– Wątpię, czy spodobasz się w tym pani Lenehan.
Diana nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała.
– Nie sądzę, żebym spodobał się jej w czymkolwiek – odparł sucho Mervyn, po czym wyszedł z kabiny.
Zjawił się steward.
– Davy, czy mógłbyś posłać nam łóżka? – zwróciła się do niego Diana.
– Oczywiście, proszę pani.
– Dziękuję.
Wzięła walizeczkę i skierowała się do tylnej części maszyny.
Przechodząc przez kabinę numer pięć zastanawiała się, gdzie będzie spał Mervyn; ani w tym, ani w następnym pomieszczeniu nie było ani jednego posłanego łóżka, a mimo to zniknął jej z oczu. Może w apartamencie dla nowożeńców? Niemal w tej samej chwili uświadomiła sobie, że nie widziała też nigdzie Nancy Lenehan. Zamarła w bezruchu przed drzwiami damskiej toalety, porażona nieprawdopodobną myślą: Mervyn dzielił z Nancy Lenehan apartament dla nowożeńców!
Nie, to niemożliwe. Żadna linia lotnicza nie zgodziłaby się na coś takiego. Nancy z pewnością położyła się już spać w którejś z kabin w przedniej części samolotu.
Mimo to Diana musiała się upewnić.
Podeszła do drzwi apartamentu, zawahała się… po czym nacisnęła klamkę.
Apartament był wielkości zwyczajnej kabiny, miał wzorzysty dywan, beżowe ściany i granatową tapicerkę w srebrne gwiazdy, taką samą jak w salonie. W głębi znajdowały się dwie oddzielne koje, po prawej stronie niewielka kanapa i stolik do kawy, po lewej zaś taboret i toaletka z lustrem. W każdej ścianie były po dwa okna.
Zdumiony jej nagłym pojawieniem się Mervyn stał na środku pomieszczenia. Pani Lenehan była nieobecna, ale na kanapie leżał jej szary płaszcz z kaszmirskiej wełny.
Diana zatrzasnęła za sobą drzwi.
– Jak mogłeś mi to zrobić?
– To znaczy co?
Dobre pytanie – przyznała w duchu. Właściwie dlaczego była taka wściekła?
– Wszyscy się dowiedzą, że spędziłeś z nią noc!
– Nie miałem wyboru – zaprotestował. – Wszystkie miejsca były już zajęte.
– Ludzie będą się z nas śmiać! Wystarczy, że ścigasz mnie jak szaleniec!
– Czemu miałbym się tym przejmować? I tak wszyscy śmieją się z faceta, którego żona uciekła z innym mężczyzną.
– Ale ty jeszcze pogarszasz sprawę! Powinieneś pogodzić się z sytuacją i starać się ją zaakceptować.
– Myślałem, że znasz mnie trochę lepiej.
– Owszem, znam. Właśnie dlatego starałam się nie dopuścić do tego, żebyś tu za mną dotarł.
Wzruszył ramionami.
– Cóż, jak widać nie udało ci się. Jesteś za mało sprytna, żeby mnie przechytrzyć.
– A ty jesteś zbyt głupi, żeby zorientować się, kiedy należy się taktownie wycofać!
– Nigdy nie uważałem się za wzór taktu.
– Kim ona właściwie jest? Widziałam, że ma obrączkę!
– Jest wdową. Poza tym, nie masz prawa mówić o niej z taką wyższością. To ty jesteś mężatką, a mimo to spędzisz tę noc ze swoim amantem.
– Przynajmniej będziemy spać osobno w ogólnie dostępnej kabinie, a nie ukryci w zacisznym wnętrzu apartamentu dla nowożeńców!
Mówiąc to zdusiła kiełkujące w niej poczucie winy, gdyż doskonale pamiętała, że zaledwie przed kilkoma minutami planowała uczynić coś wręcz przeciwnego.
– Tyle tylko, że ja nie mam romansu z panią Lenehan, podczas gdy ty przez całe lato zadzierałaś spódnicę dla tego chuderlawego playboya! – syknął z wściekłością.
