Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Specjalna smocza kość? – Chang zanurzył palec w miseczce z lekiem, a potem dotknął nim wnętrza swojego policzka. Podał trochę substancji Drogiej Cioci, która z niesmakiem pociągnęła nosem, a on roześmiał się, posyłając jej znaczące spojrzenie, jak gdyby była jego własnością i miała robić to, czego on zechce.

Zaraz po wyjściu Changów z dzieckiem zjawił się utykający Najmłodszy Wuj.

Wyjaśnił, że zranił go spłoszony koń. Wuj jechał z Pekinu do Nieśmiertelnego Serca i podczas popasu koń przestraszył królika, który z kolei przestraszył konia, a koń nadepnął na stopę Wuja, łamiąc mu trzy palce. Wuj postanowił więc przyjechać na swoim złym koniu prosto do Ust Góry, do Sławnego Nastawiacza Kości.

Najmłodszy Wuj zasiadł na krześle z czarnego drewna, na którym siadali badani pacjenci. Droga Ciocia była w pokoju za sklepem i widziała go przez uchyloną zasłonę. Był szczupłym dwudziestodwuletnim mężczyzną. Miał szlachetne rysy, ale nie zachowywał się zbyt dumnie ani oficjalnie. Jego szaty nie zdradzały wielkiego bogactwa, lecz był bardzo zadbany. Droga Ciocia usłyszała, jak żartuje na temat wypadku:

– Moja klacz oszalała ze strachu i myślałem, że pogalopuje prosto do świata zmarłych ze mną na grzbiecie. Wtedy weszła Droga Ciocia, mówiąc:

– Ale los przywiódł pana tutaj.

Wuj zamilkł. Kiedy się uśmiechnął, zapomniał o bólu. Kiedy kładła mu na stopę gorącą maść z kości smoka, postanowił się z nią ożenić. Tak brzmiała wersja Drogiej Cioci o rym, jak się w sobie zakochali.

Nigdy nie widziałam wizerunku mojego prawdziwego ojca, ale Droga Ciocia powiedziała mi, że był bardzo przystojny i elegancki, a jednak tak nieśmiały, że wywoływał w sercu dziewczyny tkliwość. Wyglądał jak biedny uczony, który mógłby żyć w lepszych warunkach i na pewno zakwalifikowałby się do cesarskiego egzaminu, gdyby tylko kilka lat temu nie zniosła go nowa Republika.

Nazajutrz rano Najmłodszy Wuj przyszedł z trzema gałązkami lychee, aby ofiarować owoce Drogiej Cioci w dowód wdzięczności. Zdjął łupinę z jednego owocu, a Droga Ciocia zjadła biały miąższ. Oboje zauważyli, że ranek jest bardzo ciepły, jak na późną jesień. Wuj zapytał, czy może zadeklamować wiersz, który rano napisał.

– Mówisz językiem spadających gwiazd – powiedział. – Twoje słowa są bardziej zdumiewające niż wschód słońca, bardziej olśniewające niż słońce, krótkie jak zachód. Chcę przez wieczność iść ich tropem.

Po południu trumniarz przyniósł nastawiaczowi kości arbuz.

– Chciałem wyrazić ogromną wdzięczność – rzekł. – Mój syn czuje się już dobrze. Potrafi brać do rąk miseczki i rozbijać je z siłą trzech chłopców.

Jeszcze tego samego tygodnia obaj mężczyźni, nie wiedząc o tym, co robi drugi, poszli do różnych wróżbitów. Obaj chcieli wiedzieć, czy mają szczęśliwą datę urodzenia, by poślubić Drogą Ciocię.

Trumniarz udał się do wróżbity w Nieśmiertelnym Sercu, który chodził po wsi z różdżką. Według wróżbity, wszystkie znaki wskazywały, że małżeństwo będzie szczęśliwe. Droga Ciocia urodziła się w Roku Koguta, a ponieważ Chang był Wężem, stanowili niemal idealną parę. Staruszek powiedział, że Droga Ciocia ma także szczęśliwą liczbę linii w swoim imieniu (zapiszę tę liczbę, gdy tylko przypomnę sobie jej imię). Na dodatek miała na twarzy pieprzyk w pozycji jedenastej, obok wypukłości policzka, który wskazywał, że z jej posłusznych ust będą spływać same słodkie słowa. Trumniarz tak się ucieszył z wróżby, że dał wróżbicie sowity napiwek.

