Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Agni trafił do kopalni już po buncie. Nowy komendant okręgu, niejaki Gajdar Talonpoika, podjął od razu dwie ważne decyzje. Po pierwsze, skazał na tak zwane „śmiertelne piekło” kolegę Murakamiego za to, że ośmielił się być, choć nie do końca z własnej woli, nosicielem przerażająco ohydnej i zdumiewająco bezczelnej propozycji buntowników. Po drugie, Talonpoika tę przerażająco ohydną i zdumiewająco bezczelną propozycję przyjął. Pochodził z Północy, gdzie takie układy nie były niczym szczególnym.

Dlatego też Agni nie został nawet zakuty w kajdany. Po spektakularnym obiciu ryja o bruk został dostarczony na komisariat przed oblicze znudzonego Fanatyka w stopniu kapitana.

– Nie ma nic w tym złego, że jesteście niscy, ale to, że nosicie wkładki w butach, oznacza, że myślicie, że jest coś w tym złego, więc w waszym mniemaniu należycie do rzekomo prześladowanej rzekomej mniejszości etnicznej, za takie myślenie powinniście zostać skazani na Romb, ale Nieskończona Łaskawość Cesarza dobrotliwie skazuje was na dożywotnie ciężkie roboty w kopalni, hurra, niech żyje Cesarz, podpiszcie tutaj.

– Nie… umiem… – wybełkotał Agni, ocierając krew z twarzy. Gdyby przyznał się, że umie czytać i pisać, mogliby go uznać za ideologicznego przywódcę grupy rzekomej mniejszości.

– I dobrze. Na chuja mi twój podpis! Badam cię tylko. Posiedzisz w lochu… To znaczy nie, ty w lochu nie. Ty posiedzisz w wieży, dopóki ci broda nie odrośnie, wtedy ci ją wyrwiemy i jazda do kopalni.

– Nie… Da… Rady…

– Jak to nie da rady? Taka jest Wspaniała Procedura Okręgu Górniczego.

– Długo… Byście… Musieli… Czekać… Jak zgoliłem… Wydepilowałem sobie twarz woskiem – skłamał Agni.

– Ha! To mi się podoba! Zdrajca zamiast nas fatygować, torturuje się sam – zażartował oficer. – To co tu z tobą zrobić? Żeby nie uchybić procedurom, ustalimy z naszym katem, jaka tortura jest równie bolesna, co wyrywanie brody. Poddamy cię tej torturze, a potem hajda do kopalni!

Kat wybrał nakłuwanie penisa rozżarzonymi igłami. „Jest trochę stronniczy – powiedział oficer. – To jego ulubiona tortura, ale cóż… To on tu jest za eksperta”. Skulony wpół, koślawo drepczący naprzód Agni już następnego dnia znalazł się za bramą kopalni.

– Nie strzelać, chłopcy! – krzyczał. – Niczym nie rzucać! Swój idzie! Swam asmil

– Namaste i zamknij się – coś nagle zachrypiało w mroku. – Zapomniałeś, że hawierz na kopalni nie krzyczy?

Waruna, jak większość krasnoludów z okręgu, mówił lepiej po miejscowemu niż po krasnoludzku. Tutejsi brodacze bardzo dobrze żyli z ludźmi. Kiedyś.

– O, nakłuwali cię? – zapytał Waruna, gdy lepiej przyjrzał się Agniemu.

– Nie martw się, będzie zemsta na tego kata i na wszystkie ludzkie pomioty.

– Myślałem, że macie z nimi układ.

– No, jest układ, ale on potrwa akuracik tak długo, aż podminujemy cały Mahapur.

– Zaraz… Jak to?

– A tak to! Pociągnęliśmy chodniki w głąb pod samo miasto. Jak przyjdzie rozkaz, usuniemy kilka kluczowych skałek i po ptokach. Miasto się zapadnie. Dureń Talonpoika nie wie, że wygrużamy rudę spod jego grubego tyłka.

– I kiedy to zrobicie?

– Jak przyjdzie rozkaz, mówiłem.

– Rozkaz? Czyj?

– No przecie, że nie Talonpoiki. Nasz król, Skanda, żywy jest i rządzi!

– A gdzie?

– A gdzie… A gdzie… Nie każdy może wiedzieć. W każdym razie znajdzie sposób, żeby dać nam znać. Wszystkie miasta ludzkie legną w gruzach. A ludzie pod gruzami. Pod wszystkimi ludzkimi miastami ryją chłopaki!

– Ale… Wtedy kopalnie też się zawalą. A co z nami będzie?

– O, kochany. Dotknij tego. Co to?

– Kamień.

– Nie, kochany. Materia. A dotknij tego?

– To ty. To znaczy, twoja ręka.

– Też materia, bratku. Ja to materia. Ty to materia. Więcej, ja to byt i ty to byt, jak ten sam kamień. Kamień, jak go rozwalisz czy roztopisz, to nie ginie, tylko zmienia stan skupienia. Z nami będzie tak samo.

– Zmienimy stan z żywego w nieożywiony.

