Литмир - Электронная Библиотека
A
A

WROCŁAW, WTOREK 16 STYCZNIA 1928 ROKU, PIERWSZA PO POŁUDNIU

Zegar na wieży zboru luterańskiego przy Kaiserstrasse uderzył raz. Jego dźwięk rozszedł się daleko w rozsłonecznionym powietrzu i sforsował szybę laboratorium Instytutu Medycyny Sądowej przy Maxstrasse, w którym siedzieli Lasarius i Mock odziani w białe fartuchy.

– To opium – powiedział Lasarius i potrząsnął probówką. – Niegdyś uważane za cudowny lek. W wypadku pańskiego bratanka i jego przyjaciółki stało się śmiertelną trucizną. Wstrzyknięto im po dziesięć centymetrów sześciennych rozpuszczonego w wodzie opium.

Doktor Lasarius przesunął binokle na koniec pofałdowanego poziomymi bruzdami nosa, któremu zawdzięczał wśród studenckiej braci pseudonim „Mrówkojad”, i przyjął z pobłażliwością tępe spojrzenie Mocka.

– Udusili się. Tak działa opium i morfina, kiedy wraz z krwią dostanie się do płuc. Coś mnie jednak niepokoi. W ciele pańskiego bratanka jest bardzo dziwny rodzaj opium.

Mock spojrzał na probówki, na retorty, palniki gazowe, na cały ten uporządkowany świat nauki, w którym – o dziwo! – znalazło się miejsce dla młodego i wrażliwego poety Erwina Mocka.

– Wspaniale! – Mock czuł narastającą wściekłość. – Ciało mojego bratanka było katalizatorem, który wyizolował czy też uwolnił pańskie „dziwne opium”! Niech pan napisze na ten temat habilitację i podaruje ją mojej bratowej!

– Problem w tym, drogi panie radco – uśmiechnął się smutno Lasarius – że opium to jest bardzo zanieczyszczone.

– Nie rozumiem – Mock powoli się uspokajał.

– Opium, jak pan z pewnością wie, jest produktem, z którego na początku dziewiętnastego wieku uzyskano morfinę. Każdy gram opium także zawiera morfinę. To w ciele nieszczęsnego Erwina również, lecz jest jej wyjątkowo mało. Dlaczego? Bo zawiera mnóstwo innych substancji, które zwykle usuwa się w procesie oczyszczania. Ktoś nafaszerował denatów nieoczyszczonym opium. Tylko skąd je wziął?

– Po co pan to wszystko mi mówi? – Mock oparł nogę na dużym palcu, przez co wprawił ją w nieskończone drganie.

– Na wrocławskim, a może nawet ogólnoniemieckim, czarnym rynku – Lasarius stuknął w probówkę odbarwionym przez kwasy paznokciem – opium nie jest zbyt popularne. Narkomani wolą wstrzykiwać sobie morfinę, która jest tańsza i mocniejsza. Morderca pańskiego bratanka musiał sprowadzić to opium z daleka… Ale skąd? Przecież nawet w Chinach się je oczyszcza… To prawdziwa zagadka…

– Czyli ten bydlak musiał sam je wyprodukować – mruknął Mock. – Nie ma innego wyjścia…

– Jest – zadumał się Lasarius. – To opium może być stare. Bardzo stare…

– Jak stare? – zapytał Mock.

– Wie pan co – Lasarius z przyjemnością wystawiał swoją łysinę na działanie przecinającego szybę słońca – nie jestem dobrym historykiem, ale wydaje mi się, że gdzieś w połowie dziewiętnastego wieku Anglia i Francja toczyły z Chinami tzw. wojny opiumowe. Po tych wojnach znacznie poprawiła się jakość tego narkotyku. Zawierał on około dwudziestu, a nie trzydzieści, czterdzieści alkaloidów, jak ten w ciele Erwina. Jest to dość absurdalne, ale może to opium, które spowodowało śmierć Erwina, pochodzi sprzed 1850 roku?

NOWY JORK, PONIEDZIAŁEK 21 LISTOPADA 1960, KWADRANS NA SZÓSTĄ

Mock podniósł się na łóżku i skierował palec w stronę mapy.

– W tym mieście, w Wigilię 1927 roku – krzyknął – nastąpiła demonstracja zła, rozumiesz, Herbercie? Ja to zło uwolniłem, wywołałem je moim złem. Tym, które chciałem zadać tej nieszczęśliwej znarkotyzowanej kobiecie. W mieście Wrocławiu pojawił się diabeł, a ja go tam wezwałem.

Mock opadł na poduszki i ciężko oddychał. Guzowate palce skubały pościel.

– Spowiadałem się z tego, Herbercie – powiedział Mock. – Nie dawało mi to spokoju i musiałem o tym komuś powiedzieć. Komuś, kto walczy z diabłem – odkaszlnął sucho. – Było to na początku lat trzydziestych. Mój spowiednik miał dla mnie tylko jedną radę. Musiałem przebaczyć wszystkim, którzy mnie skrzywdzili i na których chciałem wywrzeć zemstę. Czyli baronowi von Hagenstahlowi i Sophie…

– I co, przebaczyłeś im?

