– Takie sytuacje już się zdarzały, panie prezydencie – skonstatował zimno – i na pewno zdarzą się jeszcze nieraz. W naszej Firmie nazywamy to “diabelską alternatywą”.
Metthews bez słowa podał notatki Bensonowi. Ten przeczytał je pospiesznie.
– Pomysłowe – powiedział. – I może być skuteczne. Tylko czy starczy nam na to czasu?
– Odpowiedni sprzęt już mamy – rzekł Munro. – A czasu jest mało, ale nie za mało. Powinienem zdążyć do Berlina na siódmą rano. A więc mam dziesięć godzin na podróż i przygotowanie akcji.
– No dobrze – odezwał się prezydent – ale skąd macie pewność, że Rudin zgodzi się na taki wariant?
– Jedyny sposób, to zapytać go o to – powiedział Poklewski, który także przeczytał już notatki Szkota i oddał je Lawrence'owi. Już po chwili wytworny bostończyk odrzucił kartki, jakby parzyły mu palce.
– To ohydne i nieludzkie! – zawołał. – Rząd USA nie może akceptować takich metod!
– Więc sądzi pan, że lepiej i szlachetniej jest patrzeć z założonymi rękami, jak dwudziestu dziewięciu niewinnych marynarzy płonie żywcem? – spytał Munro.
Ponownie zadzwonił telefon – i znowu słuchawkę podniósł Benson.
– Obawiam się – powiedział po chwili do prezydenta – że nie mamy już innego wyjścia, jak starać się o osobistą zgodę Rudina. Właśnie przed chwilą kanclerz Busch ogłosił publicznie, że uwolni Miszkina i Łazariewa jutro o ósmej rano. I tym razem już tego nie odwoła.
– A więc jednak musimy spróbować pańskiej metody, panie Munro – oświadczył prezydent. – Ale macie oczywiście rację, że nie mogę takiej decyzji podjąć sam. Muszę mieć zgodę i poparcie dla naszego planu od Maksyma Rudina. On musi o tym wiedzieć z góry. Zadzwonię do niego osobiście.
– Panie prezydencie – uśmiechnął się sceptycznie Munro – przecież Rudin nie skorzystał z gorącej linii, kiedy skierował to ultimatum do pana. On z pewnością nie ufa swojemu personelowi na Kremlu. W takich rozgrywkach frakcyjnych nawet najmniejszy drobiazg staje się cenną informacją dla przeciwników i może zmienić układ sił. Myślę, że taką propozycję można mu złożyć tylko w bezpośredniej rozmowie w cztery oczy… inaczej po prostu nie będzie mógł jej przyjąć.
– Ale przecież nie zdąży pan polecieć do Moskwy i wrócić na siódmą do Berlina – zauważył Poklewski.
– Owszem, jest na to sposób – powiedział Benson. – Blackbird mógłby pokonać tę drogę dostatecznie szybko. W bazie Andrews jest jedna taka maszyna.
Matthews namyślał się przez chwilę.
– Bob, osobiście zawieziesz pana Munro do Andrews. Stan, zawiadom obsługę Blackbirda, żeby najdalej za godzinę byli gotowi do startu. A ja zadzwonię do Rudina i załatwię zgodę na wpuszczenie samolotu w radziecką przestrzeń powietrzną. Powiem mu też, że pan Adam Munro jest moim osobistym pełnomocnikiem. Czy coś jeszcze, panie Munro?
Szkot wyciągnął z kieszeni jeszcze jedną kartkę.
– Czy koledzy z Kompanii mogliby przekazać to szybko mojemu szefowi? Chodzi o to, żeby Sir Nigel przygotował wszystko, co trzeba w Londynie i w Berlinie.
– Załatwimy to – obiecał prezydent. – A teraz życzę panu szczęśliwej drogi, panie Munro. I powodzenia w pańskiej misji.