Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Na północ pociągnęli uczeni, którzy wierzyli w swe teorie, choć teorie te okrzyczano za nierealne i wariackie. Technicy i konstruktorzy, przekonani, że wbrew powszechnej opinii da się jednak zbudować wykoncypowane przez uczonych maszyny i urządzenia. Czarodzieje, dla których stosowanie magii do stawiania falochronów nie było świętokradczym despektem. Kupcy, dla których perspektywa rozwoju obrotu zdobią była rozsadzić sztywne, statyczne i krótkowzroczne granice ryzyka. Rolnicy i hodowcy, przekonani, że nawet z najgorszych gruntów można zrobić dające urodzaj pola, że zawsze da się wyhodować odmiany zwierząt, którym dany klimat służy.

Na północ pociągnęli także górnicy i geologowie, dla których surowość dzikich gór i skał Koviru stanowiła nieomylny sygnał, że jeśli na wierzchu taka bieda, to pod spodem musi być bogactwo. Natura kocha bowiem równowagę.

Pod spodem było bogactwo.

Minęło ćwierć wieku — i Kovir wydobywał tyle kopalin, ile Redania, Aedirn i Kaedwen razem wzięte. Wydobyciem i przeróbką rud żelaza Kovir ustępował tylko Mahakamowi, ale do Mahakamu szły z Koviru transporty metali służących do wykonywania stopów. Na Kovir i Poviss przypadała ćwiartka światowego wydobycia kruszców srebra, niklu, ołowiu, cyny i cynku, połowa wydobycia kruszców miedzi i miedzi rodzimej, trzy czwarte wydobycia kruszców manganu, chromu, tytanu i wolframu, tyleż wydobycia metali występujących tylko w postaci rodzimej: platyny, ferroaurum, kryobelitu i dwimerytu.

I ponad osiemdziesiąt procent światowego wydobycia złota.

Złota, za które Kovir i Poviss kupowały to, co na Północy nie rosło i nie chowało się. I to, czego Kovir i Poviss nie produkowały. Nie dlatego, że nie mogły czy nie umiały. Nie opłacało się. Rzemieślnik z Koviru czy Poviss, syn lub wnuk przybyłego tu z tobołkiem na plecach imigranta, zarabiał teraz czterokrotnie więcej niż jego konfrater w Redanii czy Temerii.

Kovir handlował i chciał handlować z całym światem, na coraz większą skalę. Nie mógł.

Królem Redanii został Radowid III, którego z Radowidem Wielkim, jego pradziadem, łączyło imię — a także chytrość i skąpstwo. Król ten, przez pochlebców i hagiografów nazywany Śmiałym, a przez wszystkich innych Ryżym, zauważył to, czego przed nim nikt jakoś zauważać nie chciał. Dlaczego z gigantycznego handlu, który prowadzi Kovir, Redania nie ma ani szeląga? Przecież Kovir to tylko nic nie znaczące hrabstwo, lenno, mały klejnocik w redańskiej koronie. Czas, by kovirski wasal zaczął służyć suzerenowi!

Zdarzyła się po temu świetna okazja — Redania miała zatarg graniczny z Aedirn, chodziło jak zwykle o Dolinę Pontaru. Radowid III zdecydowany był wystąpić zbrojnie i zaczął się do tego przygotowywać. Promulgował specjalny podatek na cele wojenne, nazwany "pontarską dziesięciną". Mieli go zapłacić wszyscy poddani i wasale. Wszyscy. Apanaż kovirski również. Ryży zacierał ręce — dziesięć procent od dochodów Koviru, to było coś!

Do Pont Vanis, o którym mniemano, że to mały gródek z drewnianym ostrokołem, udali się redańscy posłowie. Gdy wrócili, zakomunikowali Ryżemu zaskakujące wieści.

Pont Vanis nie jest gródkiem. Jest ogromnym miastem, letnią stolicą królestwa Koviru, którego władca, król Gedoyius, śle niniejszym królowi Radowidowi odpowiedź następującą:

Królestwo Koviru nie jest niczyim wasalem. Pretensje i roszczenia Tretogoru są bezzasadne i opierają się na martwej literze prawa, które nigdy nie miało mocy. Królowie z Tretogoru nigdy nie byli suwerenami władców Koviru, bo władcy Koviru — co łatwo sprawdzić w annałach — nigdy nie płacili Tretogorowi trybutu, nigdy nie pełnili wojennych służebności, a co najważniejsze — nigdy nie byli zapraszani na uroczystości świąt państwowych. Ani żadnych innych.

Gedovius, król Koviru — przekazali posłowie — żałuje, ale nie może uznać króla Radowida za seniora i suzerena, ani tym bardziej płacić mu dziesięcin. Nie może też tego uczynić nikt z kovirskich wasali ani arierwasali, podlegających wyłącznie pod kovirski seniorat.

Jednym słowem: niechże Tretogor pilnuje swego nosa i nie wtyka go w sprawy Koviru, niezawisłego królestwa.

