Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Chrust zajął się błyskawicznie, stos buchnął dymem i ożył płomieniami. Dobiegające z Wiklinowej Baby ryki i wrzaski podnosiły włosy na głowie. Oczywiście, nie było to możliwe we wzmaganej trzaskiem ognia kakofonii, ale Geraltowi zdawało się, że rozróżnia rozpaczliwe skrzeki Słowika i wysokie, pełne bólu krzyki półelfa Schirru.

Miał rację, pomyślał. Śmierć nie zawsze jest taka sama.

A potem — po czasie jednak makabrycznie długim — stos i Wiklinowa Baba litościwie eksplodowały piekłem huczącego ognia, ognia, w którym nie mogło przetrwać nic.

— Twój medalion, Geralt — powiedziała stojąca obok niego Angouleme.

— Słucham? — odchrząknął, bo gardło miał ściśnięte. - Co mówiłaś?

— Twój srebrny medalion z wilkiem. Schirru go miał. Teraz już go straciłeś na amen. Stopił się w tym żarze.

— Trudno — powiedział po chwili, patrząc w bławatkowe oczy flaminiki. - Nie jestem już wiedźminem. Przestałem być wiedźminem. Na Thanedd, w Wieży Mewy. W Brokilonie. Na moście nad Jarugą. W jaskini pod Gorgoną. I tutaj, w Lesie Myrkvid. Nie, ja już nie jestem wiedźminem. Będę się więc musiał nauczyć obywać bez wiedźmińskiego medalionu.

53
{"b":"87930","o":1}