność Sary Drummond. A może jakieś pamiątki rodzinne? – Spojrzał na stół. – Czy jesteś pewien, że tych pieniędzy nie było tam, kiedy odwiedziłeś Iana po dziesiątej wieczorem?

– Jestem pewien – Joe skinął głową. – Ostatecznie to się rzuca w oczy. Spojrzałem prawie dokładnie w to miejsce, bo Ian miał przed sobą otwarty zeszyt, w którym pisał. Zażartowałem nawet na temat tych znaczków… symbolów, którymi się posługiwał.

Parker podszedł do stołu. Leżała na nim luźno rzucona na pudełka z haczykami rybackimi paczka banknotów w banderoli z napisem: 1000

– Tysiąc funtów… Po cóż by je wyjmował z kasy i kładł na stole, na tym wszystkim, co miał tu rozłożone? Przecież nie mogły mu być potrzebne do łowienia ryb!

Zawrócił i spojrzał w głąb kasy.

– Tu jest miejsce jak gdyby wymarzone dla tej paczki – powiedział, wskazując na najwyższą przegródkę kasy. – Jeżeli tu nie leżała, to można zrozumieć, dlaczego Ian pozostawił wolne miejsce akurat z boku, a szkatułkę postawił w ten sposób. Ale to tylko hipoteza. Może ktoś będzie umiał nam coś o tym powiedzieć. Klucze są w kasie…

– Mówił mi, że trzymają tu wszystkie najważniejsze dokumenty – powiedział Alex. – Przypominam to sobie dokładnie.

– Trzeba zobaczyć, czy nic nie brakuje. Sparrow powinien to wyjaśnić bez trudu.

Parker zawrócił i usiadł.

– Na razie powinniśmy zaczekać na wyniki sekcji i odciski palców. Zreasumujmy, co mamy w tej chwili.

– Nóż – powiedział Alex – wisiorek z rubinem, odcisk krwi na dywanie, tysiąc funtów…

– Mamy poza tym – powiedział Parker – człowieka, który uderzył cię i zgasił światło. Mamy te haczyki na stole i list.

– List, tak – Alex zmarszczył brwi. – Ale haczyki?

– Być może, dziś jeszcze odnajdziemy dzięki tym śladom mordercę – powiedział Parker. – Ale jeżeli go dziś nie odnajdziemy, będziemy musieli sobie zadać bardzo ważne pytanie: dlaczego Ian Drummond, który, jak widać, skończył pracę i zajął się przyrządzaniem haczyków na jutrzejszy połów, przerwał także i to zajęcie i zaczął pisać list?

– Mógł przecież przypomnieć sobie, że nie załatwił jakiejś ważnej korespondencji? A może chciał napisać pożegnalną kartkę do Hastingsa, który dzisiaj odjeżdża?

Parker pokiwał głową.

– Myślę, że napisałby tę kartkę przed albo po ukończeniu pracy nad haczykami. Ale nie w trakcie tego. Ian był systematyczny. Zawsze był systematyczny i porządny.

Podszedł do stołu.

– Spójrz. Nie ma na nim już nic, co by wskazywało, że miał jeszcze jakąś pracę. Prawdopodobnie złożył już swoje papiery i rozłożył na stole haczyki. Więc skąd ten list?

– Nie wiem – powiedział Alex i potarł dłonią czoło. – Zdaje mi się, że czegoś tu brak. Czegoś, co widziałem wieczorem…

Parker uniósł głowę.

– Nie możesz sobie przypomnieć?

– Nie – Joe bezradnie rozłożył ręce. – Nie pamiętam. Ale tu coś było, czego nie widzę… Zaraz… – Zastanowił się. – Nie. Nie pamiętam.

– Więc mamy – powiedział Parker:

1. Nóż operacyjny (prawdopodobnie Lucji Sparrow).

2. Tysiąc funtów, niczym nie usprawiedliwione na stole.

3. Wisiorek we krwi (Lucji Sparrow).

4. List: „Szanowny panie profe…”

5. Ślad na dywanie (nie ustalony).