W Ryżym wezbrał zimny gniew. Niezawisłe królestwo? Zagranica? Dobrze. Postąpimy z Kovirem jak z domeną cudzoziemską.

Redania i poduszczone przez Ryżego Kaedwen i Temeria zastosowały wobec Koviru retorsyjne cła i bezwzględne prawo składu. Kupiec z Koviru, ciągnący na południe, musiał, chciał czy nie chciał, cały swój towar wystawić na sprzedaż w którymś z redańskich miast i sprzedać go — lub zawrócić. Ten sam przymus spotykał kupca z dalekiego Południa, zmierzającego do Koviru.

Od towarów, które Kovir transportował morzem, nie zawijając do redańskich czy temerskich portów, Redania zażądała zbójeckich ceł. Statki kovirskie, rzecz jasna, płacić nie chciały — płaciły tylko te, którym nie udało się uciec. W rozpoczętej na morzu zabawie w kotka i myszkę rychło doszło do incydentu. Patrolowiec redański próbował aresztować kovirskiego kupca, zjawiły się dwie kovirskie fregaty, patrolowiec spłonął. Były ofiary.

Miarka się przebrała. Radowid Ryży postanowił nauczyć moresu nieposłusznego wasala. Czterotysięczna armia Redanii sforsowała rzekę Braa, a ekspedycyjny korpus z Kaedwen wkroczył do Caingom.

Po tygodniu dwa tysiące ocalałych Redańczyków forsowało Braa w drugą stronę, a nędzne niedobitki kaedweńskiego korpusu wlokły się do domu przełęczami Gór Pustulskich. Wyjawił się kolejny cel, któremu posłużyło złoto pomocnych gór. Stałą armię Koviru stanowiło dwadzieścia pięć tysięcy zaprawionych w bojach — i rozbojach — zawodowców, ściągniętych z najdalszych zakątków świata kondotierów, bezgranicznie wiernych kovirskiej koronie za niebywale szczodry żołd i zagwarantowaną kontraktem emeryturę. Gotowych na każdy hazard dla niebywale szczodrej premii, wypłacanej za każdą wygraną bitwę. Tych bogatych żołnierzy wiedli zaś do boju doświadczeni, zdolni — i obecnie bardzo bogaci — dowódcy, których Ryży i król Benda z Kaedwen znali świetnie — byli to ci sami, którzy wcale nie tak dawno służyli w ich własnych armiach, ale niespodziewanie przeszli w stan spoczynku i wyjechali za granicę.

Ryży nie był głupcem i umiał uczyć się na błędach. Uśmierzyl buńczucznych generałów domagających się krucjaty, nie dał ucha kupcom żądającym głodowej blokady, ugłaskał Bendę z Kaedwen, żądnego krwi i zemsty za zagładę swej elitarnej jednostki. Ryży zainicjował rokowania. Nie powstrzymało go nawet upokorzenie, gorzka pigułka, którą przyszło przełknąć — Kovir godził się na rozmowy, ale u siebie, w Lan Exeter. Koza musiała przyjść do woza.

Płynęli wówczas do Lan Exeter jak petenci, pomyślał Dijkstra, otulając się płaszczem. Jak uniżeni suplikanci. Zupełnie jak ja dzisiaj.

Redańska eskadra wpłynęła do Zatoki Praksedy i skierowała się ku kovirskiemu wybrzeżu. Z pokładu flagowego okrętu «Alata» Radowid Ryży, Benda z Kaedwen i towarzyszący im w roli mediatora hierarcha Novigradu ze zdumieniem przyglądali się wybiegającym w morze falochronom, nad którymi wznosiły się mury i krępe basteje fortecy strzegącej dostępu do miasta Pont Vanis. A płynąc od Pont Vanis na pomoc, w stronę ujścia rzeki Tango królowie widzieli porty przy portach, stocznie obok stoczni, przystanie obok przystani. Widzieli las masztów i kłującą oczy biel żagli. Kovir, jak się okazywało, miał już gotowe remedium na blokady, retorsje i wojny celne. Kovir był ewidentnie gotów do panowania nad morzami.

"Alata" wpłynęła w szerokie ujście Tango i rzuciła kotwicę w kamiennych szczękach awanportów. Ale królów, ku ich zdziwieniu, czekała jeszcze jedna podróż wodą. Miasto Lan Exeter nie miało ulic, lecz kanały. W tym będący główną arterią i osią metropolii Wielki Kanał, wiodący od portu wprost do monarszej rezydencji. Królowie przesiedli się na galery, udekorowane szkarłatno-ztotymi girlandami i herbem, na którym Ryży i Benda ze zdumieniem rozpoznawali redańskiego orła i kaedweńskiego jednorożca.

Płynąc Wielkim Kanałem, królowie i ich świta rozglądali się i zachowywali milczenie. Właściwie należałoby powiedzieć, że ich zatkało. Mylili się, sądząc, że wiedzą, co to jest bogactwo i przepych, że nie można ich zaskoczyć przejawami dostatku i żadną demonstracją luksusu.

62
{"b":"100374","o":1}