– Nie staraj się być wulgarny! – parsknęła, choć wiedziała, że Mervyn ma rację. Robiła dokładnie to, co powiedział: wyskakiwała z majtek za każdym razem, kiedy udało jej się zostać z Markiem sam na sam. Tak właśnie było.
– Jeżeli ja jestem wulgarny mówiąc o tym, ty robiąc to byłaś znacznie bardziej wulgarna!
– Ale przynajmniej zachowywałam się dyskretnie. Nie chwaliłam się tym i nie starałam się ciebie upokorzyć.
– Wcale nie jestem tego taki pewien. Prawdopodobnie okaże się, że jestem jedyną osobą w Manchesterze, która nie miała zielonego pojęcia o tym, co robisz. Cudzołożnice nigdy nie są tak dyskretne, jak im się wydaje.
– Nie mów o mnie w ten sposób! – zaprotestowała.
– A dlaczego? Przecież tym właśnie jesteś, czyż nie tak?
– Ale to okropnie brzmi… – szepnęła, odwracając spojrzenie.
– Ciesz się, że teraz nie kamienuje się takich kobiet, jak to było w czasach biblijnych.
– Wstrętne słowo!
– Powinnaś wstydzić się czynu, nie słowa.
– Jesteś obrzydliwie porządny – powiedziała ze znużeniem. – Nigdy w życiu nie zrobiłeś niczego niewłaściwego, zgadza się?
– Oczywiście, że nie! – odparł gniewnie.
Nie miała do niego siły.
– Odeszły od ciebie dwie kobiety, ale ty za każdym razem byłeś całkowicie niewinny! Czy nigdy nie zaświtało ci podejrzenie, że to ty popełniłeś jakiś błąd?
Dopiero to naprawdę do niego dotarło. Chwycił ją za ramiona tuż nad łokciami i potrząsnął.
– Dawałem ci wszystko, czego chciałaś! – warknął.
– Ale nigdy cię nie obchodziło, co naprawdę czuję i myślę! – krzyknęła. – Nigdy! Właśnie dlatego od ciebie odeszłam.
Spróbowała go odepchnąć, kiedy nagle otworzyły się drzwi i do apartamentu wszedł Mark. Przez chwilę stał bez ruchu, przyglądając im się w milczeniu, po czym zapytał:
– Co się dzieje, Diano? Masz zamiar spędzić tu noc?
Wyswobodziła się z uścisku Mervyna.
– Nie – odparła wyniośle. – To kabina pani Lenehan… i Mervyna.
Mark roześmiał się pogardliwie.
– Nieźle! Muszę to wykorzystać w jakimś scenariuszu.
– Nie ma w tym nic zabawnego! – zaprotestowała.
– Oczywiście, że to zabawne – odparł. – Facet goni za swoją żoną jak wariat, ale kiedy ją wreszcie dopadł, natychmiast zamyka się z inną kobietą w apartamencie dla nowożeńców.
Diana była oburzona jego podejściem do sprawy i wbrew własnej woli zaczęła bronić Mervyna.
– Nie miał wyboru! – prychnęła ze zniecierpliwieniem. – To jedyne wolne miejsca, jakie zostały w samolocie.
– Powinnaś się cieszyć – ciągnął Mark. – Jeśli się w niej zakocha, może zostawi cię w spokoju.
– Czy nie widzisz, że jestem przygnębiona?
– Widzę, ale nie mam pojęcia dlaczego. Przecież już go nie kochasz, a czasem mówisz o nim tak, jakbyś go wręcz nienawidziła. Odeszłaś od niego. Czemu więc tak bardzo cię obchodzi, z kim będzie spał?
– Nie wiem czemu, ale obchodzi! Czuję się upokorzona!
Mark nie zdobył się na okazanie jej współczucia.
– Kilka godzin temu postanowiłaś do niego wrócić, ale rozzłościł cię, więc zmieniłaś zdanie. Teraz znowu wściekasz się na niego za to, że nie będzie spał z tobą, tylko z kimś innym.
– Ja z nikim nie śpię! – wtrącił się Mervyn.
Mark zignorował go.
– Jesteś pewna, że już go nie kochasz? – zapytał Dianę.
– Postępujesz wstrętnie, pytając mnie teraz o to!