– Gówno prawda! Nigdy nie słuchaj, jak ci ktoś będzie mówił, że jest materia ożywiona, nieożywiona… To elfie przesądy. Elfy wierzą w życie, że ono jest święte, tralala, i że jest czymś innym od nieżycia. A tu nie ma życia, jest tylko bycie. Nie ma zwierząt, elfów, kamieni, są tylko byty. Ty, Agni, jesteś byt. Jak cię coś zgniecie, to nie znaczy, że zniknąłeś, tylko że chwilowo utraciłeś zdolność poruszania się. A jak się rozłożysz, to znaczy odzyskałeś zdolność poruszania się w postaci małych strumyczków i oparów różnych substancji, ale to nadal będziesz ty. Bo widzisz… Ja nie jestem żaden wielki myśliciel. Ale jestem górnik i metalurg. Specjalista od materii. Jak zaczniesz zadawać sobie pytanie, czym jest materia, to na najgłębszym poziomie będziesz mógł powiedzieć sobie tylko tyle, że wiesz, że materia jest. Tylko tyle: jest i koniec. Tyle samo, nie więcej, możesz powiedzieć sobie o sobie samym, kiedy zaczniesz rozgrzebywać to, kim ty sam jesteś. Jesteś i tyle. Co to znaczy? Że z materią i z tobą jest taka sama sprawa. Że materia to byt i ty to byt. A więc jesteście tym samym. Drobne cząsteczki twojego ciała zawsze jakoś przetrwają, więc i ty przetrwasz.

– Niby to wszystko wiadomo – westchnął Agni – ale nadal trudno uwierzyć, że świadomość nadal istnieje, mimo że materia tak bardzo się zmieniła.

– Materia się nie zmieniła. Byt się nie zmienił. Zmienił się tylko jego układ. Elfy wierzą, że świadomość to pewien układ. Układ, mówią, może się wiecznie odnawiać, może nawet wymieniać poszczególne elementy na inne, na przykład wysrać kukurydzę i zjeść kuropatwę, ale póki się nie zmienia jako układ, wtedy trwa świadomość. Tyle że to głupota. Układ składa się z części, bez nich lub z innymi częściami to już jest inny układ. Świadomość to nie układ materii, tylko jej zbiór, jak w matematyce. Zbiór może się rozprzestrzenić po całym świecie, ale z punktu widzenia matematyka nadal jest to zbiór takich a takich, konkretnie określonych i niepowtarzalnych cząsteczek, tyle że bardzo rozprzestrzeniony po świecie. Elfom nie przychodzi do głowy, że to, co wysrały, nadal jest częścią nich, częścią ich świadomości, tyle że trochę się to rozmazało po świecie. Tak że nie wierz w układy, bratku. Tylko elfy i Talonpoika wierzą w układy. A właśnie, w tym układzie, co go mamy z Talonpoika, jest taka rzecz… Pisać umiesz?

– No pewnie.

– Dewanagarą czy po ludzku?

– I tak, i tak. Elfimi emotikonami też.

– Inteligent mi się trafił.

– Tym sam jesteś niezły inteligent, Waruna.

– Ale techniczny, kochany, techniczny. Bo widzisz, do tej pory to ja tutaj najlepiej pisałem. Nawet dłutem i to na człowieku, ha, ha! List do komendanta wysłałem na jego zastępcy! I Talonpoika storturować kazał tego Nihońca. A wcześniej sam własnoręcznie zdarł mu z pleców skórę z listem, a na piersiach wypisał nożem: Cesarz, Cesarz, Cesarz. Nic więcej nie umiał wyciąć, ludzkie maślane ręce.

– Skąd to wiesz?

– Sam wszystko widziałem. W mieście jest wiele opustoszałych domów, mamy tam podkopy. Nawet pod lochy Talonpoiki się podkopujemy! A jak kaźnili Nihońca, stałem w oknie pustej kamienicy przy rynku i wszystko sobie oglądałem.

– Zaraz… To my moglibyśmy stąd uciec?

– Pewnie. Ale tkwimy na posterunku. Trzeba ludzi wygubić, miasto zniszczyć.

– Szkoda.

– Szkoda?!

– Nie… To znaczy… Nie, chciałem powiedzieć, że szkoda… Szkoda, że nie zabijemy ich do końca, bo przecież ich materia też jakoś przetrwa.

– No i tu się mylisz, kochany. Ludzie zostali stworzeni przez elfów, zgodnie z ich świadomością, i funkcjonują według świadomości elfów. Elfy wierzą, że świadomość to układ. Kiedy zniszczy się układ, jakim jest człowiek, to jego świadomość jako człowieka zginie raz na zawsze.

– No dobra, ale mówiłeś, że świadomość jest nawet w najdrobniejszych cząsteczkach ciała. Jak człowieka się zabije, to przecież cząsteczki pozostają.

– Ludzie powstali ze żmij i kretów. Ich świadomość to jakby zbuntowana przez elfy świadomość żmij i kretów… Albo nie tyle zbuntowana, ile wplątana w pewien elfi układ. Wystarczy zniszczyć ten układ, a wtedy cząsteczki ludzi i ich świadomość powrócą do żmij i kretów. Powrócą do zbioru cząsteczek, jakim jest żmija albo kret. Rozkładające się ludzkie ciało to jest taka część kreta jak to, co kret wysrał.

3
{"b":"100669","o":1}