Najmłodszy Wuj poszedł do wróżbiarki w Ustach Góry, staruszki o twarzy bardziej pomarszczonej niż jej dłonie. Zobaczyła same nieszczęścia. Pierwszym złym znakiem był pieprzyk na twarzy Drogiej Cioci. Wróżbiarka powiedziała Wujowi, że jest w pozycji dwunastej i sięga w dół do ust, co oznacza, że w jej życiu zawsze będzie smutek. Kombinacja ich lat urodzenia również wykazywała niezgodność. Droga Ciocia urodziła się w Roku Ognistego Koguta, on w Roku Drewnianego Konia. Dziewczyna będzie na nim jeździć i powoli rozdziobywać jego grzbiet. Zniszczy go niezliczonymi żądaniami, wciąż nienasycona. A potem wyjawiła najgorsze. Ojciec i matka dziewczyny podali, że urodziła się szesnastego dnia siódmego księżyca. Ale wróżbiarka miała szwagierkę, która mieszkała niedaleko nastawiacza kości i wiedziała lepiej. Szwagierka słyszała krzyk nowo narodzonego dziecka nie szesnastego, ale piętnastego dnia, jedynego dnia, w którym duchom wolno wędrować po ziemi. Dziecko wydawało dźwięki wu – wu, wu – wu, nie jak istota ludzka, ale udręczona dusza. Wróżbiarka wyznała Wujowi, że dość dobrze zna dziewczynę. Często ją widywała spacerującą samotnie w dni targowe. Ta dziwna dziewczyna potrafiła szybko liczyć w głowie i kłócić się z kupcami. Była arogancka i niezwykle uparta. Była także wykształcona, ponieważ ojciec nauczył ją tajemnic ciała. I zbyt ciekawa, zbyt dociekliwa, za bardzo pragnęła chodzić własnymi ścieżkami. Być może była opętana. Wróżbiarka radziła Wujowi znaleźć inną kandydatkę. Małżeństwo z tą doprowadziłoby do katastrofy.

Najmłodszy Wuj dał staruszce więcej pieniędzy, nie jako napiwek, ale po to, by lepiej się zastanowiła. Wróżbiarka kręciła głową, lecz gdy dostała tysiąc miedziaków, coś jej przyszło na myśl. Kiedy dziewczyna się uśmiechała, co często się zdarzało, jej pieprzyk znajdował się w szczęśliwszej pozycji, numer jedenaście. Staruszka zajrzała do almanachu, aby odnaleźć godzinę narodzin dziewczyny. Dobre wieści. Godzina Królika oznaczała umiłowanie pokoju. Zuchwałość dziewczyny mogła więc być udawana. A resztki nieugiętości można z niej było wybić mocnym kijem. Później okazało się, że szwagierka staruszki była znaną plotkarką, skłonną do przesady. Aby jednak zapewnić szczęście przyszłemu małżeństwu, wróżbiarka sprzedała Wujowi talizman Stu Różnych Rzeczy, który był niezawodnym środkiem na złe duchy, złe daty, nieszczęścia i wypadanie włosów.

– Jednak nawet z talizmanem proszę się nie żenić w Roku Smoka. To zły rok dla Konia.

Pierwszą propozycję małżeństwa przyniosła swatka Changa, która przyszła do nastawiacza kości i opowiedziała mu o wszystkich dobrych znakach. Chwaliła trumniarza, że jako rzemieślnik pochodzący ze znanej rzemieślniczej rodziny cieszy się wielkim szacunkiem. Opisywała jego dom, jego skalne ogrody, stawy rybne, meble w licznych pokojach, najlepszy kolor drewna, fiolety głębokie jak świeży siniec. Jeśli idzie o posag, trumniarz pragnął okazać wielką wspaniałomyślność. Ponieważ dziewczyna będzie drugą żoną, nie pierwszą, pan Chang pyta, czy mogłaby wnieść w posagu słoiczek opium i słoiczek kości smoka? Wprawdzie to niewiele rzeczy, ale bezcennych, więc nie będą stanowić obrazy dla dziewczyny.

Nastawiacz kości zaczai rozważać tę propozycję. Starzał się. Co się stanie z córką po jego śmierci? Kto jeszcze zechciałby ją przyjąć pod swój dach? Była żywą i upartą dziewczyną. Nie miała matki, która nauczyłaby ją manier właściwych żonie. Gdyby miał sam wybierać zięcia, zapewne nie byłby to trumniarz, ale nie chciał stać na drodze córki do przyszłego szczęścia. Powiedział Drogiej Cioci o wspaniałomyślnej propozycji trumniarza.

Droga Ciocia parsknęła z oburzeniem.

– To brutal – oświadczyła. – Wolałabym jeść robaki niż zostać jego żoną.

Nastawiacz kości udzielił więc swatce Changa nieco niezręcznej odpowiedzi:

– Przykro mi – powiedział. – Moja córka zachorowała z rozpaczy na myśl, że miałaby opuścić najdroższego ojca.

Chang mógłby przełknąć kłamstwo, gdyby nie to, że tydzień później została przyjęta propozycja złożona przez swatkę Najmłodszego Wuja.

Kilka dni po ujawnieniu ich planów małżeńskich trumniarz przyjechał do Ust Góry i zaskoczył Drogą Ciocię, gdy wracała od studni.

– Myślisz, że wolno ci mnie obrażać, a potem śmiać mi się w nos?

– Kto kogo obraził? Prosiłeś, żebym została twoją drugą żoną, służącą pierwszej. Nie mam zamiaru zostać niewolnicą feudalnego małżeństwa.

Gdy próbowała odejść, Chang chwycił ją za szyję, mówiąc, że może jej skręcić kark, a potem nią potrząsnął, jak gdyby rzeczywiście mógł ją złamać niczym zimową gałązkę. Ale tylko rzucił nią o ziemię, przeklinając ją i intymne części ciała jej matki.

39
{"b":"101394","o":1}