Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Bezsenność… – Hoży wpatrywał się w okno i przez krótki moment zdawało się, że zapomniał o swoim gościu. – Bezsenność może być piekłem… Był w telewizji taki film z tym znanym amerykańskim aktorem… – Strzelał palcami, najwyraźniej próbując przypomnieć sobie nazwisko Ala Pacino. – Jak mu tam… nieważne, i tak wolę seriale – mruczał. – Grał detektywa, który też nie może spać. – A pan? – Spojrzał na Patera. – Pan dobrze sypia?

– Najlepiej, gdy słyszę kłótnie sąsiadów z góry.

– Pater przypomniał sobie sympatyczną rodzinkę z mieszkania nad nim: grubasa, jego kościstą żonę i ich bulteriera. – A jeszcze lepiej, jak w tym samym czasie awanturują się też ci pode mną. Wtedy mam stereofonię.

W pułkownika Hożego nagle wstąpiły nowe siły. Podniósł się z fotela i podszedł do dużej wiszącej szafki, pokrytej orzechowym fornirem.

– Teraz to jest moje życie. Seriale. – Wyjął zdjęcie.

– Poznaje pan? Nie? – W głosie słychać było nutę rozczarowania. – A tu? Też nie? To z festiwalu gwiazd w Międzyzdrojach. Sprzed dwóch lat, lipiec był… Ale tego to już pan pewnie poznaje? – Na fotografii widać było kilka głów, barierkę, a za nią jakąś uśmiechniętą postać.

Tę twarz Pater rozpoznał. Na zdjęciu był aktor znany z regularnego wywoływania burd pod wpływem alkoholu. Klimat Wybrzeża, szum fal i jod najwyraźniej sprzyjały takim wyczynom, a serialowa gwiazda była dobrze znana tutejszym policjantom oraz pracownikom izby wytrzeźwień na ulicy 3 Maja. Od dłuższego czasu nadkomisarz patrzył w czeluście półotwartej orzechowej szafki, a właściwie na wewnętrzną stronę obu skrzydeł drzwiczek. Zdobiła je galeria kobiecych ciał. Jakkolwiek fotografii było kilkanaście, Pater pomyślał, że z trudem dałoby się złożyć choćby jeden komplet bielizny.

Pater zamknął oczy i widział dokoła wypięte kobiece pośladki, cudownie kołyszące się piersi i rozchylone karminowe usta. Otworzył oczy i z rozczarowaniem stwierdził, że wizje nie ustąpiły. Czuł się jak święty Antoni kuszony przez cielesne fantomy. Mechanicznie i niechętnie zadawał Hożemu pytania. Ten natomiast odpowiadał nader chętnie, lecz lakonicznie i przewidywalnie. Nadkomisarz z rozczarowaniem stwierdził, że o sąsiadach z „Edenu" Marian Hoży nie miał tyle do powiedzenia, ile o bohaterach oper mydlanych. O Jadwidze Duraj powiedział jedynie, że to stara pudernica, kokietka i wariatka, która wszędzie słyszy duchy. Czekański? Nadęty profesorek. Nie, nic do niego nie ma, raz tylko mieli scysję, gdy Czekański nazwał pułkownika „sflaczałym trepem". Pater był pewien, że tej zniewagi emerytowany wojskowy nie puścił płazem. Libling? Elegancik o uśmiechu rozdeptanego płaza, dla którego liczy się jedynie przyrost zer na koncie. Ryba? O dziwo, Hoży mówił dobrze jedynie o nim i chwalił sumienność pielęgniarza.

Pater zanotował to wszystko jakimiś skrótowcami i stenograficznymi hieroglifami, których zwykle sam nie potrafił odczytać. Potem podał rękę miłośnikowi seriali. Była miękka, ciepła i wilgotna. Jak ręka masturbatora, wzdrygnął się Pater, myśląc o dziewczętach przypiętych pineskami na orzechowej desce. Wytarł rękę o spodnie i wyszedł przez frontowe drzwi. Tam czekała go niespodzianka.

– Pater? – usłyszał cichy głos. – Mówiłem ci, żebyś się nie wpieprzał w nie swoje sprawy. Chyba że – ciągnął głos – już nie ogarniasz. Nie ogarniasz, co to znaczy „nie wpieprzać się".

Zza filaru wyszedł Paprzycki.

– Co ty tu robisz, Pater?

Nie odpowiedział. Usłyszał natomiast ciche chrząknięcie w drzwiach. Najwyraźniej do rozmowy chciał się włączyć ktoś jeszcze.

– Nadkomisarz Pater – powiedział kobiecy głos – jest tu prywatnie. Całkowicie prywatnie – dodała z naciskiem Joanna Radziewicz.

– To co tu się dzieje, do cholery? Gorący romans w gorące popołudnie, tak? – Paprzycki uśmiechnął się ironicznie. – Ciekawe, czy pani szef wie o tym.

– Zwrócił się do Patera: – No, gratuluję. Widzę, że się otrząsnąłeś po trzech latach.

– Jak widzisz. Życie przede mną. Tobie to już tylko twój kumpel Lewar pozostał. Ciekawe, czy twój szef wie o tym.

Twarz Paprzyckiego drgnęła. Oficer ABW zrobił krok do przodu.