6. Fakt, że morderca był tu o godzinie pierwszej, jeżeli pamiętasz, że za pięć pierwsza zszedłeś na dół.

7. Fakt, że morderca nie opuścił do tej pory domu, a więc jest jedną z osób, które tu zamieszkują. Rewizja całego domu w poszukiwaniu obcego człowieka nie dała żadnych rezultatów. A psy Malachiego nie pozwoliłyby nikomu wymknąć się z ogrodu. Cała posiadłość jest otoczona policją w tej chwili. Morderca jest tu.

8. Mordercą jest wobec tego jedna z następujących osób:

1. Robert Hastings,

2. Filip Davis,

3. Harold Sparrow,

4. Malachi Lenehan, bo miał on klucz i mógł wejść do domu,

5. Sara Drummond,

6. Lucy Sparrow,

7. Kate Sanders, pokojówka.

– A kucharka? – zapytał Joe;

– Nie było jej. Po kolacji poszła do Malisborough do chorej siostry i wróci dopiero rano. Tak powiedziała pokojówka.

– W takim razie pozostaję jeszcze ja – powiedział Joe.

– Tak. Słusznie. 8. Joe Alex, Spośród tych osób musimy wyodrębnić mordercę i zaprowadzić go tam, skąd nigdy nie powróci. I zaprowadzimy go tam, Joe.

– Musimy, Ben.

Spojrzeli sobie przelotnie w oczy. Za oknem robiło się już szaro.

– A teraz – powiedział Parker – opowiedz mi krótko, co działo się tu wczoraj wieczorem. Nie opuszczaj niczego.

Alex otworzył usta, ale w tej chwili do pokoju wsunął swe pyzate oblicze sierżant Jones.

– Stephens znalazł coś, szefie.

– Co? – Parker uniósł głowę.

Do pokoju wsunął się młody człowiek o krótko ostrzyżonej czuprynie i bardzo szerokich barach. Ubrany był po cywilnemu. Ale Alex nie potrzebowałby obecnej sytuacji, aby wiedzieć, że jest to detektyw. Stephens trzymał w rozłożonej gazecie jakiś przedmiot.

– Można, szefie?

Inspektor bez słowa kiwnął zapraszająco ręką. Detektyw zbliżył się. Joe Alex zobaczył duży marmurowy przycisk do bibuły.

– To on! – powiedział głośno.

– Co? – Parker zwrócił się do Stephensa. – Gdzie to leżało?

– Za firanką na parapecie okna w korytarzu pierwszego piętra.

– Co chciałeś powiedzieć, Joe?

– Ten przycisk – Alex przyjrzał mu się dokładnie. – Tak. Leżał na tym stole, Ian osuszył nim kartkę, kiedy przyszedłem. Jego mi brakowało.

– Tak – inspektor skinął na Jonesa. – Myślę, że nim właśnie dostałeś w głowę. Bibuła jest rozdarta jak od silnego uderzenia. Oddać to do zbadania odcisków palców, a potem niech zaraz to zwrócą. Gdzie pracuje daktyloskop?

– W jadalni. Rozłożył tam wszystkie swoje graty. W samochodzie ma ciemnię i robią mu tam powiększenia.

– Daj mu ten przycisk i niech zaraz go zwróci. Będzie mi to potrzebne do przesłuchania domowników. Szukajcie dalej… Zaraz! Jones, niech ludzie przeglądają dyskretnie… powtarzam: dyskretnie, wszystkie buty i nocne pantofle, jakie im wpadną pod rękę. Chodzi o plamę krwi na samym czubku albo o ślad świeżego zmywania wodą. Rozumiesz, o co chodzi?

– Rozumiem, szefie. Wdepnął w krew, co?

– Tak.

– Dobrze, szefie.

Drzwi zamknęły się za nimi.

– Opowiadaj – mruknął Parker i oparł łokcie na stoliku, tuż obok leżącego na białej chustce rubinowego wisiorka.

24
{"b":"106973","o":1}