Przez całą noc Kaźmierz męczył się, jak sobie poradzić z trudnym problemem włączenia do rodziny mniejszości etnicznej w beżowym odcieniu, ajuż przed śniadaniem mógł się przekonać, że to, co dla niego było szokiem, dla pokolenia jego wnuczki było naturalną okazją do wymiany doświadczeń. Shirley i Ania, objęte wpół jak dwie siostry krążyły po domu roztrajkotane, jakby znały się od pierwszej klasy szkoły. Obie równocześnie wybuchnęły śmiechem na widok miny Kargula, który chcąc przed lustrem zawiązać krawat, ujrzał wymalowaną cyklamenową szminką postać kostuchy z kosą w ręku. Obie parsknęły śmiechem na widok Franciszka Przyklęka, który przepasany fartuchem z wizerunkiem Mickey Mouse krzątał się w kuchni szykując śniadanie. Choć miał żal do Ani, że wystąpiła jako pośredniczka między nim a żoną, zgodził się na jej prośbę i teraz próbował wyjaśnić Shirley, dlaczego jej ojciec chciał w swoim domu urządzić klub imienia wielkiego pianisty i Polaka, który spędził w tym domu jedną noc przed wystawą światową… -Jak to? – zdziwiła się Shirley.
– Spędził tu tylko jedną noc i ma za to mieć swój klub? – Tak, jedną – potwierdził stroiciel -ale za to nie sam! – To w takim razie ja powinnam za takie osiągnięcia mieć kilkanaście klubów w różnych dzielnicach Chicago – Shirley popatrzyła prowokacyjnie w oczy łysego stroiciela. Ten, żeby ją przekonać o różnicy między nią a Paderewskim, zagrał kilka taktówjego koncertu. Shirley skrzywiła się, jakby ją zabolały zęby.
– Umiesz zagrać jakąś prawdziwą muzykę? – spytała.
– Rege albo hard-rock? Franciszek Przyklęk był zdruzgotany tym prostactwem gustów. Na widok jego zgorszonej miny obie dziewczyny zostawiły zbolałego stroiciela w basemencie, a same wpadły do living-roomu, zataczając się ze śmiechu.
– Awo, z czego wy tak zęby darmo suszycie, a? – dopytywał się Pawlak podejrzliwie. -Z Paderewskiego – vyjaśniła Ania.
– Bo ciocia Shirley powiedziała, że jakby tak za każdą jedną noc w ćudzym domu ona miała mieć klub swego imienia, to by miała pół dzielnicy. -Słyszał? – Kargul wymownie spojrzał na Kaźmierza, po czym półgłosem wydał Ani polecenie: – Ty jej lepiej powiedz, że u nas w Polsce na kurestwie nikto prócz polityków kariery nie zrobiwszy! – Dziadku, jak się chce kogoś do siebie przekonać, trzeba go najpierw zrozumieć! – Ot, patrzaj – Pawlak spojrzał na wnuczkę z pewnym uznaniem. – nawet i politycznie myśli! – Ale jak się chce kogoś przekonać, trzeba mieć na to pieniądze! – U nas przekonują bez pieniędzy! – I dlatego mają wszystkich przeciw sobie! A w Ameryce wszystko zaczyna się od drinka! Muszę mieć choć kilka dolarów, żeby zaprosić Shirley do baru czy do kina. Czy mamy w jej oczach wypaść jak dziady?! Argumenty widać zrobiły wrażenie na Kaźmierzu, bo, zaczął rozpinać guziki koszuli. Gotów był wydobyć z zawieszonego na tasiemkach od kalesonów woreczka dolary, w które wyposażył go mister September, kiedy nagle Kargul zmiażdżył jego przegub w żelaznym uścisku: – Ty oczadział, Kaźmierz?! Jutro czwartek! – No to co? – spytała Ania. -
Zapomniała, że w czwartki gwałcą?! – Kargul pamiętał nauki jakie jeszcze na pokładzie, „Batorego” otrzymali od katastrofistki. -Lepiej niech one sobie w chałupie siedzą! Za oknem rozległo się przeraźliwe wycie syreny policyjnej. Pawlak odruchowo wcisnął woreczek pod koszulę. I wtedy właśnie rozległ się głośny śmiech Shirley: na widok woreczka na tasiemce od kalesonów zaczęła klaskać w dłonie, jakby Pawlak wykonał jakiś niebywale śmieszny numer w telewizyjnym show pod tytułem „Tego jeszcze nie było!” – Dobrze! – powiedziała nachmurzona Ania.
– Sama zarobię te dolary! W tej chwili Shirley zaproponowała Ani, by zamieniły się na bluzki. Nie krępując się obecności trzech mężczyzn obnażając piersi zdjęła z siebie trykotową koszulkę z wizerunkiem czarnej pantery. Stroiciel przełknął nerwowo ślinę, Pawlak zastygł w niemym zaskoczeniu, Kargul zaś podciągnął krawat, jakby nie wiedział, co zrobić z rękoma. Ania porwała koszulkę i pobiegła do łazienki. Shirley poszła za nią, by ją przekonać, że powinna przestać nosić stanik: nie można mieć wolnej duszy i umysłu, jeśli ma się skrępowane ciało! Kargul wyczuł widać intencje Shirley, bo z troską pokręcił głową: – Żeby tylko ta czekolada naszej Ani w łepecie nie przewróciła! – Nie boj sia, nasza dziewuchna ją do polskości przekonuje – uspokajał go Pawlak, choć sam nie bardzo był pewien, czy Ania przekona Shirley, czy też przeciwnie, sama ulegnie indoktrynacji.
