– Mógłbym się co prawda założyć, że to nie był Buschmann. Ale czy ktoś już przeszukał jego manatki?
Mahlke natychmiast znalazł słuchaczy. A przecież mówił tylko do lustra; jego krawat, nowy trick, zwrócił uwagę dopiero później, i to nie w sposób szczególny. Mallenbrandt przeszukał własnoręcznie rzeczy Buschmanna i zaraz miał powód, żeby trzepnąć go raz jeszcze po gębie, ponieważ w obu kieszeniach marynarki było kilka napoczętych paczek z prezerwatywami, którymi Buschmann uprawiał handelek w wyższych klasach; jego ojciec był drogerzystą. Poza tym, Mallenbrandt nic nie znalazł i kapitan, po prostu zrezygnowawszy z dalszych indagacji, zawiązał swój oficerski krawat, odwrócił kołnierzyk, dotknął pustego miejsca po wysokim odznaczeniu i zaproponował, żeby nie brać rzeczy zbyt poważnie.
– To się da odkupić. Nic takiego, panie profesorze. Głupi kawał szczenięcy i tyle!
Ale Mallenbrandt kazał zamknąć salę gimnastyczną i szatnię i przy pomocy dwóch z primy przeszukiwał nasze kieszenie i każdy kącik pomieszczenia, który mógłby służyć jako schowek. Początkowo kapitan pomagał rozbawiony, potem zniecierpliwił się i zrobił coś, czego jeszcze nikt nie odważył się zrobić w szatni: zaczął palić jednego papierosa po drugim, gasił niedopałki na wyłożonej linoleum podłodze i wpadł wyraźnie w zły humor, kiedy Mallenbrandt bez słowa podsunął mu spluwaczkę, która od lat kurzyła się nie używana koło umywalki i teraz została również przeszukana jako ewentualna kryjówka skradzionego przedmiotu.
Kapitan zaczerwienił się jak sztubak, nagłym ruchem wyjął ze swoich miękko zarysowanych ust ledwie napoczęty papieros,
przestał palić, skrzyżował ramiona, a potem zaczął nerwowo sprawdzać czas na zegarku, wysuwając krótkimi, bokserskimi ruchami zegarek z rękawa, żeby zaznaczyć, że się śpieszy.
Pożegnał się w rękawiczkach, blisko drzwi i dał do zrozumienia, że sposób przeprowadzania śledztwa nie podoba mu się i że przekaże tę przykrą sprawę dyrektorowi szkoły, bo nie chce, żeby mu źle wychowani gówniarze psuli urlop.
Mallenbrandt rzucił klucz jednemu z primy, a ten był na tyle niezręczny, że podczas otwierania drzwi szatni powstała kłopotliwa chwila oczekiwania.