Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Dzięki – uśmiecha się Andżela dość mętnie, jak rzadko zmieniana woda w rybkach akwariowych. Jakiej słuchasz muzyki?

Każdej po trochu – odpowiada Natasza patrząc z góry i boję się przez chwilę, czy nie ześwirowała, nie weźmie kolumnę od wieży i jej nie spuści na twarz.

Ale smutnej czy wesołej? – nalega Andżela, nie wiedząc o zagrożeniu.

Może tak. a może nie – mówi Natasza, boję się, że zbiera ślinę, by omylać Andżelę. Różnej. I wolnej, a czasem i szybkiej.

A z szybkiej jaką lubisz? – docieka Andżela. podpierając się łokciem i wtedy dobiega z niej charkot, kaszlenie i wypluwa w powietrze pokaźną białą chmurę pyłu czy pudru.

Różną, przeważnie najbardziej to lubię teledyski – mówi na to Natasza. Ale nie że śpiewają jakieś kurwieńcze lesby, że jak je ktoś w tej chwili nie przerżnie, to się zesikają. Tylko ja wolę jak mężczyźni śpiewają. Na przykład hip hop, piosenki angielskie o tym, że dzieje się terror, że żyjemy tu w getto, no.

Też to lubię – mówi Andżela. A jakie czytasz książki? Po czym dodaje: albo gazety?

Natasza na to odpowiada: ha, dużo by mówić. Wszystkie po trochu. Program tele. Telegazeta. Trochę takie przygodowe, Conan Niszczyciel, Conan Barbarzyńca, Conan sam w wielkim mieście, to całą serię przeczytałam kiedyś. Plakaty lubię. Dowcipy. Kawały. Programy.

To fajnie – mówi Andżela. Zupełnie jak ja. A lubisz się odchudzać?

Na to Natasza jakby przegląda na oczy, zastyga na chwilę, po czym nachyla się raptowanie nad Andżela tak, że Andżela przestaje móc zwyczajnie oddychać i cień fioletowy z oczu Nataszy sypie jej się pod powieki. Nie wiem za bardzo, co robić, by Natasza nie poczuła się urażona, bo ona czuje się w moim domu swobodnie i może chce z Andżela po prostu bliżej porozmawiać.

Kto ci, kurwa, płaci? – mówi Natasza do ust Andżeli. Gadaj, kurwa. Już. Raz dwa.

Ale że za co? – mówi płaczliwie Andżela ze zdziwieniem, gdyż jest nagle całkowicie zdziwiona, jakby chce całą sytuację wyjaśnić.

Za informacje, kurwa, o mnie – mówi jej Natasza do ust.

Że jakie informacje? – szepcze Andżela.

Nie pytam czy informacje, tylko pytam kto, kurwa, słuchaj pytań. Jak skłamiesz, to nie żyjesz. Kto ci płaci? Moskwa?

Weź ją nie zabij, okej? – mówię do Nataszy spokojnie. A ty, Silny, zwal sobie konia – mówi ona, podnosi się i podchodzi do mnie. Że aż robię unik, gdyż boję się tej dziewczyny szorstkiej i oschłej. Co kurwa, Silny? Może ty stoisz za tym, że mi twoja dupa robi przesłuchanie, a jak się teraz obrócę to ona wyciągnie latareczkę i mi zaświeci prosto do oka? My tu gadu gadu, pogoda ładna z przejaśnieniami, kultura i literatura piękna, a ona wtenczas zadzwoni na komórkę do Zdzisława Sztorma i wszystko zaśpiewa ruskiemu wywiadowi, każde me słowo plus jeszcze swoje własne w tym temacie impresje? Co? kto za tym stoi, gadaj. Lewy? Wargas?

Znasz Zdzisława Sztorma? – rozpogadza się z miejsca Andżela

Jasne. To znaczy niby nie znam. Ale jakbym chciała, to bym znała mówi Natasza, poczym zwraca się do mnie – nie mówiłeś jej, Silny?

Ze co jej nie mówiłem? – pytam, bo gubię wątek.

No że ma dać dupy Sztormowi, a kasa do podziału? mówi Natasza.

Nie, nie mówiłem – odpowiadam zgodnie z tym, jaka jest prawda.

Okej, jak nie mówiłeś, to ja powiem rozchmurza się Natasza i zapomina o całej sprawie z wywiadem. No to słuchaj, jest taki projekt. Trochę Silnego i trochę mój. Taki projekt, więc lepiej słuchaj i notuj dobrze. Bo inaczej bez tego Miss Dnia bez Ruska nie zostaniesz i nawet sobie bułki suchej w grillu nie kupisz. Ja zresztą też, co więc jedziemy na jednym wózku. Jest tak. Teraz za tę kaskę, co masz w torebce, bujamy się taksówką do Sztorma. Spokojnie, na pełnym luzie, może starczy, a do połowy drogi na pewno, a potem to już się zagada. Adres jest na długopisie, co masz w torebce. Idziemy tam, bajerujemy go. Że niby, że jesteśmy z organizacji animacji ekologicznej i czy da nam kasę na ochronę zwierząt polskich przed zagładą przez Ruskich. Mamy ze sobą różne pisma, różne pieczątki, teczki. Wtedy on mówi, że nie da, gdyż jest w długach, interes mu nie idzie, recesja, bezrobocie, „Gazeta Wyborcza”. Wtedy ja wychodzę, mówię, że muszę wyjść się wysikać czy zrzygać, to już nieważne, możliwości jest dużo, że właśnie dostałam okresu albo coś i jak nie wyjdę natychmiast, to zachujam mu jego śliczny fotelik. I tu jest twoja rola, twój gwóźdź programu. Wszystko pięknie, nachylasz się, wysuwasz język. Mówisz mu wiersz o zwierzętach. Nie musi być jakiś szczególnie romantyczny, może być zwykły, ale ważne, że na pamięć. Wtedy on cię rozbiera i cię bierze, i kasa jest nasza.

