Jamie zaczęła szlochać jeszcze głośnej.
– Przykro mi – wyjąkała, zanosząc się płaczem. – Tak mi przykro…
Zrobiło mi się nagle sucho w gardle.
– Dlaczego jest ci przykro? – zapytałem, pragnąc za wszelką cenę dowiedzieć się, co ją gnębi. – Czy to z powodu moich przyjaciół albo tego, co mogą powiedzieć? Nic mnie to nie obchodzi… naprawdę.
Byłem zdezorientowany i autentycznie przestraszony.
Minęła kolejna długa chwila, zanim Jamie w końcu się uspokoiła i podniosła wzrok. Pocałowała mnie – łagodnie, jakby owionął mnie oddech idącego ulicą przechodnia – a potem pogładziła palcem po policzku.
– Nie możesz mnie kochać, Landon – powiedziała. Oczy miała czerwone i spuchnięte od łez. – Możemy być przyjaciółmi, możemy się widywać… ale nie możesz mnie kochać.
– Dlaczego nie? – zapytałem ochryple, nic z tego nie rozumiejąc.
– Ponieważ jestem bardzo chora – oświadczyła.
Ta myśl była mi tak kompletnie obca, że nie potrafiłem pojąć, o co jej chodzi.
– No i co z tego? Poleżysz kilka dni…
Na jej twarzy pojawił się smutny uśmiech i w tym momencie zrozumiałem wreszcie, co ma na myśli. Nie odrywając ode mnie ani na chwilę oczu, wypowiedziała w końcu słowa, które wprawiły moja dusze w odrętwienie.
– Ja umieram, Landon.