Литмир - Электронная Библиотека
A
A

— O żeż gamratka chędożona! — krzyknął zdumiony Cap. - Co to takie jest?

Pytanie było głupie, albowiem na pierwszy rzut oka widać było, że są to arkusze papieru. Dlatego Zdyb, miast odpowiadać, wziął jeden z arkuszy do ręki i zbliżył go do nosa. Przez dłuższą chwilę przyglądał się obco wyglądającym znakom.

— Zapisany — stwierdził wreszcie autorytatywnie. - To są litery!

— Litery? — wrzasnął Kamil Ronstetter, blednąc ze zgrozy. - Zapisane litery? O żeż gamratka!

— Zapisane, znaczy czary! — wybełkotał Cap, z przerażenia dzwoniąc zębami. - Litery, znaczy gusła! Nie dotykajta tego, gamratka jego chędożona mać! Tym się zarazić można!

Zdyb nie dał sobie dwa razy powtarzać, cisnął arkusz do ognia i nerwowo wytarł drżące dłonie o spodnie. Kamil Ronstetter kopniakiem wtrącił do ogniska resztę papierów — w końcu, jakieś dzieci mogły napatoczyć się na to cholerstwo. Potem cała trójka pospiesznie oddaliła się z niebezpiecznego miejsca. Bezcenny zabytek piśmiennictwa Wieków Mrocznych palił się jasnym, wysokim płomieniem. Przez kilka krótkich chwil wieki przemawiały cichutkim szeptem czerniejącego w ogniu papieru. A potem płomień zgasł i gamrackie ciemności okryły ziemię.

22
{"b":"87930","o":1}