Potem rósł zdrowo, choć specjalnie nie wyrósł. Dobrze mu szły rachunki, ogrywał wszyst- kich w szachy i lubił straceńcze zabawy. Szkoła powszechna, gimnazjum, matura, dwa lata wojska i chwalebna praca montera trakcji wysokiego napięcia. (Jest bardzo możliwe, że taka praca wymaga straceńczej odwagi i szachowej precyzji). Nieudane małżeństwo. (Jeśli kogoś ciekawią kobiety, zdarzać mu się mogą w małżeństwie rozmaite perypetie. Ale ktoś kogo w ogóle nie ciekawią kobiety, skazany jest na małżeńskie fiasko). Nieudane małżeństwo. Byle jaki dom. Picie. Picie muliste, posępne i bez polotu. Któregoś wieczoru w knajpie zakrztusił się kawałkiem kiełbasy zwyczajnej na gorąco. Wstał zza stolika, pokasłując wyszedł na ze- wnątrz, wpierw usiadł, a potem legł na parkowej ławce. Kawałek kiełbasy zwyczajnej na do- bre utkwił mu w krtani. Umarł. Do rana wystygł i zesztywniał. Kiedyśmy go znaleźli, jeden but miał tylko na prawej nodze, drugiego nie było. Zawsze mnie raziła pewna tandetność wszelkich symbolicznych przesłań. Bo niezbicie wyglądało, jakby ten niewidzialny, co mu nocą but ściągnął, wiedział, że stryj Adam całe życie co najwyżej jedną stopą dotykał ziemi. A i to nie bardzo.