Andżela patrzy na Nataszę z nieskrywanym podziwem, zachwytem. Skąd wiesz o organizacji animacji ekologicznej? – pyta rozmarzona zupełnie, wzruszona.

Natasza ani mrugnie okiem, skąd to wie, chociaż oboje to wiemy, skąd ona to wie.

Czytałam w telegazecie czy jakiejś krzyżówce panoramicznej, już nie pamiętam, lecz to nieważne.

Naprawdę? Świat jest tak mały. Nie chcę się chwalić, ale ja jestem prezesem tej organizacji – mówi Andżela zachwycona. Walczymy o emancypację i uwolnienie zwierząt, o ich własny głos w tej sprawie.

No to nie ma problemu – mówi Natasza zadowolona. Tylko czy wiersz jakiś znasz. Nie musi być o zwierzętach, byle był wiersz po prostu.

Oczywiście – uśmiecha się Andżela i od jej zębów, co są rozsadzone rzadko i dość nieregularnie niczym nagrobki na cmentarzu, roznosi się blask trupiego szczęścia – mogłabym nawet powiedzieć któryś ze swoich utworów.

Tutaj zupełnie jak gdyby ożywiona wstaje i obciera z ust i sukienki białe naloty i osady, po czym mówi tak: Na przykład taki. Robertowi. To znaczy trzy gwiazdki, ale Robertowi. Rozumiecie. Jak gdyby dla Roberta, bardzo osobiste, chociaż on nigdy tego już nie przeczyta.

I wtedy ona mówi pochyłą czcionką. Dużo słów, co nie wszystkie jestem w stanie ogarnąć, zrozumieć, czy mają sens oraz rym. Ona mówi do nas tak, patrząc raz to na mnie, raz to na Nataszę: oto epitafium dla zmarniałego człowieka, twoje bezwładne ręce milczą w kieszeniach. Jeśli chcesz wiedzieć, nigdy nas nie było. Jeśli chcesz wiedzieć, teraz też nas nie ma. To jest minuta ciszy po nas. I jeśli nawet się kochamy, to tylko oddzielnie. Jesteś tak bardzo egoistyczny, że sam siebie tylko bierzesz.

Świetne – mówi Natasza i z uznaniem kręci głową, i jeszcze mnie szturcha, bym coś pochwalił od siebie – ale mu żeś napisała, to był pedał zwykły przecież, skurwiały impotent. Jakbym miała taki talent, to też bym tak napisała, taki sam identyczny jak twój wiersz. Lolowi. I bym podpisała inaczej. Blokus Natasza. Nienawidzę cię, trzepiący się dewiancie, nie będę z tobą. Ale do rzeczy. Teraz jakiś sztapel o zwierzętach i w drogę.

O zwierzętach? – mówi z frustracją Andżela i chwilę się zastanawia. O zwierzętach nic nie mam, chyba, że o zlepionym kołtunie skrzydeł, jest to smutne i można to podciągnąć pod kategorię ptaki. Odnośnie tych skrzydeł właśnie zlepionych, jest to bardzo smutne.

Patrzymy z Natasza po sobie niczym komisja do spraw konkursu o zwierzętach, co myślisz, Silny? – mówi ona. Ja myślę tyle, żeby sobie stąd już poszły, bo chce mi się żreć, a te tu siedzą i rozprawiają o literaturze. Ale tego przecież nie mówię, że to myślę. Ja nic nie myślę – wyznaję, wstając. Na mój gust jest dobrze, szczególnie możesz podkreślić, że to do Roberta. To Sztorma powinno do reszty rozkleić w sprawie tej ekologii, bo to jego syn.

Okej, to idziemy – mówi Natasza i chwyta Andżeli torebkę.

Ale gdzie idziemy? – pyta nagle Andżela z przestrachem, spoglądając na swą torebkę i sukienkę czarną w białe kropki. Natasza wtedy widać, iż wytrzymuje resztkami sił.

Do zoo na protestację antypolityczną, wiesz? Oddajcie zwierzęta z powrotem. Zostawcie nasze żubry. Uwolnijcie dozorców.

Poczym łapie Andżelę pod ramię i ciągnie ją do drzwi. Ja drepczę za nimi, bo chce mi się sikać. Stop – odwraca się wtem do mnie Natasza – a ty dokąd? Ja stoję i nie wiem, co na to powiedzieć, bo niby że co, sikać już zabronione?

25
{"b":"100384","o":1}