Scena przedstawia ten sam pokój. Ranek, story podniesione, szare światło dnia zimowego, pod nie rozpalonym piecem drzemie na stołeczku niskim Hanka, owinięta w chustkę czarną. Za podniesieniem zasłony słychać wicher łopoczący o szyby. Chwila milczenia. Słychać tylko, jak Hanka oddycha ciężko i od czasu do czasu jęczy: "Jezus!" Drzwi otwierają się, wchodzi cichutko Mela w barchanowej spódniczce białej, koszulce i narzuconym na plecy barchanowym kaftaniku. Włosy ma rozpuszczone. W rękach bułka i garnuszek z kawą. Chwilę waha się. Biegnie do drzwi sypialni małżeńskiej, słucha, wreszcie wraca, pochyla się nad Hanką i delikatnie, ostrożnie budzi ją.
Mela, Hanka, później Hesia.
MELA
Andziu, Andziu! Zbudź się!
HANKA
Ha? co?…
MELA
Zbudź się, moja biedna Andziu!
HANKA
A!… to wielmożna panienka… ja zaraz… po mleko…
Trze oczy.
MELA
Nie, nie. Ty już teraz nie pójdziesz po mleko. Już kucharka przyniosła. Ja się śniadaniem zajęłam.
HANKA
A wielmożna pani?
MELA
Mama słaba, leży… Masz trochę kawy. Napij się! I bułkę zjedz.
HANKA
przypomina sobie
A… tak, tak… Zapomniałam, teraz już wiem (zaczyna płakać) . O Jezu! Jezusiczku!
MELA
Czego płaczesz? Teraz wszystko na najlepszej drodze. Najgorsze przeszło. Już mamcia wie o wszystkim. Nie chce pozwolić, ale musi. Tylko teraz ty i Zbyszko musicie być stałymi i przemóc wszystko swoją miłością. Mama sama będzie wzruszona…
HANKA
Ja pójdę w piecach palić…
MELA
Nie, nie! Daj spokój. Lepiej, żebyś już się do niczego nie mieszała. Bo jak zaczniesz znów być służącą, to będzie jeszcze gorzej. Siedź tu spokojnie i czekaj, co będzie.
HANKA
A bielizna nie zmaglowana…
MELA
Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecież nie możesz chodzić do magla ani w piecach palić. Pij kawę… moja złota…
HANKA
Dziękuję panience, nie mogę. Mnie tak od tego wczorajszego, że aż no… ha… (obciera nos) O Jezu!
MELA
przykuca przed nią
Moja Andziu, ja wiem, że to przykre przejście, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa ze Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej, natrę ci ręce gliceryną, nauczę cię ładnie pisać, nie będziesz nic robić.
HANKA
E! Gnić bez roboty…
MELA
Ha, będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia, a mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że… co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem, to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyźni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci… to nie bój się. Ja się tym dzieckiem zajmę, wychowam. A co by mi mamcia dała na wyprawę czy na posag, to dla dziecka oddam. Ja sobie tak umyśliłam dziś w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę. I wolę się dla ciebie poświęcić. No… jedz bułkę… jedz… A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie: "Moja złota, dobra, kochana Melu…", no… powtórz…
HANKA
Co też panienka… co też panienka…
MELA
Mów mi Melu, a ja tobie Andziu.
HANKA
Kiedy ja Hanka.
MELA
Nie, jak Zbyszkowa żona, to Andzia.
HESIA
wpada w jednej pończoszce, skacze na jednej nodze
Pycha… dziewiąta blisko, w domu cisza… pensja się wściekła na dziś… pycha!
MELA
Cicho! Mamcia chora.
HESIA
Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko, naturalnie. (do Hanki) Cóż ty? Belle soeur! a!… hi… hi… Serwus, czupiradło!
MELA
Hesiu, jakże tak można.
HESIA
Cóż ty to na serio bierzesz? Przecież to cała komedia. Gzy, nic więcej. Hu!… zimno tu. W piecu nie palą. Co to są zaburzenia familijne! (nagle siada przy Hance) Powiedz, czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?
HANKA
Że też się panienka Boga nie boi…
HESIA
O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?
Hanka płacze.
MELA
Hesia, nie rób jej przykrości.
