III. CO DZIEJE SIĘ Z DZIEĆMI?
Co z dziećmi? Są one najbardziej podatne na zranienie. Są ofiarami i są bezsilne. Są zależne i bezbronne. Nie znają innego sposobu życia. Ty i Twój mąż jesteście dla nich najważniejszymi ludźmi na świecie. To do Was się zwracają, żeby przekonać się, że są kochane, że są wartościowe, że nic złego im się nie zdarzy. A co dostają? Dostają dużo sprzecznych przekazów. Mówisz: „Kocham Cię, zostaw mnie samą”. Mówisz: „Nie martw się” z czołem głęboko pociętym bruzdami. Czujesz ich ból, ale nie wiesz jak uwolnić je od niego. Dziecku trudno jest rozpoznać, co naprawdę zostało powiedziane. To, co się dzieje wygląda mniej więcej tak: tracisz dużo czasu i energii reagując na Twego męża, zarówno gdy jest obecny, jak i wtedy, gdy go nie ma. To samo robią Twoje dzieci. Także zużywają swój czas i energię reagując na Ciebie. Reagują one nie tylko na Ciebie i na Twoje reakcje w stosunku do ich ojca, ale także na Twoje działanie skierowane w ich kierunku. Brzmi to niejasno? Jeszcze jak! Nie mogą one myśleć jasno, gdy ich życie jest tak poplątane. Nic nie ma większego sensu. Pewna jest jedynie niepewność. Konsekwentna jest jedynie niekonsekwencja.
Tak więc dostają pomieszania z poplątaniem. Jeżeli żyje się w zamieszaniu, trudno mu nie ulec; nie ma innej możliwości. Nie ma dymu bez ognia. Dzieci naśladują rodziców. Uczą się, między innymi w ten sposób, kim są. Zawsze ktoś powie: „Masz oczy Twojej matki” albo: „Jesteś zbudowany tak jak Twój ojciec”. Dziecko nie odpowie: „Hej, chwileczkę! To są moje oczy” albo: „To moje ciało”. Mamy skłonność do posługiwania się rodziną, aby wyjaśnić to, co widzimy w naszych dzieciach. Moja córka gra na pianinie od piątego roku życia. Moja matka stwierdziła: „Odziedziczyła to po Twoim bracie”. Może to prawda, a może nie, ale to przyjemne uczucie. Przyjemne, ponieważ mają oni wspólną pewną szczególną cechę. Takie porównania robi się także w sposób destrukcyjny. „Nie zdziwiłam się, gdy Johnny Jones stał się narkomanem. Przecież jego ojciec to pijak i ladaco”. Coś podobnego słyszy się często. A ja gryzę się w język, ponieważ wiem, że syn tej wielce prawej osoby jest dostawcą narkotyków Johnny Jonesa. Istotne jest, że nawet w naszych czasach rozwiniętego indywidualizmu przysłowia w stylu „niedaleko pada jabłko od jabłoni” niosą pewną prawdę. Niosą one prawdę nie tylko ze względu na to, o czym już mówiłam, ale także dlatego, że dotyczą sposobu uczenia się dzieci. Uczą się one przez identyfikację. Gdy piszę tę książkę, mój najstarszy syn pracuje nad opowiadaniem, córka nad piosenką, a moje najmłodsze dziecko – Bóg wie nad czym. Nie umie jeszcze samo siebie odczytać. Mogą oni być świadomi tego co robią, lub nie, ale w każdym razie naśladują siebie nawzajem. Komunikujemy im, jakie są nasze wartości, a one przyjmują je jako swoje własne. Jeżeli jesteśmy niepewni, one także takie będą. Będą grały rolę dorosłego. Dzieci najbardziej lubią bawić się w dom. Spójrz w jaki sposób Twoje dziecko ubiera swoje lalki. Nie na wzór Brandy Bunch.
