Pozdrawiam serdecznie
Iwona
(e-mail:
[email protected])
To tak fajnie napisać o kobiecie, a potem ją olać. To kapitalnie nie mieć czasu na korespondencję, albo uważać ją za stratę czasu???!!!! Piszesz pięknie, bo znasz kobiety. Myślisz, że Ty jeden? Nie. Jest takich trochę więcej, tylko oni nie umieją pisać, nawet rozmawiać o tym. Ty pewnie też umiesz tylko pisać. Gdybyś nawet umiał rozmawiać, to co z tego??? Już się narozmawiałeś, już wiesz wszystko. Na porozmawianie o tym, co piszesz, już nie masz czasu. Może to Twoje przekleństwo??? A może w głębi serca genialnie kamuflujesz BUFONA?
Bogna (e-mail: viola@onet.pl)
Jest, jak na mnie, dość późno w nocy, ale nie żałuję – właśnie skończyłam czytać wyrwaną wreszcie z biblioteki „S@motność w Sieci”. Naprawdę… książka wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. I poza tym – dodatkowo – doznałam wstrząsu, gdyż stwierdziłam, że mój 'netlo-ver' (dowiedziałam się od młodszych znajomych, że tak się mówi na ukochanych z Sieci, których się kocha na podstawie magicznych literek) wypróbowuje na mnie metody Jakuba. Jest tak samo czuły, ciepły, troskliwy, zadaje te same pytania, interesuje się moim okresem i pieprzykiem na udzie, ech… a ja myślałam, że on tak sam z siebie – stąd także moja fascynacja nim – w końcu rzadko który mężczyzna jest tak cudownie kobiecy:)
Jutro trzeba będzie zweryfikować nieco tę znajomość… Plagiatorów nie lubię.
Pozdrowienia dla Ciebie i Twoich kobiet:-)
Aleksandra
(e-mail:
[email protected])
Nie będę zapewne oryginalna, mówiąc, że książka mną mocno poruszyła. Dotknęła strun, o których w pogoni codzienności zapomniałam…
Jestem w trakcie czytania, gdzieś pomiędzy wymieraniem dinozaurów, kokainą, tęsknotami ich obojga. Właściwie to nie wiem, w którym dokładnie miejscu książki jestem… Co chwilę wracam do pewnych, wcześniej opisanych dialogów, zdarzeń, maili.
Biorąc pod uwagę intensywność odczuwania samotności bohaterów, książka pokazuje, że w tej kwestii nie może być podziału na płeć. A ktoś na czacie zapytał, dlaczego kobiety są bardziej samotne. Moim zdaniem nie są, one bardziej otwarcie to pokazują…
Ktoś inny (mężczyzna) dla odmiany napomknął o rozemocjonowanych czytelniczkach. Hmm… Czy ja też jestem rozemocjonowana? A może po prostu ubrał Pan w słowa uczucia, marzenia, namiętności targające każdym z nas. Przypomniał Pan, jak ważna w życiu jest druga osoba, niezależnie od tego, czy ma się naście lat i przeżywa pierwsze drgania serca, czy jest się emerytem i w mniemaniu otoczenia dawno powinno się zapomnieć, co to takiego porywy serca.
Ale prócz tego, że „S@motność…” otwiera oczy, uzmysławia, jak nieosiągalna bywa prawdziwa miłość, jak trudno znaleźć „drugą połówkę”, a znalezienie jej jak wielką jest kwestią przypadku.
Nieraz zastanawiałam się nad tym, jak bardzo ograniczeni jesteśmy w swoich środowiskach, być może bez możliwości poznania swojej miłości – choćby z powodów geograficznych. Zamknięci w swoim zbiorze A, bez dostępu do zbioru B. Może właśnie gdzieś tam jest „ktoś”, albo może niedaleko… I nigdy się o tym nie dowiemy…
Wydawałoby się, że książka zrobiła tak ogromne wrażenie na kobietach, istotach domyślnie już ustawionych na poszukiwanie idealnej miłości, tęskniących, zagubionych, chyba intensywniej czujących…
I cóż za zaskoczenie (a może nie), że „S@motność…” polecił mi 100% mężczyzna. To właśnie jego rekomendacje zachęciły mnie do sięgnięcia po tę książkę. Przychodził z egzemplarzem, otwierał go i czytał pojedyncze zdania, przeplatając je z chwilami ciszy, jakby dając mi czas na refleksję i zastanowienie, czy warto wylewać nad nimi łzy…
No i wylewam, może nawet najbardziej nad samą sobą…
Nie przeczę, prócz fascynacji odczuwam ogromny smutek.
