Zina mogła się tylko domyślać, skąd Szejk miał takie informacje. Było oczywiste, że miał ogólnoświatową siatkę współpracowników, mogących uzyskać niemal każdą informację, której potrzebował.
Zatrzymali się i oparli o głaz, by odpocząć. Minęło południe. Zjedli posiłek złożony z oliwek, pity i niewielkiej porcji ośmiornicy, marynowanej z czosnkiem w oliwie i occie winnym.
– Powiedz mi, Zino – odezwał się Spalko – brakuje ci Chalida Murata?
– Bardzo. – Zina otarła usta wierzchem dłoni i odgryzła kawałek pity. – Ale teraz naszym przywódcą jest Hasan. Wszystko się zmieniało. To, co go spotkało, to tragedia, ale można było się tego spodziewać. Wszyscy jesteśmy celem bestialskiego rosyjskiego reżimu…, i musimy z tym żyć.
– A gdybym ci powiedział, że Rosjanie nie mieli nic wspólnego ze śmiercią Chalida Murata? – spytał Spalko.
Zina przestała jeść.
– Nie rozumiem. Wiem, co się wydarzyło. Każdy to wie.
– Nie – łagodnie zaprotestował Spalko – wiesz tylko to, co powiedział ci Hasan Arsienow.
Spojrzała na niego i zrozumiała. Poczuła, jak uginają się pod nią kolana.
– Ale skąd…? – Z emocji głos odmówił jej posłuszeństwa. Odchrząknęła i zaczęła raz jeszcze, mimo że nie chciała znać odpowiedzi na pytanie, które zadaje: – Skąd o tym wiesz?
– Wiem o tym – oznajmił spokojnie Spalko – gdyż Arsienow skontaktował się ze mną, by zlecić zabójstwo Chalida Murata.
– Ale dlaczego?
Spalko przeszył ją spojrzeniem.
– Ależ ty to wiesz, Zino, ze wszystkich ludzi ty właśnie, jego kochanka, ty, która znasz go lepiej niż ktokolwiek inny, wiesz to dobrze.
Taka też była prawda – Zina wiedziała, w końcu Hasan mówił jej o tym wiele razy. Chalid Murat był częścią starego porządku. Według Hasana nie wybiegał myślami poza granice Czeczenii, obawiał się wystąpić przeciw reszcie świata, nie widział sposobu na powstrzymanie rosyjskich niewiernych.
– Niczego nie podejrzewałaś?
Pomyślała, że najbardziej irytujące jest to, że istotnie tego nie podejrzewała – ani przez chwilę. Wierzyła w każde słowo Hasana. Chciała okłamać Szejka, aby lepiej wypaść w jego oczach, ale pod jego spojrzeniem zrozumiała, że przejrzy jej kłamstwa, uzna, iż nie można jej ufać – i skończy z nią.
Upokorzona, potrząsnęła głową.
– Zwiódł mnie.
– Jak i wszystkich innych odparł obojętnie. – Mniejsza o to. – Uśmiechnął się nieoczekiwanie. – Jednak teraz znasz prawdę i widzisz, jaką ona daje ci moc.
Stała przez moment, opierając się plecami o rozgrzany słońcem głaz, ocierając dłonie o uda.
– Nie rozumiem jednak – odezwała się – dlaczego wybrałeś mnie na swoją powierniczkę.
Spalko usłyszał w jej głosie strach i niepewność. Uznał, że odpowiada to jego oczekiwaniom, wiedziała bowiem, że stoi na skraju przepaści. Wedle jego oceny, podejrzewała już coś od momentu, kiedy zaproponował jej, by pojechała z nim na Kretę, a już na pewno od chwili, w której poparła go, gdy okłamał Arsienowa.
– Tak – rzekł – zostałaś wybrana.
– Ale w jakim celu? – spytała z drżeniem.
Zbliżył się do niej. Zasłaniając słońce, obdarzył ją promiennym uśmiechem. Czuła jego zapach, tak jak wtedy w hangarze. Męski zapach sprawił, że poczuła, jak robi jej się mokro.