Ojciec alkoholik jest niespójny. Myśli się o nim głównie w kategoriach niespełnionych obietnic. Gdy jest trzeźwy, podejmuje wobec dzieci zobowiązania: „Chciałbym zabrać Cię w sobotę na mecz”. „Oczywiście, że kupię Ci tę zabawkę”. Gdy mówi o tym, naprawdę ma zamiar tak zrobić, ale rzadko się to zdarza. Dziecko nigdy nie wie, w co wierzyć. Nie wie z dnia na dzień, z godziny na godzinę, jak zamierza traktować je ojciec. Gdy jest trzeźwy, zachowuje się jak idealny rodzic. Bardzo stara się zachowywać w taki sposób, ponieważ czuje się fatalnie w związku ze swoim zachowaniem, gdy był pijany. Jest kochający, czuły, rozumiejący, pobłażliwy i towarzyski. Jest w każdym calu taki, jak dziecko mogłoby sobie wymarzyć. Sprawia, że dziecku wydaje się, że wszystko będzie dobrze. To on to spowoduje. Dziecko wierzy we wszystko. Potrzebuje tego, by czuć się dobrze. Potem, gdy ojciec przychodzi pijany i staje się podły i brutalny, dziecko jest zdruzgotane. Cały jego świat się rozpada. Nie wie, co jest rzeczywiste. Nie wie, na co może liczyć i co jest prawdziwe. Chce wierzyć w dobrego tatę, ale nie może. Nie może zapomnieć o tym złym. Miota się tam i z powrotem, nie wiedząc, że nie jest to jedyny sposób, w który musi wszystko przebiegać. Ale tylko taki sposób zna. Ponieważ jego wyobrażenie o ojcu jest zupełnie poplątane, a jednocześnie jest ono wszystkim, co dziecko zna, syn ojca alkoholika ma trudności w widzeniu siebie jako normalnego dorosłego mężczyznę. Po prostu nie wie, jaki jest ten „dorosły mężczyzna”. Straszne jest to, że sam alkoholizm staje się częścią roli ojca, z którą identyfikuje się chłopiec. W rezultacie okazuje się, że wielu alkoholików pochodzi z domów, w których jedno lub oboje rodzice nadużywali alkoholu.
Pozornie wydaje się, że powinno być właśnie odwrotnie. Myślisz, że u dziecka rozwinie się wstręt do alkoholu. U niektórych – tak, ale u większości – nie. O ile dzieci te nie doświadczą innych możliwości, będą powtarzały te same błędy. „Potrafię zapanować nad alkoholem. Nigdy nie będę pijakiem, jak mój ojciec”. Jego ojciec prawdopodobnie mówił tak samo.
Córka także zaczyna się plątać. Może spostrzegać pijącego mężczyznę jako dzielnego i niezależnego. Nie ma to wielkiego sensu, ale tak właśnie się dzieje. W rezultacie okazuje się, że córki alkoholików częściej wychodzą za mąż za aktywnych czy potencjalnych alkoholików niż córki niealkoholików. Jednak nie robią tego celowo. Nie są świadome tego, co czynią. Wiele dziewcząt poślubia swoich „ojców”. Nie jest to niezwykłe, ale w tym wypadku jest godne pożałowania.
To tyle, jeżeli chodzi o widzenie przez dziecko alkoholika. Teraz zobaczymy jak dzieci spostrzegają Ciebie. Ciebie także nie widzą jako znakomitości. Jesteś w trudnej sytuacji. Próbujesz ochronić swoje dzieci, ale nie wychodzi to tak, jakbyś chciała. Twoja ochrona dzieci prowadzi do wielu półprawd i zawoalowanych kłamstw. Przecież nie chcesz żeby się martwiły. Nie chcesz, żeby picie ojca stało się ich problemem i starasz się tego uniknąć. Ponieważ dzieci reagują tak samo silnie na uczucia jak na słowa, wiedzą, że coś jest nie w porządku. Wiedzą, że nie jesteś w stosunku do nich zupełnie szczera. Chcą wiedzieć, a jednocześnie – nie chcą. Jeżeli pytają, odburkujesz: „Niczym się nie martwię”. „Jeżeli niczym się nie martwisz, to dlaczego na mnie krzyczysz? Przecież nic nie zrobiłem”. To kamyczek dający początek lawinie. Bywa i tak, że dzieci nie pytają, ale to wcale nie oznacza, że się nie przejmują. Przejmują się, ponieważ wiedzą, a jednocześnie nie wiedzą, co się dzieje. Wiedzą, że coś jest źle, ale nie wiedzą co. Naprawdę nie rozumieją. A Ty nie możesz sprawić, żeby zrozumiały, ponieważ tak naprawdę nie rozumiesz siebie, a poza tym – wolisz raczej nie wyjaśniać. Ostatecznie, cóż dobrego mogłoby z tego wyniknąć.
