Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Więc porucznik miał rację! – wykrzyknął Bob. – Rzeczywiście widział don Sebastiana na wzgórzu za rzeką Santa Inez. Widział go stojącego przy posągu i myślał, że koń jest prawdziwy. Był tu obcy i nic nie wiedział o posągu.

– Tak było, dokładnie.

Jupiter przeszedł przez most i wraz z innymi zaczął się wspinać na strome wzgórze. Pete spojrzał w górę na bezgłowego konia.

– Don Sebastian musiał akurat chować ten pokrowiec, gdy go zobaczył porucznik – powiedział. – Czy myślisz, Jupe, że w tym posągu jest jakaś wskazówka, którą przeoczyliśmy?

– Popioły… Prochy… Deszcz-Ocean – wyrecytował pulchny przywódca zespołu. – Byłem przekonany, że jest to ostatnia wiadomość don Sebastiana, zostawiona synowi, i miałem rację! Myślcie, chłopaki! Deszcz pochodzi z oceanu i na koniec do oceanu wraca. Dokąd wracają popioły? Dokąd wracają prochy? Hiszpańscy Kalifornijczycy byli bardzo religijni. Byli…

– Popioły do popiołów! – wykrzyknął Diego

– I prochy do prochów – zawtórował mu Bob. – Fraza z modlitwy pogrzebowej! Oznacza, że na koniec wszystko wraca tam, skąd przyszło. Skąd wzięło początek.

– Tak! – potwierdził Jupiter. – Śmiertelnie ranny, don Sebastian miał mało czasu. Zostawił Josemu wiadomość, którą ten powinien był zrozumieć od razu. Jose musiałby sobie uświadomić, że ojciec starał się ocalić miecz z rąk Amerykanów, i te cztery słowa powiedziałyby mu, gdzie miecz jest. A więc tam, skąd przyszedł. U samego Cortesa!

Doszli na szczyt wzgórza i stanęli przed bezgłowym koniem z jego brodatym jeźdźcem, spoglądającym dumnie na ziemię Alvarów.

– Myślisz, że miecz jest jednak ukryty w posągu? Tak jak pokrowiec? – zapytał wujek Tytus.

– Ale myśmy przecież obszukali posąg. Tam nie ma gdzie schować miecza! – powiedział Diego.

– Tylko mi nie mów, że go zakopał – jęknął Pete. – Na następne sto lat mam dość kopania.

– Nie – uspokoił go Jupiter. – Myślę, że obejdzie się bez kopania. Pamiętacie, jak od początku dziwiliśmy się, że don Sebastian wyjął miecz ze skórzanego pokrowca? Pokrowiec zabezpieczał cenny miecz, a jednak don Sebastian go usunął. A więc teraz wiem dlaczego.

– Dlaczego, Jupe?!.

– Powiedz nam!

– Gdzie jest miecz?

Jupiter uśmiechnął się szeroko.

– Pamiętacie garnek z czarną farbą w jaskini? Z farbą, którą don Sebastian napisał wiadomość? A więc użył tej farby także w innym celu. Sprawił, że miecz wrócił tam, skąd się wziął. Miecz nie jest ukryty w posągu, jest ukryty na posągu!

Sięgnął do wiszącego u boku drewnianego posągu Cortesa miecza i pociągnął go. Miecz oderwał się i kiedy, osuwając się z rąk Jupe’a, uderzył o bok bezgłowego konia, zadźwięczał! Jupiter wyjął swój scyzoryk i zaczął skrobać czarną powierzchnię pochwy miecza. W tym właśnie momencie słońce przedarło się przez chmury.

Na oskrobanej powierzchni zalśnił srebrzysty metal i długi rząd klejnotów rozjarzył się wieloma barwami.

– Oto miecz Cortesa – powiedział Jupiter, unosząc miecz ku słońcu.

32
{"b":"92029","o":1}