– Zostałaś wybrana, by dokonać wielkich rzeczy. – Gdy się zbliżył, jego głos przycichł, lecz zyskał na intensywności. – Zino – wyszeptał – Hasan Arsienow jest słaby. Wiem o tym od chwili, w której przyszedł do mnie z tym swoim planem zabójstwa. Zastanowiło mnie, po co mu byłem potrzebny. Mocarny wojownik, który uważa, że jego przywódca nie może już przewodzić, sam go morduje, a nie wynajmuje kogoś sprytnego i cierpliwego, kto któregoś dnia wykorzysta jego słabość przeciw niemu.
Zina zadrżała pod wpływem jego słów oraz bliskości. Poczuła, że skóra ją piecze. W ustach jej wyschło, gardło miała ściśnięte.
– Skoro Hasan Arsienow jest słaby, jaki mogę mieć z niego pożytek? – Spalko położył dłoń na jej piersi, a Zinie rozszerzyły się nozdrza. – Powiem ci. – Zina zamknęła oczy. – Misja, którą wkrótce rozpoczniemy, jest najeżona niebezpieczeństwami. – Delikatnie ścisnął jej pierś, nieskończenie wolno prąc w górą. – Na wypadek, gdyby coś miało pójść nie tak, rozsądnie byłoby mieć przywódcę, który niczym magnes przyciągnie uwagę wrogów, ściągnie ich na siebie, by nie przeszkodzili w wykonywaniu zadania. – Przycisnął ciało do jej ciała i poczuł, jak wzbiera w niej spazm, którego nie była w stanie powstrzymać. – Rozumiesz, co mam na myśli?
– Tak – wyszeptała.
– To ty jesteś silna, Zino. Gdybyś chciała obalić Chalida Murata, nie przyszłabyś z tym do mnie. Sama odebrałabyś mu życie, uważając to za błogosławieństwo dla siebie samej i dla swego ludu. – Drugą rękę zbliżył do jej krocza. – Prawda?
– Tak – westchnęła. – Ale mój lud nigdy nie zaakceptowałby przywódczyni. To nie do pomyślenia.
– Dla nich, lecz nie dla nas. – Przesunął jej nogę. – Pomyśl, Zino. Jak tego dokonać?
Trudno jasno myśleć, czując napływ hormonów. Zdała sobie sprawę, że o to chodzi. Nie tylko o to, że chciał wziąć ją tu, na nagiej skale, pod otwartym niebem, ale jak wcześniej w domu architekta, poddawał ją testowi. Jeśli się teraz całkiem zatraci, jeśli się nie skupi, jeśli pożądanie zaćmi jej umysł tak, że nie będzie mogła odpowiedzieć na pytania – wówczas skończy z nią i znajdzie kogoś innego na jej miejsce.
Nawet wtedy, gdy rozpiął jej bluzkę i dotknął rozpalonej skóry, zmusiła się do przypomnienia sobie, jak to było z Chalidem Muratem, jak po wyjściu doradców słuchał tego, co ona miała do powiedzenia – i często szedł za jej radą. Nigdy nie ośmieliła się powiedzieć Hasanowi, jaką odgrywała rolę, obawiając się, że padnie ofiarą jego brutalnej zazdrości.
Jednak teraz, rozpłaszczona na skale pod naporem ciała Szejka, postanowiła znów się uciec do tego sposobu. Chwyciła Szejka za szyję, przyciągnęła do siebie i wyszeptała prosto do ucha:
– Znajdę kogoś, kogoś budzącego respekt, kogoś, czyja miłość do mnie uczyni uległym. Będę władać za jego pośrednictwem. Czeczeni ujrzą jego twarz i usłyszą głos, ale on będzie robić tylko to, co mu rozkażę.
Odchylił się od niej na chwilę. Spojrzała mu w oczy i ujrzała w nich podziw, równie intensywny, jak pożądanie. Przeszył ją dreszcz ekstazy. Wiedziała już, że przeszła drugi test. Uległa mu, a on natychmiast w nią wszedł, aż wydała z siebie długi, pełen rozkoszy pomruk.
Zapach kawy wciąż unosił się w mieszkaniu. Wrócili zaraz po posiłku, nie tracąc czasu na kawę i deser, jak nakazywałaby tradycja. Bourne miał za dużo na głowie, ale chwila wytchnienia, choć krótka, nieco go ożywiła. Podświadomość zaczęła przetwarzać uzyskane informacje.
