Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– A wtedy musiałabym cię dodatkowo karać…

– A ja bym jeszcze bardziej krzyczała…

– To jest myśl! No właśnie. Wiedza o Obrazie jest czymś, co zwiększa świadomość do tego stopnia, że zwykła mięsopustka, choćby jak najintensywniej stosowana, nie wystarczy, by zrównoważyć świadomość bólem… Tak, powiem ci o Obrazie, ale wprowadzimy zasadę zakazu krzyku. I karą za wydawanie jakichkolwiek odgłosów – choćby to był tylko chrzęst twoich stawów – będzie przyżeganie.

– Taaak!!!

– Znów ta nieszczerość w twoim głosie, w twoich myślach… Kiedy ona wreszcie zniknie?

– A czy ona w ogóle kiedyś znika? Czy znikła ci u jakiegoś skazańca?

– Szczerość nie. Ale istnieje taka granica męki, za którą wszystkie zachowania stają mechaniczne. Z punktu widzenia moralnego są więc obojętne. A to już lepsze niż nieszczerość, a w każdym razie mniej złe. Ale wolisz, żebym opowiedziała ci o tym… Czy o Obrazie?

– O Obrazie! Tak, o Obrazie!

– Obraz… Obraz, synku córeczko, jest potężną bronią. Powiedz mi, jak sądzisz, czy ja jestem nieomylna?

– Taaak!!!

– O, zaczynam słyszeć coś ciekawego w głosie i w myślach. To jeszcze nie było szczere, chociaż już nie nieszczere. Ale nie było też mechaniczne. Krzyknęłaś to z dezorientacją. Coś umęczonego w tobie pomyślało: „A może on rzeczywiście jest nieomylny?”.

– Taaak!!!

– Dobrze, dobrze… Chociaż miał być zakaz krzyczenia…

– Taaak!!!

– Ale to po opowieści. Zakaz krzyczenia, a szerzej, wydawania jakichkolwiek odgłosów, jest rzeczą pyszną. Będę mógł cię pytać o różne rzeczy. Odpowiedź na pytanie będzie karana przyżeganiem, brak odpowiedzi – ścieraniem – za pomocą stalowego gładzika – kości małego palca, uprzednio obnażonej z mięsa.

– Taaak!!!

– Odpowiedź w myślach nie będzie wystarczającym wybiegiem, aby uniknąć obu z tych kar. Szacunek dla Cesarza wymaga głośnego mówienia!

– Taaak!!!

– No dobrze, mówiliśmy o Obrazie. Obraz jest potężną bronią. I w związku z tym pytałam cię, czy myślisz, że jestem nieomylna.

– Taaak!!!

– Cicho, przecież teraz cię nie pytam. Już mi odpowiedziałaś. Uważasz, że jestem nieomylna. Być może, ale wyobraź sobie, że ja tak nie uważam. Chociaż istnieję od zawsze, chociaż moje doświadczenie i moja wiedza są nieskończone… Mimo to zakładam, że nawet ja mogę się mylić. Robię to, co moja nieskończona wiedza i nieskończone doświadczenie wskazują mi jako nieskończenie słuszne, ale uznaję, że nawet one mogą być nieskończonym błędem. Bo nieomylnie stwierdzić, że ktoś jest nieomylny, można jedynie w przypadku Człowieka-Dobro. Ale jego nie ma, jestem tylko ja.

– Taaak!!!

– Co, chcesz się wykrzyczeć, zanim przyjdzie zakaz? Nie uda ci się. Choćbyś płuca wykrzyczał, nie uda ci się teraz wykrzyczeć tych krzyków, które i tak przyjdą podczas tortur. Których nie zdołasz powstrzymać. Które spowodują tylko coraz gorsze i gorsze udręczenie, bez końca… No, pewnie nie możesz się doczekać, co?

– Taaak!!!

– Znowu nieszczerość. A już myślałem, że robisz postępy, synku córeczko. No to, w takim razie szybko opowiem ci wszystko, żeby zaraz, już bez żadnych opóźnień, przystąpić do wychowywania cię…

– Taaak!!!

– Lepiej nie pogarszaj swojej sytuacji tymi fałszywymi okrzykami. No więc Obraz to furtka, jaką zostawiłem ludziom. Jeżeli jest jakaś możliwość, że się mylę, to musi też być jakaś szansa, że ludzie obalą moją władzę. Oczywiście, jest to szansa nieskończenie mała. Znam ich wszystkie myśli, wiem, co planują, tak że żaden z nich nie ujdzie kary… Zawsze też mogę sam się napoić moim własnym mlekiem, co też regularnie robię, dlatego gdyby nawet doszło do walki wręcz, potrzeba byłoby dziesięciu wojowników lub dwudziestu łuczników, żeby można było spróbować zamachu. A ja i tak wyczuję ich myśli, zanim jeszcze się zbliżą. Ja słyszę wszystkie myśli moich poddanych. Zawsze.