– Wiem, ale mimo to odpowiedz.
– Tak, jestem tego pewna i nienawidzę cię za to, że mogłeś w to wątpić! – odparła Diana, po czym wybuchnęła płaczem.
– W takim razie udowodnij, że naprawdę tak myślisz, i przestań zajmować się tym, gdzie on śpi.
– Nigdy nie byłam dobra w testach! – krzyknęła. – Daj mi spokój z tą swoją przeklętą logiką! To nie kółko dyskusyjne.
– Zgadza się – rozległ się czyjś głos. Cała trójka odwróciła się, by ujrzeć stojącą w drzwiach Nancy Lenehan. W błękitnym jedwabnym szlafroku wyglądała niezwykle atrakcyjnie. – Odnoszę wrażenie, że to moja kabina. Co tu się dzieje, do licha?
Margaret Oxenford była zdenerwowana i zawstydzona. Nie ulegało dla niej najmniejszej wątpliwości, że pozostali pasażerowie pamiętają okropną scenę w jadalni i są przekonani o tym, iż ona podziela oburzające poglądy swojego ojca. Bała się spojrzeć komukolwiek w twarz.
Harry Marks ocalił resztki jej godności. Postąpił bardzo wielkodusznie, kiedy pomógł jej wstać z miejsca, a następnie podał ramię i wyprowadził z kabiny. Był to drobny gest, pozornie bardzo błahy, ale dla niej miał ogromne znaczenie.
Nie zmieniało to jednak faktu, iż zachowała jedynie część szacunku do samej siebie i żywiła ogromny żal do ojca za to, że przez niego znalazła się w tak wstydliwym położeniu.
Po kolacji w kabinie przez dwie godziny panowało głuche milczenie. Kiedy pogoda zaczęła się wyraźnie psuć, ojciec i matka poszli przebrać się w nocne stroje.
– Może poszlibyśmy ich przeprosić? – zaproponował Percy ku jej zaskoczeniu.
W pierwszym odruchu pomyślała, że będzie to oznaczać kolejną porcję wstydu i upokorzenia.
– Wątpię, czy starczy mi odwagi – odparła.
– Po prostu podejdziemy do barona Gabona i profesora Hartmanna i powiemy, że jest nam przykro z powodu zachowania ojca.
Pomysł, aby choć częściowo naprawić szkody wyrządzone przez ojca, był bardzo kuszący. Chyba poczułaby się po tym trochę lepiej.
– Ojciec będzie wściekły – zauważyła.
– Nie musi o niczym wiedzieć. Poza tym, nic mnie to nie obchodzi. Moim zdaniem kompletnie zdziwaczał. Już się go nie boję.
Margaret była ciekawa, czy tak jest naprawdę. Jako mały chłopiec Percy często powtarzał, że nie boi się ojca, mimo że w rzeczywistości drżał ze strachu przed nim. Ale teraz nie był już małym chłopcem.
Poczuła coś w rodzaju niepokoju na myśl o tym, że Percy mógłby wymknąć się spod kontroli ojca. Tylko ojciec potrafił poskromić jej nieobliczalnego brata. Do czego okaże się zdolny, kiedy zniknie trzymająca go w mocnym uścisku ręka?
– Chodźmy – powiedział Percy. – Zróbmy to od razu. Sprawdziłem, że siedzą w kabinie numer trzy.
Margaret nadal się wahała. Nie mogła zdobyć się na to, by podejść do ludzi, których znieważył ojciec. W ten sposób mogła sprawić im jeszcze więcej bólu. Może woleliby jak najprędzej zapomnieć o tym zdarzeniu? Ale było także całkiem prawdopodobne, iż w głębi duszy zastanawiali się, ilu pasażerów podziela poglądy lorda Oxenford. Chyba przyniesie im ulgę świadomość, że nawet jego własne dzieci potępiają rasistowskie uprzedzenia?
Postanowiła, że jednak to zrobi. Do tej pory często brakowało jej zdecydowania i zazwyczaj bardzo tego żałowała. Wstała, lecz natychmiast musiała chwycić się oparcia fotela, gdyż samolot zataczał się jak pijany.