Weszli do mieszkania, trzymając się blisko siebie. Aromat cytrusów i piżma otaczał Annakę niczym mgła i Bourne nie mógł się powstrzymać przed wdychaniem go głęboko. Chcąc się skupić, skierował myśli na bardziej przyziemne kwestie.
– Zwróciłaś uwagę na oparzenia i rany na ciele Laszló Molnara?
Wzdrygnęła się.
– Nie przypominaj mi tego.
– Torturowano go przez wiele godzin… może nawet kilka dni.
Spojrzała na niego pytająco spod zmarszczonych brwi.
– A to znaczy – wyjaśnił – że mógł zdradzić kryjówkę doktora Schiffera.
– Mógł też nie zdradzić – zaoponowała. – To też byłby powód, by go zabić.
– Nie sądzę, byśmy mogli sobie pozwolić na takie założenie.
– Co masz na myśli, mówiąc "my"?
– Tak, wiem, od teraz jestem zdany tylko na siebie.
– Próbujesz wzbudzić we mnie poczucie winy? Zapomnij o tym, nie interesuje mnie odnalezienie doktora Schiffera.
– …Nawet gdyby to, że wpadnę w niewłaściwe ręce, groziło ogólno światową katastrofą?
– O co ci chodzi?
Siedzący w wynajętym samochodzie Chan wcisnął słuchawkę głębiej do ucha. Słyszał wyraźnie każde słowo.
– Alex Conklin był świetnym fachowcem. W planowaniu i realizowaniu skomplikowanych misji był chyba najlepszy ze wszystkich ludzi, których znałem. Jak już ci mówiłem, tak bardzo potrzebował doktora Schiffera, że wyłowił go ze ściśle tajnego programu Departamentu Obrony, przeniósł do CIA, a zaraz potem sprawił, że zniknął. Zatem to, nad czym pracował Schiffer, było tak istotne, że Aleksowi zależało na jego ukryciu. I słusznie, jak się okazało, bo Schiffera ktoś porwał. W wyniku operacji, którą przeprowadził dla Aleksa twój ojciec, udało się go odbić i ukryć w jakimś miejscu znanym tylko Laszló Molnarowi. Teraz twój ojciec nie żyje – tak jak Molnar. Jedyną różnicą jest to, że Molnara torturowano, a dopiero potem zabito.
Chan wyprostował się na siedzeniu, serce biło mu szybko. "Twój ojciec?" Czy to możliwe, żeby kobietą, z którą był Bourne – tą, na którą do tej pory nie zwracał uwagi – była Annaka?
Annaka stała w smudze słonecznego światła padającego przez wykuszowe okno.,
– Jak sądzisz, nad czym pracował doktor Schiffer, że interesuje to wszystkich tych ludzi?
– Myślałem, że ciebie nie interesuje Schiffer – odparł Bourne.
– Daruj sobie. Po prostu odpowiedz na pytanie.
– Schiffer jest światowej klasy ekspertem w dziedzinie badania zachowania nietrwałych kolonii bakteryjnych. Tyle się dowiedziałem z serwisu www, który odwiedzał Molnar. Mówiłem ci o tym, ale byłaś zbyt zajęta znajdowaniem ciała biedaka.
– Niewiele mi to mówi.
– Pamiętasz, co było w tym serwisie?
– Wąglik, argentyńska gorączka krwotoczna…
– Kryptokokoza, dżuma płucna… Myślę, że nasz doktorek mógł pracować nad tymi – lub jeszcze gorszymi – śmiercionośnymi zarazkami.
Annaka przyglądała mu się przez chwilę, po czym potrząsnęła z niedowierzaniem głową.
– Sądzę – ciągnął Bourne – że Alex był tak podekscytowany – i wystraszony – bo ten cały Schiffer wynalazł urządzenie, którego można użyć jako broni biologicznej. Jeśli tak, to ma w rękach Świętego Graala terrorystów.
– O Boże! Ale… to tylko twoje domysły. Jak możesz się upewnić, że się nie mylisz?