– Trzeba jej przekazać naszą historyczną drogę od Krużewników do Ameryki! – A po jaką zarazę?! – wzburzył się Kargul, patrząc z odrazą na wizerunek czarnej pantery, która teraz prężyła się na uwolnionych od stanika piersiach jego wnuczki.
– Nie dość tobie, że my do historii przeszli? Na coż jej takiego garba przyprawiać? -Spełniam ja ostatnią prośbę brata mego, świętej pamięci Jana Pawlaka, żeby dziecko jego odnaleźć i do rodziny przyjąć – z namaszczeniem powiedział Kaźmierz, jakby składał przysięgę przed ołtarzem. Uznał, że nadeszła odpowiednia chwila, by wręczyć Shirley złotą obrączkę, która była przeznaczona przez Johna dla jej matki. Wydobył woreczek i zanurzył w niego palce. Shirley znowu zakryłasobie usta dłonią, by nie parsknąć głośnym śmiechem. Po minie Pawlaka zorientowała się, że to, co ma się stać, ma dla niego nie byle jakie znaczenie. Kaźmierz podsunął przed oczy Shirley otwartą dłoń ze złotym kółkiem. Ania wyjaśniła, że jest to obrączka przeznaczona dla jej matki. Shirley z wyrazem pogardy podbiła od spodu dłoń Pawlaka i złote kółko pofrunęło w powietrze, lądując z brzękiem w palenisku kominka. Pawlak zastygł z otwartą gębą.
– Widzisz dzikiego?! – sapnął Kargul.
– Dla niej to tyle warte co krowie łajno! – Ania! Tyjej jeszcze raz podrobno roztłumacz, że Dżonu to dla jej matki przeznaczył! – rozkazał Kaźmierz, z trudem opanowując drżenie rąk. Podczas gdy Ania prowadziła z ciocią Shirley negocjacje, Kargul nie przestawał judzić przeciw nowemu nabytkowi rodziny Pawlaków: – Widać matka tej Sirlej-Firlej-Oll-rajt to koczerbicha jakaś, jak nie chciała od Jaśka obrączki ni ślubu! Ania po rozmowie z Shirley przekazała informację, że dziadek Jan nie ożenił się z miss Wright, bo mając szefa rasistę, bał się stracić pracę w fabryce „Forda” i zażądał najpierw od matki swego dziecka, by przyjęła chrzest! – Awo, dziwić sia? – Pawlak wzruszył ramionami.
– Z poganką miał żyć? – Tu w Ameryce szanuje się cudze poglądy – Ania broniła postawy matki cioci Shirley, jakby już bardziej stała po jej stronie niż swoich dziadków.
– A kto jej bronił wziąć chrzest i mieć poglądy, jakie chce?! Ania wzruszyła tylko ramionami: to samo przecież usłyszała od dziadka Kaźmierza, gdy po cywilnym ślubie Zenek odmówił zgody, by dać na zapowiedzi w kościele; kiedy Adamiec oświadczył, że to się nie zgadza z jego światopoglądem, usłyszał wówczas, że światopogląd może' sobie mieć jaki chce, byle ślub wziął! Tamta dyskusja skończyła się tym że dziadek Kaźmierz porwał sierp, który ledwie przed chwilą wręczył ze wzruszeniem Zenkowi jako swemu następcy i próbował skrócić pana młodego o głowę. Ten sam sierp przywieźli teraz ze sobą dla Johna Pawlaka. Widząc purpurowe policzki dziadka Kaźmierza, na wszelki wypadek wyprowadziła Shirley z zasięgu jego rąk i wzroku.
– Ładnie ją Ania przekonała – szydził Kargul, klęcząc przed kominkiem i przesiewając popiół w poszukiwaniu obrączki.
– Ot, durny! -Pawlak natychmiast zmienił front i zaatakował Kargula, jakby to on był wszystkiemu winien.- A ty tak niby od razu władzy ludowej dał przekonać sia? – Nigdym nie dał zbałamucić sia – z dumą oświadczył Kargul.
– Dla mnie czerwony kolor także samiuteńko nie w guście jak czarny! – A coż on do niej cierpi, a? – Widział ty, że ona bez biusthaltera lata? – w oczach Kargula pojawił się wyraz bezmiernego zgorszenia, bo jego Anielcia nawet w trakcie kąpieli w balii nie pozbywała się tej części bielizny.
– Tu jest wolny kraj! – oświadczył Kaźmierz.
– Kaźmierz, wracajmy my lepiej, bo od tej wolności w łepecie mnie silnie kołędzi sia -przyznał się Kargul, wciąż na czworakach grzebiąc w palenisku kominka. -Ot, gada jak pierekiniec! Taż dopiero co tak wychwalał te ichnie demokracje! – Cóż to za demokracja, jak każdy może mieć swoje zdanie.
– Kargul popatrzył niespokojnie w stronę okna, za którym rozległy się właśnie strzały.
– Ładna mi wolność, jak każdy może ciebie zastrzelić! – Big dill – Pawlak wzruszył ramionami, oddalając tym gestem wszelkie zarzuty wobec Ameryki i jej obyczajów – ale i ty każdego! Na tym polega równość!