Литмир - Электронная Библиотека

Na wierzchu torby leżało coś niebieskiego. Jupe pochylił się, żeby się temu przyjrzeć z bliska. To była wiatrówka. Dotknął jej. Torba przewróciła się i wiatrówka zsunęła się na podłogę, ukazując złożoną gazetę. Jupe przyjrzał się jej uważnie, nie dotykając.

Ktoś wyciął słowa z tytułu artykułu na pierwszej stronie! Jupe odczytał:

“… MIASTA TOKIO… Z PRZYJACIELSKĄ WIZYTĄ DO HUNTING-TON HARBOUR”.

Uzupełnił w myśli brakujące słowa, “ojciec” i “przybywa”, dwa pierwsze słowa listu porywacza.

– Hej, Jupe! – zawołał z kuchni Burnside. – Przez cały dzień będziesz kroił ten tort?

Jupe aż podskoczył. Wepchnął z powrotem wiatrówkę i oparł torbę o ścianę. Spiesznie wziął trzy kawałki tortu, położył je na papierowym talerzu i zabrał do kuchni.

– Dla pana nie nałożyłem – powiedział do Burnside'a.

– Dziękuję ci. Potrzebuję wsparcia, żeby wytrwać w moim postanowieniu.

Bob i Pete wzięli swoje porcje. Jupe wyciągnął spod kontuaru stołek i usiadł.

– Jak wam idzie z panną dziedziczką? – zapytał Burnside. – Macie już jakąś poszlakę? Odzyska ojca?

– Stara się, jak może, ale to niełatwa sprawa – odpowiedział Jupe. – Porywacz zażądał okupu w postaci czegoś, co nazywa książką biskupa. Marilyn nie wie, co to jest.

Bob i Pete przestali jeść. Pete nabrał tchu, żeby wypalić “ale my wiemy!”, powściągnął się jednak i powiedział:

– Przejrzeliśmy już dobre siedem milionów książek.

– I parę ton papierów – dodał Bob. – Pan Pilcher wszystko gromadzi, nigdy niczego się nie pozbywa.

Burnside zachichotał.

– Założę się, że większość tego wszystkiego nie warta jest złamanego grosza.

– Wybieramy się później do “Przystani centralnego wybrzeża” – powiedział Jupe. – Zna pan tę stocznię przy Bowsprit Drive? Trzymają tam jacht Pilchera w suchym doku. Nazywa się “Bonnie Betsy”. Pani Pilcher zasugerowała nam, żeby tam poszukać książki. Przypuszczalnie jacht będzie zawalony rupieciami, tak samo jak dom.

– Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej – Burnside spojrzał w stronę drzwi za Jupe'em. – Ramon, chodź tutaj, mam pieniądze dla ciebie.

Jupe się odwrócił. W progu stał czarnowłosy pomywacz z przyjęcia. Skinął głową chłopcom i podszedł do Burnside'a po swoją kopertę.

– Skończyliście? – zapytał Jupe przyjaciół, przetykając ostatni kęs tortu.

Pete i Bob dojedli szybko swoje porcje. Pożegnali się z Harrym Burnside'em, zawołali “do widzenia” do Ramona, który wszedł do spiżarni, żeby też uciąć sobie kawałek tortu, i wyszli tylnymi drzwiami.

Minęli ciężarówkę Burnside'a, zaparkowaną w alejce na zapleczu, doszli do ulicy i przeszli na drugą stronę. Dopiero wtedy Jupe się obejrzał.

– Teraz wytłumacz, co znaczyło to całe gadanie – powiedział Bob.

– Właśnie – przyłączył się do niego Pete. – Dlaczego wygadałeś się przed Burnside'em o książce biskupa? Wiesz o czymś, o czym my nie wiemy?

– W spiżami stała plastykowa torba. Od Becketa. Tym domem towarowym zarządza Ariago. Nie miałoby to znaczenia, gdyby nie to, że w torbie była gazeta z wyciętymi z tytułu artykułu słowami.

Bob wciągnął powietrze.

– List porywacza!

– Właśnie – przytaknął Jupe.

– Burnside? – zdumiał się Pete. – Burnside jest porywaczem? Nie wierzę. Prędzej bym uwierzył, że mój dziadek jest Drakulą!

– Wiem – Jupe się zasępił. – Wydaje się to niemożliwe, a jednak widziałem gazetę. Jak nie wierzyć w coś, co się widziało?

– Zastawiasz więc na niego pułapkę – powiedział Bob.

– Tak jest. Dałem mu do zrozumienia, że książka może się znajdować na jachcie. Teraz zobaczymy, co zrobi.

– Jeśli mamy go śledzić – powiedział Pete – potrzebujemy samochodu, i to natychmiast! Jupe skinął głową.

– Ray Estava powiedział, że chce nam pomóc. Damy mu sposobność.

ROZDZIAŁ 14. Jupe zmienia zdanie

Ray Estava przybył na wezwanie w piętnaście minut. Przyjechał szarym, zniszczonym sedanem z zardzewiałymi zderzakami i kilku wgnieceniami po bokach.

– Pożyczyłem samochód od sąsiada – wyjaśnił. – Jest tak niepozorny, że nikt nie zwróci na nas uwagi. Kogo śledzimy?

