– Dlaczego agent Tarvi nie zlikwidował wcześniej Prospera, to jest… Mortimera? – zdziwił się papa Andrews.
– Próbował. Raz go nawet porwał z ulicy. Widzieliśmy zielonego chevroleta. Ale Mortimer im zwiał. Był sprytny!
– Dlaczego zamordował dziennikarza Benjamina Robertsa? I jak?
Jupiter Jones przeciągnął dłonią po twarzy.
– Spanikował. Zobaczył nas, jak rozmawiamy w zoo z Robertsem – przyszedł tam, bo śledził Sola. A Catalucci już raz wystawił go policji. Kiedy zobaczył w zoo również dziennikarza, a potem nas, spanikował. Doszedł do wniosku, że media mogą mu bardziej zaszkodzić niż włoska mafia…
– Prasa to potęga! – westchnął papa Andrews. – Coś o tym wiem. Sam jestem dziennikarzem. Niektórzy nazywają nas czwartą władzą. Jak zginął nieszczęsny Benjamin?
Pete wzruszył ramionami.
– Załatwiono go strzykawką z silną dawką trucizny. Była pierwotnie przeznaczona dla Sola. Mortimer bał się strzelać, nawet z tłumikiem. To przecież zoo. Pełno ludzi, dzieci… przysiadł się na moment do Robertsa i… zrobił swoje. Znał się na tym. W Palermo siedział za cztery morderstwa… myszek jeden!
– Wpakowaliście się w niezłą kabałę! – jęknęła ciotka Matylda. – Dobrze, że wszystko już się skończyło. Guzy zniknęły z głów Boba i Pete’a. A Mortimer? Jak się właściwie nazywał?
– Angelo Riccione. Nie zdążył opróżnić trumny Therezy Montalkin Whitehouse Osborne. Zastrzelił go agent Tarvi. W obronie własnej. Angelo też strzelił. Ale chybił. – Jupe uśmiechał się. – Byłem przy tym. W bezpiecznej odległości.
– Czy dokumenty naprawdę znajdowały się w trumnie?
– Tak – potwierdził Jupiter. – W srebrnej skrzynce u stóp nieboszczki. Biedaczka, straciła głowę…
– Co?
– Dosłownie! – włączył się Bob. – Kiedy się tam kotłowali Tarvi z Mortimerem… trumna spadła z hukiem. Nieboszczka Thereza wypadła i…
Ciotka Matylda zacisnęła powieki.
– Dość tej makabry. Co będzie dalej z grobowcem?
Jupiter rozłożył ręce.
– Uporządkują go. Na koszt stanu. Ponieważ część spadkobierców siedzi w kryminale… a część, myślę o agencie Tarvi, zrzekła się wszelkich praw, ziemie przejdą na własność parku narodowego, który dzięki temu ocaleje. A starą sztolnię znów się zasypie. Nareszcie mieszkańcy Windy Island przestaną szukać skarbu. Najgorzej na tym wszystkim wyjdą Meksykanie i pracownicy obu biur podróży. Ci pierwsi zostaną deportowani, ci drudzy – bezrobotni!
– A wy?
– Myyy? – zdziwili się Trzej Detektywi. – My poczekamy na następną sprawę!
Zadzwonił telefon. Jupe uśmiechnął się promiennie.
– Telefonował Mat Wilson. jest pamiętliwy jak słoń. I tak samo subtelny. Powiedział tylko: ktoś się włamał na strony internetowe policji. Jest moje zdjęcie z gołą panienką. Czy Bob może coś z tym zrobić?
Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.