– Może nie tutaj, dobrze? – Pielęgniarka znalazła się między mężczyznami. Ta bliskość była dla Patera bardzo przyjemna. – Tak czy inaczej pańskie pretensje do nadkomisarza Patera są nieuzasadnione…

– Patra, laleczko, Patra. – Paprzycki z trudem panował nad sobą. – Chyba wiesz, że on chce, by tak odmieniać jego cholerne nazwisko. Co, nie mieliście czasu, żeby o tym porozmawiać?

– Naszym językiem jest mowa ciała – powiedział Pater. Uśmiech szybko zgasł na jego twarzy. Gdy spojrzał na dziewczynę, zrozumiał, że przeholował.

– Tak czy inaczej nie ujdzie ci to na sucho. – Paprzycki wycelował palec w nadkomisarza. – I więcej tu nie wejdziesz. O każdej godzinie będzie tu mój człowiek i dopilnuje, byś się tu nie pętał…

Właśnie w momencie odsłuchiwania w głowie nieprzyjemnego głosu Paprzyckiego skręcił w lewo na główną drogę do Gdańska i usłyszał ryk cysterny „Lotosu". Ta elokwencja zniechęca do mnie ludzi i kiedyś mnie zabije, Pater pomyślał zarówno o „Edenie", jak i o zdarzeniu na drodze. Zabije mnie, gdy będę rozpamiętywał kolejną rozmowę i popełnione błędy. Tak jak często nie mógł się uwolnić od natrętnego refrenu piosenki, tak teraz równie uporczywie ścigały go wspomnienia z luksusowego domu starców.

– Dlaczego to pani zrobiła? – zapytał, gdy stali przy samochodzie.

Wzruszyła ramionami.

– Będzie pani miała kłopoty.

Znów wzruszenie ramion.

– Nie lubię, gdy ktoś traktuje mnie tak jak ten cham z wąsami.

Miała rację. Paprzycki miał w sobie tyle taktu i empatii, ile ma nieboszczyk wobec krewnych podczas ostatniego pożegnania przy otwartej trumnie. Albo jeszcze mniej.

– A poza tym… A poza tym dyrektor Libling jest… – Zobaczyła, że kluczyki samochodowe, którymi kręcił Pater, zastygły w dłoni. – Jest… moim wujkiem.

– Kamień spadł mi z serca. Może więc ma pani dziś wolny wieczór? – Pater starał się powiedzieć to takim głosem, jakim w radiu podaje się informację o stanie wody na Wiśle.

– A teraz pan czuje się zobowiązany do rewanżu, tak? Myślałam – skrzywiła się – że stać pana na większe wyrafinowanie.

– Gdybym był szefem restauracji, powiedziałbym, że mam krótką kartę dań.

Tym razem uśmiechnęła się.

– Nic z tego. Za trzy miesiące wyjeżdżam.

– To może być doskonały powód, byśmy się właśnie umówili…

– Proszę nie nalegać. Do widzenia.

Po chwili Pater został sam. Gdy wjeżdżał w ulice Przymorza, pomyślał, że miała rację. Widocznie chciała zachować z Polski jak najlepsze wspomnienia. Spotkanie z nim otwierałoby przestrzeń dla powracających koszmarów. A już z pewnością nie byłoby czego wspominać.

Spotkanie z Paprzyckim wytrąciło go z równowagi. Pater nie mógł zauważyć, że jego rozmowę z oficerem ABW obserwowały dwie osoby. Jadwiga Duraj położyła dłoń ze świeżo pomalowanymi paznokciami na parapecie i zastanawiała się, dlaczego do „Edenu" zaczęli nagle przyjeżdżać młodzi, przystojni mężczyźni. Przez inne okno dyskretnie wyglądał dyrektor Libling. Jego twarz zastygła w złośliwym uśmiechu. Takim, jaki nie zwykł schodzić z oblicza Kazimierza Janiaka, człowieka warzywa przykutego do inwalidzkiego wózka.

O wpół do piątej Pater otworzył drzwi mieszkania i zobaczył pulsujące światło w telefonie stacjonarnym. Ktoś pozostawił wiadomość.

Sopot, 26.06.2006,'21:00

„Jeśli nie masz nic ciekawszego do roboty, zajrzyj tam, gdzie bardzo nie lubisz. Nie musisz nic ze sobą zabierać, mam zapasowy sprzęt dla ciebie – usłyszał nagrany na sekretarkę chichot. – I kilka wiadomości. Chyba ciekawych. I odbieraj komórkę. Nijak nie można się do ciebie dodzwonić".

Były tylko dwie sytuacje, w których oczy doktora Kwiecińskiego lśniły dziwnym blaskiem. Blaskiem – nadkomisarz Pater był tego pewien – regularnego szaleństwa. Pierwszej sytuacji zawdzięczał przezwisko Trane. Zdaniem anatomopatologa muzyka zaczęła się od Johna Coltrane'a. Lekarz sądowy nie miał wątpliwości, że muzyka także się skończyła wraz z frazami saksofonu legendarnego jazzmana. Reszta – zwykł mawiać Kwieciński z owym błyskiem w oku – reszta, z Milesem Davisem na czele, to jedynie nędzny support, który ma się tak do wyczynów Trane'a jak cienki barszcz do zawiesistej zupy.

23
{"b":"269463","o":1}