Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– No! – warknął Oouroo, nie mogąc poradzić sobie z erkaemem na śliskiej rurze. – Maybe Not? Pamiętasz tego psa spod… – nagle Oouroo osunął się na rurze, zwalając Maybe Not, która wspinała się za nim.

– Daj se spokój ze wspominkami! – kobieta klęła, masując plecy. – Ale on walił owce!

– A ja mam okres i ktoś mi każe wspinać się z toną sprzętu na plecach… Oouroo, wpierniczę ci bagnet w dupę, co?

– Spadaj, Maybe Not!!! – erkaemista zaczął jednak wspinać się szybciej. – A pamiętasz, jak facet załatwił tego szefa brygady…

Przerwał nagle, bo był już na powierzchni Toy przystawiła mu do skroni lufę Colta Springfielda.

– Nigdy w życiu nie waliłam owiec – wysyczała.

– Pewnie, że nie – wzruszył ramionami. – Przecież jesteś dziewczyną. – Pociągnij spust! Pociągnij spust, piesek!!! – krzyknęła Maybe Not, gramoląc się na górę. – Zapłacę za gnojka do wspólnej kasy…

– Nie szczekać – następny był Dante. Rozejrzał się wokół. – Nagana, żołnierzu – warknął na Toy. – Nagana, żołnierzu – uśmiechnął się do Caddilaca. – Nagana… – opieprzył Mobutu. – Oouroo, chciałbym tu widzieć jakieś zabezpieczenie. Maybe Not, może byś się tak zajęła zwiadem, oczywiście jeśli nie masz akurat w planach wymiany podpasek. Hot Dog, ty "pratiwpołożno" -popisał się znajomością rosyjskiego.

Żołnierze rozbiegli się do swoich zadań. Nakładali w biegu chińskie noktowizory. Nie żeby tu było przesadnie ciemno, ale noktowizor można było przestawić na podczerwień, a to pozwalało szybko wykryć wszystko, co żyje.

– Pięć obiektów na godzinie szóstej! Jeden obiekt na godzinie czwartej, druga ćwiartka na górze, dużo obiektów na dwunastej, lewo góra, poruszają się… – posypały się meldunki. Strasznie ciężko było określić kierunek we wnętrzu gigantycznego walca.

"Pana Browna" i trzech inżynierów wyciągnięto na linie. – Gdzie teraz? – zapytał Dante.

Jeden z inżynierów usiłował wyzerować żyroskopowy system naprowadzania. Potem niezbyt pewnie wskazał kierunek.

– Dawać mi tu psa!!! – zawyła nagle Maybe Not do mikrofonu. – Dawać tu psa, szybko!!!

Toy runęła biegiem, nie czekając na rozkaz dowódcy. Nie wiedziała, co oznacza jej jedna dotychczasowa nagana, ale… chyba nie wysoką premię. – Niżej łeb!!! – opieprzono ją w słuchawkach.

Schyliła się, a potem zaczęła pełznąć przez spore pole dojrzałej pszenicy. Dotarła do Maybe Not i Mobutu leżących przed przydrożnym rowem. Nie wystawiały głów z pszenicy, dla noktowizorów nie była to przeszkoda.

– Kurde – Mobutu zaczęła montować na twarzy Toy jakieś urządzenie. = Dante jest genialny…

– Jaja se robisz? – warknęła Maybe Not.

– Tylko on mógł skądś wytrzasnąć tego piekielnie dobrze wyszkolonego maluszka – palnęła przyjacielsko Toy w głowę. Murzynka miała ze dwa metry wzrostu. Głowa Toy odskoczyła jak walnięta kafarem.

– Aaaa… tak. Psy to on umie wyszukać – lekki kuksaniec w wątrobę. Jezu… Maybe Not miała jakiś metr dziewięćdziesiąt i mięśnie jak mężczyzna. Wątroba zaczęła rwać momentalnie. Skąd Dante bierze te wielkie babska???

– OK. Ktoś idzie drogą… – Mobutu skończyła okręcać jej taśmę wokół głowy. Przykleiła wizjer urządzenia do jej okularów. – Jesteś mała, więc pójdziesz pierwsza, żeby go nie wystraszyć. Tu w wizjerze będziesz miała wszystkie wykresy. Zobaczysz, czy kłamie, czy się boi i w ogóle, co z nim…

– No. Zapierdalaj pies.Obie popchnęły ją naraz. O mało nie przeleciała nad rowem. – Spoko, słaniamy cię. Wyszła na drogę.

– Tu Clash – rozległo się w słuchawkach. – Jestem po drugiej stronie, piesku – szepnął uspokajająco. – Powiedz tylko słowo, a on rozpylony będzie na pojedyncze atomy… – zażartował.

Dopiero teraz zauważyła człowieka, o którym mówili tamci. Niezbyt wysoki mężczyzna, ubrany w coś, co wydało jej się długim płaszczem, szedł w jej kierunku. Na ramieniu miał wielki drąg z przyczepionym nakońcu kawałkiem metalu o kształcie księżyca w ostatniej kwadrze. Gdzieś już widziała coś takiego… Na jakimś filmie. Nie mogła sobie przypomnieć.