Fascynacji – ponieważ z nabożnym podziwem patrzę na ludzi znających tak dobrze ludzką psychikę (nie tylko kobiecą – o czym w każdej recenzji Pańskiej książki jest napisane), umiejących na dodatek ująć tę znajomość w słowa. Bo przecież bycie mężczyzną nie jest jednoznaczne ze znajomością męskiej psychiki. Jestem kobietą i nie wiem wielu rzeczy o kobietach, czasem nie wiem nawet o sobie…
Smutek – bo przeraża mnie emocjonalna płytkość mojego życia… A może tylko mi się wydaje ono płytkie…
Danka Żambo (e-mail:
[email protected])
Czytam Twoją książkę, tę o sieci. Byłam ciekawa, czy jednak przypadkiem nie jesteś kobietą. To raczej spory komplement.
Hanka
(e-mail:
[email protected])
Mam dwadzieścia pięć lat, jestem kobietą. Kobietą, która dzięki Pana książkom zauważyła, że nią jest. Pisze Pan z taką wrażliwością, smakiem i znajomością kobiecego ciała i umysłu. Odkrywa Pan tajemnice kobiet – z wdziękiem, bez pruderii i za to chyba najbardziej Pana cenię. Teraz potrafię inaczej patrzeć na pewne sprawy. Dostrzegam rzeczy, które wcześniej były dla mnie nieistotne np.: jak smakuje skóra mężczyzny, jakie ma opuszki palców, kiedy dotyka mojej szyi, jaki kształt mają moje źrenice, kiedy na telefonie widnieje kolejna wiadomość od niego…
Zrozumiałam, jakie bogactwo posiada mały, kobiecy wszechświat.
Dziękuję Opatrzności, że urodziłam się kobietą, że mam „zespoły napięć” i że być może kiedyś będzie mi dane spotkać „Jakuba”…
Dziękuję Panu, że podzielił się Pan ze mną swoją wrażliwością.
Z poważaniem
Agnieszka
(e-mail:
[email protected])
Nie wszyscy się jednak z tym zgadzają:
Jestem tłumaczem – to tłumaczy wrażliwość na słowo pisane. Przeczytałam pana „S@motność…”, przepłakałam pół nocy.
Ciągle jeszcze mi się nie podoba, uważam, że kobiety są w niej potraktowane płasko, brutalnie i przedmiotowo. Epatuje pan siedmioma tysiącami nieszczęść przytrafiających się Kubie i jego najbliższym.
Seksizm wychodzi z tej książki wszystkimi szwami.
Ale chyba do niej wrócę.
Tylko dorosnę i wtedy wrócę – obiecuję.
Magda Zinserling
(e-mail:
[email protected])
Kupiłem Pana książkę „S@motność w Sieci” po obejrzeniu programu Małgorzaty Domagalik. Skusiło mnie głównie to, że zareklamowano tam Pana jako znawcę kobiecej psychiki. Ja od lat rzucam się na teksty, które mogą sprawić, że poznam kobiety lepiej. Może już dużo takich tekstów przeczytałem albo moje własne obserwacje są bogate – w każdym razie niewiele się z Pańskiej książki o kobietach dowiedziałem.
Andrzej Stolarczyk, Warszawa (e-mail:
[email protected])
Przez tę wrażliwość Jakuba – przez wielu, jak widać, rozpoznawana, jako zdecydowanie kobieca – często chyba nie dostrzega się, a jeśli dostrzega, to natychmiast skrzętnie wybacza, że jest w tej postaci duża doza egocentryzmu. Jakub wbrew pozorom nie jest mężczyzną gotowym wielbić ziemię, po której stąpają jego kobiety. Opuszcza Jennifer, bo – oczywiście z wrażliwości – nie chciałby jej zranić perspektywą życia z nim w Polsce, nie walczy o nią, bo -z wrażliwości, jakżeby inaczej – nie chciałby zranić uczuć jej męża. Gdyby dokonać wiwisekcji tej postaci, można dojść do wniosku, że Jakub to unikający konfrontacji z życiem hiperwrażliwy „softie”, który nie potrafiąc zabliźnić własnych ran, zadaje je innym, a cały świat jest przy tym święcie przekonany o tym, że jest całkowicie usprawiedliwiony, bo to „przecież z wrażliwości”.