Литмир - Электронная Библиотека

– Gdzie oni są? – spytał w końcu ochrypłym głosem.

– Bardzo blisko. Popatrz – powiedział Bob.

Od strony doliny dmuchał silny wiatr. Chłopców piekły oczy, kiedy przyglądali się, jak Nancarrow, Biff i George pokonują kilka ostatnich stopni wiodących do wodospadu.

– Gdzie są te przeklęte głupki? – złościł się Nancarrow. Położył ręce na biodrach i przez gogle wpatrywał się w drzewa i skały.

Bob i Jupe wyciągnęli szyje, by poprzez huk wodospadu dosłyszeć jego słowa.

– Pozwoliliście im zwiać, idioci! – wrzeszczał na swoich podwładnych.

– Muszą gdzieś tu być, szefie – uspokoił Nancarrowa George.

– Znajdziemy ich! – Biff zaklął.

– Nie możemy dopuścić, by nam uciekli – powiedział ze złością Nancarrow. – Ten węszący reporter Andrews jest już w bezpiecznym miejscu. Teraz muszę dopaść jeszcze tych smarkaczy.

Jupe i Bob drgnęli na dźwięk słowa: reporter.

– Wygląda na to, że Nancarrow porwał twego ojca dlatego, że zamierzał on zbadać jakąś podejrzaną sprawę. Pewnie coś się zdarzyło w Diamond Lake.

– Biedny tata! – powiedział Bob. – Zastanawiam się, kim był MacKeir i co takiego wiedział.

– Musimy tak to urządzić, by wszystko wyglądało na wypadek – mówił dalej Nancarrow.

– Walniemy ich w czaszki – powiedział Biff. – Najpierw znokautujemy, tak jak MacKeira!

Bob i Jupe byli zszokowani. Czyżby ludzie Nancarrowa zabili informatora pana Andrewsa?

– Potem władujemy ich do samolotu razem z Andrewsem i podpalimy maszynę – poinformował kompanów Oliver Nancarrow. – Wszyscy pomyślą, że samolot się zapalił, kiedy rąbnął w ziemię. Zwykły wypadek, jak w przypadku MacKeira. Nikt nigdy się nie dowie, jak było naprawdę.

– Nikt nigdy się nie dowie – powtórzył jak echo Biff.

– Zrozumiałeś. – Nancarrow poklepał go po ramieniu. – A teraz wracaj, Biff. To może trochę potrwać. Dziś w nocy nadchodzi kolejna dostawa i ktoś musi ją przejąć. Ty się tym zajmiesz.

– Och, szefie – jęknął zdesperowany zbir.

– Postaraj się, to kiedy wrócę ze szczeniakami, pozwolę, byś sam się z nimi zabawił – obiecał Nancarrow.

Twarz Biffa rozjaśniła się.

– Okay – mruknął, odwrócił się na pięcie i pokłusował w stronę strumienia.

– O jaką dostawę może chodzić? – zastanawiał się Bob.

– Może tamta poufna wiadomość miała jakiś związek z dostawą Nancarrowa.

– Chodźmy, George – powiedział Nancarrow do drugiego kompana. – Za wodospadem jest dolina. Chłopaki mogą próbować tam się schować.

Nancarrow ruszył w górę osypiska.

George uśmiechnął się, prezentując swoje krzywe zęby. Mocniej przycisnął do boku karabin i ruszył za szefem ku urwisku.

Chłopcy zamarli. Skoro bandyci poszli w górę zbocza, wkrótce ich dostrzegą, a oni nie będą już mieli gdzie się skryć.

22
{"b":"90906","o":1}