Mężczyzna też ją zauważył. Co najmniej trzy wykresy podskoczyły na maksimum w wizjerze. Strach 100%. Adrenalina 100%. Mocznik 100%. Jeeeezzzuuuu… Facet najwyraźniej był przestraszony do granic możliwości. Uśmiechnęła się, ale niczego nie widział zza jej mikrofonu i tego piekielnego, europejskiego urządzenia, które miała przyklejone na twarzy.

Zarepetowała kałasznikowa. Drgnął. Puściła broń na pasek i pokazała mu puste dłonie.

– Spokojnie, Maluszek – szeptał uspokajająco Clash w słuchawkach. – Jak tylko kichnie, to go rozpylę… Spokojnie, piesku!

Mężczyzna na drodze miał jakieś czterdzieści – czterdzieści pięć lat. Widać było, że jest silny, wytrenowany, niezbyt inteligentny. Nagle drgnęła, bo przypomniała sobie, co to jest… ten drąg z metalowym ostrzem. To kosa!

– Strzelać piesku: – szepnął Clash. – Nie.

Zrobiła kilka kroków, ciągle pokazując tamtemu puste dłonie. Wykresy w wizjerze skakały, pokazując coraz to nowe wartości. Facet był naprawdę śmiertelnie przerażony.

– Powiedz coś, piesek – szepnęła Mobutu. – Kim jesteś?

Mężczyzna zrobił ruch, jakby chciał się rzucić do ucieczki.

– Clash! Nie strzelaj! – krzyknęła Toy. – Mobutu, Maybe Not, spokojnie…

Mężczyzna na drodze powiedział coś w śpiewnym języku. – Nie rozumiem. Znasz angielski?

Powiedział coś. Nagle rozpoznała… To był angielski. Dziwny, śpiewny, z akcentem, przy którym trudno było wychwycić znaczenie słów. On spytał "Kim jesteś?". Tak jak ona. Ale się nie rozumieli.

– Jestem Toy – powiedziała wyraźnie i powoli. To było idiotyczne, ale na nic innego nie wpadła.

– "Zabawka"? – spytał. Równie powoli i wyraźnie. Wychwyciła sens. – Nie. To tylko ksywa – wykresy europejskiego urządzenia pokazały jej, że on nic nie rozumie. – Takie imię.

– Cześć, Toy – powiedział. – Cześć.

Zrobiła krok do przodu.

– Możesz zrobić jeszcze trzy – szepnął Clash w słuchawkach. – Potem wejdziesz mi na linię ognia.

– Ty chłop? – spytał mężczyzna. – Nie. Baba.

Facet na drodze roześmiał się nagle. Toy słyszała w słuchawkach ciche westchnienie. Któraś, Mobutu albo Maybe Not, o mało nie odpaliła całej serii.

– Pytalem, czy… – usiłował mówić powoli i wyraźnie. – Pytałem, czy ty z chłopskiej rodziny…

– Aaaaa… – domyśliła się. Jezu. Chłopi i szlachcice w wielkim walcu wirującym powoli w kosmosie? Wieśniacy z kosami we wnętrzu monstrualnego pojazdu napakowanego najnowszą elektroniką, jaką tylko zna cywilizacja na Ziemi… – Nie. Nie wiem… Jestem żołnierzem.

Mężczyzna ukląkł nagle na drodze. – Spokojnie Clash!!! – warknęła.

– Pani… Co rozkażesz?

– Mmmm… Nie przestrasz się – powiedziała powoli. – Teraz z krzaków wyjdą moi koledzy i koleżanki. Nie ruszaj się lepiej… Oni są trochę zdenerwowani.

Wykresy powiedziały jej, że tamten niewiele zrozumiał. Pierwsi wypadli z krzaków inżynierowie, potem "pan Brown" i, powoli, reszta oddziału. Teren nie był jeszcze rozpoznany ani zabezpieczony.

– Co to jest? – szepnął "pan Brown".

– Chyba "kto" – sprostował jeden z inżynierów.

– Co tu się stało? – perorował "pan Brown". – Nie mam pojęcia, jak mogło dojść do czegoś takiego.

Wykresy w europejskim urządzeniu, które Toy miała ciągle przyklejone do twarzy, powiedziały jej, że "pan Brown" kłamał jak najęty. Ale fajna zabawka!!! Ale jaja!!!

Dante pieklił się nad żołnierzami. Potem też podszedł do klęczącego

chłopa. – Niczego się chyba nie dowiemy – mruknął. – Nie mam żadnego pomysłu, jak zacząć…

Europejskie wykresy powiedziały: Kłamstwo 100%! Dante łgał. Ale jaja!!! Ale fajna maszynka!!!

– Co tu się mogło stać? – "pan Brown" potrząsał głową. – jestem jak dziecko we mgle…

Kłamstwo 100%. Adrenalina 20%. Mocznik 34%. – Nie wiem – powiedział Dante.

Kłamstwo 73%. Adrenalina 2%. Mocznik 10%.

– Spróbujmy dotrzeć do komputera – powiedział jeden z inżynierów. – Wiem, gdzie jest.

Prawda 30%. Adrenalina 72%. Mocznik 19%.

9
{"b":"100638","o":1}