Kiedy Bob czarował Nancarrowa, Jupe ze zręcznością kieszonkowca uniósł klapę pokrowca.
– Wyślą kogoś, żeby was szukał? – Nancarrow zadał Bobowi kolejne pytanie.
– W każdej chwili w górach mogą się pojawić grupy poszukiwawcze – odparł Bob.
– Pomyśleliśmy, że przyspieszymy bieg wydarzeń, udając się po pomoc. – Pete podszedł do Nancarrowa z prawej strony.
Jupe zobaczył uchwyt służący do przenoszenia karabinu. Dostrzegłby więcej szczegółów, jednakże w ułamku sekundy zrozumiał, dlaczego broń ma taki dziwny kształt.
Nancarrow nagle się zatrzymał.
– Zostaw! – wrzasnął ze złością. – Co ty wyprawiasz?
Chwycił Jupitera za rękę i odciągnął go na bok. Cofnął się o krok, by widzieć wszystkich trzech chłopców. Oczy zwęziły mu się jak szparki. Wydobył z pokrowca automatyczny karabin i skierował jego lufę wprost na nich.
– Zgadza się, M-16 – mruknął pod nosem Jupe.
Wypukłość w skórzanym pokrowcu miała pasować do kształtu charakterystycznego uchwytu i pokaźnego magazynku.
– Co się tu dzieje? – spytał Bob.
– Tych karabinów używano w Wietnamie. – Jupe mówił spokojnie, ale serce biło mu w piersi jak oszalałe. – Obecnie są jednymi z najpopularniejszych karabinów na świecie. Służą jednak do zabijania ludzi, a nie do zabawy. Kim pan jest, panie Nancarrow? Czego pan od nas chce?
– Dobra, cwaniaczki – powiedział mężczyzna, wymachując bronią. – Próbowałem być miły, ale teraz koniec żartów. Ruszać się i jazda na górę. Idziecie ze mną!