Nawet, jeżeli w momentach złości uświadomisz im, jak wstrętny jest ich ojciec, nie jest wcale niezwykłe to, że będą bardziej złe na Ciebie niż na niego. Przecież to Ty jesteś osobą odpowiedzialną za mówienie im „nie”. Egzekwowanie dyscypliny rzadko jest równo rozdzielone pomiędzy małżonków. Ty jesteś tą osobą, która czuje się zmęczona i poirytowana, i wyładowuje to na nich. Jak możesz być tak spokojna jak tego wymagają dzieci, gdy byłaś na nogach przez cała noc, z pijanym mężem, który chodził za Tobą z pokoju do pokoju? Znam kobietę, która czuwała noc w noc, sprzątając bałagan, żeby dzieci nie zobaczyły go rano, ulegając też alkoholikowi, tylko po to, żeby nie hałasował i nie budził dzieci, i czekając aż straci przytomność na tyle, by mogła położyć go do łóżka – aby następnego dnia rano dzieci nie znalazły go nieprzytomnego na podłodze. Przypadkiem usłyszała, jak jej dzieci rozmawiają o niej. Mówiły: „Mama zawsze jest taka zmęczona. Ostatnio nawet prawie w ogóle jej nie widzę”. One nic nie wiedziały. Nawet gdyby wiedziały, to i tak czułyby się zagubione. Jesteś taką osobą, na którą można się złościć najbezpieczniej. Dzieci wiedzą co się zdarzy, gdy będą się złościć na Ciebie. Mogą tego nie lubić, ale w przypadku ojca może zdarzyć się wszystko. Tak więc, na Ciebie spada cała złość. Lgną do Ciebie, a jednak utrzymują, że to Ty jesteś odpowiedzialna. Litujesz się nad nimi, ale jednocześnie chciałabyś, by zostawiły Cię samą. Chociaż kilka minut spokoju. Czy to nigdy się nie skończy?
Nie jest trudno zidentyfikować dom alkoholika. Wygląda on mniej więcej tak: Atmosfera jest pełna napięcia. Wybuch kłótni jest tylko kwestią czasu. Zaczyna się ona od zupełnie bezsensownych przyczyn. Alkoholik rozpoczyna spór, żeby mieć pretekst do wyjścia i picia. Ty rozpoczynasz z powodu czegoś, co zdarzyło się pięć dni, pięć miesięcy, albo pięć lat temu. Sama kłótnia dotyczy bzdur, które w gruncie rzeczy nie mają znaczenia. „Która godzina?” „A co, jesteś ślepy?”
Mary opowiadała mi, że kiedyś jej rodzice kłócili się na temat tego, o której powinna wracać do domu. Była wściekła, ponieważ nie słuchali tego, co ona mówi. Chciała przedstawić swój punkt widzenia, ponieważ o godzinę jej powrotu do domu chodziło. Wyjaśniłam jej, że tak naprawdę to spór wcale nie był o nią. Była to próba sił. Kłótnia nie dotyczyła Mary, tylko jej matki pokazującej temu pijakowi, gdzie jest jego miejsce i ojca walczącego z dziwką, przez którą musi pić. Decyzja dotyczy osoby Mary, lecz jej racje nie mają żadnego znaczenia. Po jakimś czasie te kłótnie stają się dla dziecka słowami – słowami pełnymi złości. To, czy są one słuszne czy niesłuszne nie ma znaczenia, ponieważ wszystkie one są pozbawione sensu. Dziecko reaguje strachem i szybko uczy się, że dorośli nie zawsze mówią to, co myślą i myślą tak, jak mówią.
W końcu prawda traci swe znaczenie. Z moich badań dotyczących dzieci z domów alkoholików wynika, że zagubiły one poczucie prawdy. Nie wiedziały co jest, a co nie jest prawdą. Nie było to także dla nich specjalnie ważne. Raczej starały się zgadywać jakich uczuć się od nich oczekuje. Dałam do wypełnienia kwestionariusze stu pięćdziesięciorgu dzieciom. Setka pochodziła z rodzin alkoholików, a pozostałe pięćdziesięcioro – w tym samym wieku, takiej samej płci i o podobnym pochodzeniu społecznym co ta setka – nie miało rodziców, którzy nadużywają alkoholu. W kwestionariuszu była skala kłamstwa. Jest to sposób na określenie tego, czy badany – zamiast mówić prawdę – daje takie odpowiedzi, o których myśli, że są oczekiwane. Robi to dla uzyskania lepszych wyników. Okazuje się, że dzieci z domów niealkoholików, które kłamią, robią to właśnie po to, aby uzyskać lepszy wynik na kwestionariuszu. Dzieci z domów alkoholików mają globalnie dużo wyższe oceny w skali kłamstwa. Pokazuje to, że właściwie one nie kłamią. Ich wyniki kwestionariuszowe są niskie, niezależnie od tego, czy kłamią, czy też nie. Wskazuje to na fakt, że ich świat nie jest typowym światem. Dlatego ich odpowiedzi nie są typowymi odpowiedziami.