HESIA
Ale nie, nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę. Patrz, Mela, jak mi nogi urosły od wczoraj.
MELA
Zaziębisz się.
Też same, Dulska.
DULSKA
blada, w szlafroku, głowa związana
Co się tu dzieje? Wy tutaj? Nie na pensji?
HESIA
Nie ma nas kto odprowadzić.
HANKA
Ja pójdę.
DULSKA
Ty? odprowadzać panienki? no! no!… Idźcie się ubierać.
HESIA
Ale z pensji nici, mamciu.
DULSKA
Naturalnie. Wszystko tak i to przez… (Mela całuje matkę w rękę) Czego chcesz?
MELA
Mamciu złota, daruj im! nie gniewaj się! Już ona ci całe życie…
DULSKA
Proszę się do tego nie mieszać.
Mela odchodzi do swego pokoju ze spuszczoną głową. (do Hanki)
Ty idź do pokoiku, gdzie się składa brudną bieliznę. Tam siedź, nie ruszaj się, aż cię zawołam. Z kucharką ani słowa, ani z nikim. Rozumiesz? Twoja matka chrzestna, ta Tadrachowa, co prała dwa razy, zawsze mieszka na Św. Józefa?
HANKA
Tak, proszę wielmożnej pani.
DULSKA
Dobrze, a teraz idź!
Hanka odchodzi do sypialni małżeńskiej.
(do Hesi)
Posłałaś list do ciotki?
HESIA
Posłałam. I powiedziałam, żeby stróż prosił, że mamcia prosi, żeby ciocia zaraz przyszła. (Dulska siada, zgnębiona .) Proszę mamci, może prochy pościerać? (Dulska robi gest, że jej wszystko jedno. Chwila milczenia .) Proszę mamci, czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?
DULSKA
Daj ty mi spokój.
HESIA
Ja też myślałam, że to niemożliwe. Choćby ze względu na nas. Czy kto porządny później starałby się o mnie albo o Melę?
DULSKA
Daj ty mi spokój!
HESIA
Zresztą Mela to mniejsza, bo ona i tak idzie na starą pannę, ale ja…
DULSKA
A ja ci mówię, daj ty mi spokój, bo się na tobie skrupi.
HESIA
Tylko proszę mamy… ja nie rozumiem, jak mamcia tego nie widziała. Ja to już od dawna wypenetrowałam! Ja…
Dulska, Hesia, Zbyszko
ZBYSZKO
ubrany jak do wyjścia, kręci się chwilę po pokoju
Gdzie Hanka?
Milczenie.
Pytam się: gdzie Hanka?
HESIA
Oblubienica z Lammermooru rondle myje.
ZBYSZKO
Proszę więcej jej nie używać do kuchennych posług. Gdzie Hanka dziś spała? (milczenie) Pytam się, gdzie Hanka dziś spała?
HESIA
Na stołeczku pod piecem, ręce w małdrzyk, a buzia w ciup.
ZBYSZKO
Trzeba inaczej się nią zająć. (milczenie) Bo… jeżeli… no… zresztą, ja wychodzę, za chwilę wrócę. Muszę jakiś porządek zrobić.
HESIA
śmieje się
Postaw łoże pod baldachimem w salonie…
ZBYSZKO
Milcz!
HESIA
Nie chce mi się! Nie chce mi się… Cake-walk! Cake-walk! (robi kilka pas) Hanuś, słodka narzeczona… dziewczę z buzią jak malina…
ZBYSZKO
Idź, ty…
Wychodzi szybko.
HESIA
Strach! jeszcze czegoś podobnego, jak długo żyję, nie widziałam. (nadsłuchuje) Stróż jest w kuchni. Dowiem się. Tylko, wie mamcia, ja wątpię, czy ciocia przyjdzie, bo strasznie była wczoraj naindyczona.
DULSKA
Idź no, idź…
Wychodzi Hesia, Dulska zawiązuje mocniej głowę, słyszy trzepanie dywanów, nadsłuchuje, porywa się, biegnie do okna, otwiera i krzyczy całkiem innym głosem:
Nie wolno!… Na dziedzińcu się trzepie… nie wolno!…(wraca)
HESIA
Ciocia powiedziała, że przyjdzie zaraz.
DULSKA
Teraz idź, ubierz się.
HESIA
A potem, żeby trochę na spacer, co?