Литмир - Электронная Библиотека
A
A

DZIĘKUJĘ.

PS „S@motność w Sieci” była dla mnie kokainą wchłoniętą bezpośrednio przez błonę śluzową, to była niewiarygodna intelektualna i emocjonalna podróż.

(e-mail: [email protected])

W salonie unosi się zapach mimozy, za oknem już zmrok, a na parapecie drgają płomienie świec… taki wszechogarniający smutek przytulił mnie do siebie… mam mokre włosy; lubię takie mieć… On powiedział mi, żebym zapomniała, zanim spowszednieje… w kącie bukiet słoneczników od Niego; już umierają… On chciałby być taki jak Jakub… już wiem, jak smakuje Jack Daniels z Red Bullem… czy można walczyć o Kogoś „pomimo wszystko”??????

(e-mail: [email protected])

29 Grudnia 2002 *

Chcę tylko być jak najbliżej niego, chcę wreszcie Go poczuć i wiedzieć, że będąc z nim uszczęśliwiam jego i siebie. Tak bardzo się tego boję. Boję się, że nie będę taka, jaką On sobie wymarzył. Rozmawiamy, korespondujemy i wymieniamy się zdjęciami, ale to nie wystarczy, aby być pewnym tego uczucia. Boję się, że On już nigdy nie odezwie się do mnie po powrocie do domu. Boję się, że będzie nudził się w moim towarzystwie. Boję się, że każdą moją wadę w wyglądzie fizycznym wyszuka już w czasie tych pierwszych 5 minut na lotnisku. A ja czasami czuję się jak ta kulawa żona spadkobiercy drukarni: brzydka i nieatrakcyjna…Ten czas do lutego się tak dłuży. Wiem, że nie skończę „S@motności w Sieci” do tego czasu. Nie chcę jej skończyć… Tak bardzo się boję…

Monia (e-mail: [email protected])

* W odpowiedzi zawierającej zgodę na opublikowanie powyższego fragmentu przeczytałem:

24 czerwca 2004 roku wychodzę za Philipa za mąż. Już… już się nie boję!!!!!

jestem dopiero na opowieści Jakuba o Natalii

wiesz, już mam dosyć rzucania książką o ścianę

nie wiem, czy powinnam to czytać, proszę powiedz mi, czy mogę

bo przecież mam chłopaka, którego tak bardzo chcę kochać, a doskonale wiem, że on nigdy nie będzie mnie wypytywał, jak się czuję z pęczniejącym tamponem w środku, nie zapyta, nigdy też nie będzie używał perfum w zależności od pory dnia. nie wiem, po co to piszesz, czy po to, żebyśmy z utęsknieniem wpatrywały się w puste ekrany monitorów, zamiast spokojnie oglądać telewizję ze śpiącym facetem u boku? to też może być szczęście, do cholery! wiem, jestem dopiero na początku książki, ale mimo twojej dziwnej erudycji odnośnie kobiet wcale nie wiesz, jak łatwo możesz je zniszczyć takimi tekstami, nie wiesz? będziemy siedzieć po nocy, odejdziemy od mężów, chłopaków, partnerów, aby szukać kogoś, kto tak dobrze będzie nas znał.

pieprzone książki, pod wpływem Alchemika zdradziłam go drugi raz. teraz boję się czytać tę cholerną S@motność. Boję się stwierdzić, że szukam czegoś zupełnie innego, chociażby dlatego, żeby nie szukać potem błądząc w namiętnych dłoniach kochanków-artystów, którzy

którzy sami nie wiedząc, czego chcą sadzą w mózgu roślinkę utopii o tym, co naprawdę nie istnieje.

zaczynasz od Berlina Lichtenberg. zupełnie jak ja, gdy wysiadałam na tym peronie, aby znaleźć stację Zoo. Po to, aby zburzyć choć trochę uporządkowany świat we własnej głowie. Pierwsze linijki przełknęłam.

naprawdę boję się czytać dalej

czy naprawdę o to ci chodziło?

(e-mail: do wiadomości – JLW)

Nie. Nie o to mi chodziło.

Nigdy więcej już nie powrócę do „S@motności…”. Przepraszam i proszę o wybaczenie tych wszystkich, którym sprawiłem tą książką ból i udrękę.

Teraz, w tym miejscu, ogarnął mnie lęk i zwątpienie. Boję się, że zacytowane pochwały, opisy wzruszeń, zachwyty ściągną na mnie zarzuty pychy, arogancji i zarozumialstwa. Każdy, kto mnie zna, wie, jak bardzo pogardzam pychą, arogancją i zarozumialstwem. Dlatego tym bardziej się boję…

Dzięki tej książce, która w zamyśle książką być wcale nie miała, spotkało mnie w życiu ogromne wyróżnienie. Czytający ją ludzie darowali mnie i moim myślom swój czas. Nie ma nic bardziej cennego niż czas, który nam poświęcają inni. Swój własny, tylko raz dany im czas, którego nie można ani cofnąć, ani powtórzyć. Choć mogliby robić w tym czasie tak wiele innych wspaniałych rzeczy, zdecydowali się poświęcić go mojej książce. Wprawia mnie to do dzisiaj w nieogarnione zdumienie.

Z wyrazami wdzięczności

Prof. dr hab. Janusz Leon Wiśniewski

Frankfurt am Main, Niemcy, 18 lipca 2003

PS Niczego nie można porównać z Tobą…

27
{"b":"100626","o":1}