– Baronowi – tak, ale Sophie gdzieś zniknęła i nawet rozwód wziąłem z nią per procura.

– Posłuchaj, Eberhardzie – Anwaldt trzepnął się gazetą po udzie. – Muszę…

– Niczego nie musisz, oprócz jednego – Mock skręcił się z bólu, który przecinał jego zgruchotane nowotworem piszczele. – Musisz mi obiecać, że znajdziesz Sophie i wręczysz jej ten list – podał Anwaldtowi białą podłużną kopertę. – To moje przebaczenie. Wybaczam jej wszystko. Obiecujesz, że znajdziesz ją i jej to dasz?

– Obiecuję – odparł Anwaldt i wbił wzrok w kopertę.

Mock podniósł się, aby uściskać Anwaldta, lecz porzucił tę myśl. Uświadomił sobie, że w tej chwili jego ciało wydziela taką woń jak przed laty ciała Hockermanna i barona w starym adlerze na rynku miasta, którego nie ma.

– Dziękuję – powiedział Mock z uśmiechem. – Idź już i zawołaj tego księdza. Mogę umierać…

Anwaldt podał choremu rękę i wyszedł z pokoju, zszedł po schodach i minął śpiącego w fotelu księdza Cupaiuolo. Włożył palto i kapelusz i opuścił dom. Ruszył wolno w stronę najbliższej stacji metra. Na rogu zauważył ogromną śmieciarkę, która mełła odpady. Wyjął z kieszeni wczorajszą „Süddeutsche Zeitung” i jeszcze raz przeczytał informację o śmierci znanej berlińskiej aktorki teatralnej Sophie von Finckl. Pod nekrologiem znalazł się wywiad ze słynną skrzypaczką Elisabeth Körner, serdeczną przyjaciółką zmarłej. Pani Körner po raz pierwszy ujawniła w tym wywiadzie tajemnicę Sophie: otóż była ona już wcześniej zamężna, a jej mężem był wysoki funkcjonariusz wrocławskiej policji, Eberhard Mock. Anwaldt przeczytał to wszystko raz jeszcze i pomyślał o wybaczeniu. Potem wrzucił gazetę do trybów śmieciarki i zszedł w dół betonowymi schodami.

INDEKS NAZW TOPOGRAFICZNYCH

Alexanderstrasse – nieistniejąca ulica, przebiegająca przez dzisiejszy pl. Społeczny

An der Klostermauer – ul. Pola

An der Yiehweide – ul. Starogroblowa

Antonienstrasse – ul. Antoniego

Augustastrasse – ul. Szczęśliwa

Bischofstrasse – ul. Biskupia

Blücherplatz – plac Solny

Briegerstrasse – ul. Brzeska

Brockauerstrasse – ul. Świstackiego

Burgfeld – ul. Cieszyńskiego

Claasenstrasse – ul. Gwarna

Dom handlowy braci Baraschów – dzisiejszy SDH „Feniks”

Dom Koncertowy – obecnie na tym miejscu znajduje się filharmonia

Dom Towarowy Messowa i Waldschmidta – nie zachował się

Dom Towarowy Wertheima – dzisiejszy Dom Towarowy „Renoma”

Drabitziusstrasse – ul. Zegadłowicza

Dworzec Fryburski – dzisiejszy Dworzec Świebodzki

Dworzec Odrzański – dzisiejszy dworzec Nadodrze

Eichenallee – ul. Dębowa.

Einbaumstrasse – ul. Kraszewskiego

Friedrich-Wilhelm-Strasse – ul. Legnicka

Gabitzstrasse – ul. Gajowicka

Gartenstrasse – ul. Piłsudskiego

Gimnazjum św. Elżbiety – dzisiejszy Instytut Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego

Gimnazjum św. Macieja – siedziba biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich

Gräbschenerstrasse – ul. Grabiszyńska

Grünstrasse – ul. Dąbrowskiego

Gustav-Freitag-Strasse – ul. Dyrekcyjna

Höfchenstrasse – ul. Zielińskiego

Hohenzollernstrasse – ul. Zaporoska

Kamienica „Pod Dwoma Polakami” – dzisiejszy antykwariat im. Żupańskiego

klasztor Norbertanów – siedziba Instytutu Filologii Polskiej UW

Kletschkauerstrasse – ul. Kleczkowska

Klosterstrasse – ul. Traugutta

Koci Zaułek – nieistniejący dziś zaułek w okolicy placu Dominikańskiego

Königsplatz – plac 1 Maja

Krullstrasse – ul. Psie Budy

Lehmgrubenstrasse – ul. Gliniana

Fabryka Liebchena – nie istnieje

Malteserstrasse – ul. Joannitów

Margareten Damm – Żabia Ścieżka

Mehlgasse – ul. Rydygiera

63
{"b":"269456","o":1}