Chyba że myślisz o czymś innym, już miał pomyśleć Hengist, ale się powstrzymał i natychmiast zapomniał o tej niedoszłej myśli. On sam nadal czuł to, co nie opuszczało go od pierwszych dni w Rombie. Czuł, że powoli, ale nieustannie zbliża się coś, co bardzo Cesarza nie lubi. Wiedział, że wciąż musi Cesarza maksymalnie rozpraszać, zarówno wrzaskami, jak i pytaniami, tak jak to robił do tej pory. I wiedział, że nie wolno mu ani przez chwilę pomyśleć o tym, co się zbliża.

– Szansa każdego zamachowca jest nieskończenie mała… Ale tak samo nieskończenie mała jest szansa, że moje nieskończone doświadczenie i wiedza się myliły. Niemniej jednak postanowiłem stworzyć coś, co może skłonić ludzi do buntu. Tak, aby dać im tę nieskończenie małą szansę. Więc moja córciu syneczku… A właściwie syneczku syneczku, bo widzę, że pod wpływem tortur zmężniałeś… To znaczy znowu stałeś się mężczyzną, tylko mężczyzną…

– Taaak!!!

– To normalne, ból uruchamia gniew, pragnienie agresji, czyli mechanizmy męskie… Dobrze. Na Świętym Obrazie znajduje się ciało nagiego, storturowanego człowieka, którego brzuch jest tak zmasakrowany, tak pocięty, że została na nim wycięta moja twarz. Bardzo dokładnie i realistycznie, jakby to nie był skalpel kata, tylko ołówek mistrza. W wycięciach imitujących moje oczy widać nawet sine kawałki wątroby, sine i sfioletowiałe, a ja, jak widzisz, mam fiołkowe oczy…

– Taaak!!!

– Fałdy oberżniętej skóry sterczą w dwóch miejscach na boki w taki sposób, że wyglądają dokładnie jak uszy, i to moje, spiczaste. Usta wykrzywione są w szerokim uśmiechu i niczym szyderczy jęzor, sterczą z nich flaki człowieka, zakończone żmijami. Wyobraź sobie, że nawet mając tak dokładną wskazówkę, ludzie nie ośmielili się zbuntować! Od razu zaczęły się pojawiać upiększone, złagodzone wersje Obrazu, które szybko uznano za prawdziwe. Kapłani, którzy mieli czcić obraz, zaczęli go ukrywać, a następnie fałszować. W końcu tych, co posiadali jakieś bardziej zbliżone do prawdziwości wersje obrazu, zaczęto prześladować jako heretyków… A ja nie ingerowałem. Obraz miał działać sam. Obraz to było to nieskończenie małe minimum samodzielności, jakie mogłem dać ludziom. W tym sensie rzeczywiście powinien być dla ludzi święty. – Taaak!!!

– Dobrze. Przejdźmy teraz do tortur.

– Taaak!!! Ale… ale mam jedną maleńką prośbę, tatusiu mamo.

– Tak, syneczku?

– Bądź ze mną, kiedy będę torturowany! Trzymaj mnie za rękę… Ty jesteś taka wrażliwa, ty się tak we wszystko wczuwasz… Wczuj się trochę w moje tortury!

– Oczywiście, synku. Ja się wczuwam we wszystko. Przede wszystkim w tortury. Ja w nich uczestniczę. Nawet sam nie wiesz, jak.

– No, panowie… To już stolica.

– O, kurwa…

Wspaniale Cesarskie Miasto Pierwszej Kategorii wyglądało jak jeden, ale za to gigantyczny dom. Tyle że bez okien. Jego szare mury rozciągały się szeroko wśród błotnistych pól, ale sięgały niemal równie wysoko.

A jeszcze bardziej niż dom stolica przypominała ogromny kamienny powóz. Było tak ze względu na gigantyczne posągi, wysokością dorównujące murom i stojące przed nimi w szczerym polu. Były połączone z wieżami na murach długimi łańcuchami i pochylały się do przodu. Wyglądało to tak, jak gdyby posągi ciągnęły całe miasto do przodu za pomocą tych łańcuchów.

– Kto to jest ta uśmiechnięta baba?

– To uosobienie Radości Posłuszeństwa w Obliczu Bólu.

– Aha. To chyba nie chcę wiedzieć, kim jest ten przerażony wąsacz.

– To Pochwała Słusznego Strachu w Obliczu Wspaniałości Cesarskiej. Na jego piersi jest tablica, widzisz… Napisane jest na niej: „Gdyby nie to, że Wszechpotężna i Niezasłużona przez nas Łaska Cesarska raczy chcieć naszego życia, każdy poddany wobec Jaśniejącego Oblicza Cesarza winien natychmiast umrzeć ze strachu”.

– Co ty, widzisz runy z tej odległości?

– Nie. Słyszałem o tym napisie. Ja tu nigdy nie byłem.

– Aha – powiedział Ardżu. – Myślałem, że będziesz wiedział, jak nas wprowadzić.

– To, że nie byłem, nie znaczy, że nie wiem. Gdy się ukrywałem, pracowałem przez jakiś czas jako logistyk w Kancelarii Zaopatrzenia. Wiem trochę o transportach i o obyczajach kwatermistrzostwa. I o tym, jakie zamówienia składa Cesarska Straż Miejska Pierwszej Kategorii.

24
{"b":"100669","o":1}