– Harry'ego Burnside'a – powiedział Jupe. – Tutaj się mieści jego zakład. Za chwilę powinien stąd wyjść.

– Burnside'a? – zdumiał się Estava. – On jest w to wmieszany? Ależ to wyjątkowo miły człowiek!

– Wiem, trudno w to uwierzyć – przyznał Jupe – ale widziałem dowód rzeczowy… patrzcie, idzie!

Harry Burnside zamykał właśnie tylne drzwi swojego zakładu.

Ray uruchomił silnik samochodu.

Burnside wsiadł do ciężarówki i wolno ruszył. Chłopcy skurczyli się na siedzeniach samochodu, chowając głowy jak najniżej. Burnside zatrzymał ciężarówkę na końcu alejki, spojrzał w prawo i lewo i skręcił w ulicę, kierując się na szosę nadbrzeżną.

Estava odczekał, aż ciężarówka trochę się oddali i ruszył za nią.

Na skrzyżowaniu z szosą Burnside musiał się zatrzymać na czerwonym świetle. Estava zwolnił i przepuścił jakąś furgonetkę między siebie a ciężarówkę Burnside'a.

– Dobry jest pan w tym – powiedział Pete z podziwem.

– Widziałem dużo filmów szpiegowskich – odparł Estava.

Światła się zmieniły. Wjechali na szosę, skręcając na północ w stronę Bowsprit. Gdy się zbliżali do skrzyżowania, Jupe natężył uwagę. Ale ciężarówka minęła Bowsprit i pomknęła dalej szosą.

– Hej! – wykrzyknął Bob. – Tego nie było w scenariuszu!

Jupe nic nie odpowiedział.

Przy Chaparral Canyon Burnside zwolnił i skręcił w prawo. Kawałek dalej był kompleks budynków mieszkalnych. Burnside zahamował przed wejściem do jednego z nich nacisnął dzwonek. Estava wyminął go i zatrzymał samochód na następnym rogu.

Przez tylną szybę samochodu chłopcy zobaczyli, jak Burnside wchodzi do budynku. Po kilku minutach ukazał się w towarzystwie ładnej dziewczyny o długich, ciemnych włosach. Wsiedli do ciężarówki i zawrócili na szosę.

– Nie wybiera się do stoczni – stwierdził Bob. – W każdym razie nie dzisiaj.

Nie mylił się. Burnside pojechał na południe do przystani del Rey, gdzie wysiedli z dziewczyną i poszli do restauracji.

– Widzicie? – powiedział Ray. – Po prostu zaprosił swoją dziewczynę na kolację. Nie jestem tym zaskoczony. To nie jest przestępca. Gdyby pojechał do tej stoczni, dostałbym chyba ataku serca!

W tym czasie Burnside zatrzymał się przy wejściu do restauracji i przytrzymał drzwi wchodzącej w nie dziewczynie. Był zwrócony tyłem do chłopców obserwujących go z samochodu i nagle Jupe przypomniał sobie Jeremy'ego Pilchera, stojącego na progu swojej kuchni. Przez moment oczyma wyobraźni znowu ujrzał twarz pomywacza Ramona, odwracającego głowę i patrzącego na Pilchera. W myślach dźwięczały mu słowa Estavy – atak serca.

– Och! – Jupe pacnął się pięścią w czoło. – Co za dureń ze mnie! Oczywiste, że to nie Burnside! To nie może być on. Teraz sobie przypominam. Pilcher wszedł do kuchni, żeby urządzić awanturę o rozbitą szklankę i w tym momencie wszystko się zaczęło!

Urwał i zamknął oczy dla lepszej koncentracji.

– Harry Burnside był wtedy w kuchni. Nakładał jedzenie na półmiski, a ten cały Ramon stał przy zlewie z rękami w mydlinach. Do tej chwili nie istniał żaden plan porwania. Mogę za to dać głowę. Pilcher był absolutnie bezpieczny i… nagle znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Co więcej, sam dobrze o tym wiedział. Widziałem, jak to się stało, a nie zrozumiałem, co się właściwie dzieje.

Bob pochylił się ku niemu.

– Czego nie zrozumiałeś? Co się stało?

– Pamiętasz, jaki Pilcher był wściekły? Pokrzykiwał, a Marilyn starała się go uspokoić. Potem Ramon popatrzył na niego i wypuścił talerz z ręki. Pilcher mato nie dostał ataku serca.

– Nic w tym niezwykłego – powiedział Ray. – Stłuczenie czegokolwiek niemal zabijało starego sknerę. Zwłaszcza kiedy musiał zapłacić za szkodę.

– Nie to było jednak powodem tego szoku – podjął Jupe. – W momencie, gdy talerz się roztrzaskał, Pilcher po raz pierwszy naprawdę zobaczył Ramona. Ramon na niego patrzył. Pilcher stał do mnie tyłem i nie widziałem jego twarzy, ale widziałem twarz Ramona. Pomyślałem wtedy, że Ramon zląkł się Pilchera. Myliłem się. To nie strach widziałem w jego twarzy. To była nienawiść. Patrzył na Pilchera jak na robaka, którego chciał rozdeptać! Bo go rozpoznał. Oni się znali przedtem. I Pilcher rozpoznał Ramona. Dlatego dostał ataku!

19
{"b":"100823","o":1}