Литмир - Электронная Библиотека

– To tylko deszczowa woda – powiedział Rudi. – Jeszcze się w niej dość wymoczymy, nim stąd wyjdziemy. Płynie do rzeki, na końcu jest gruba, żelazna krata. Nie wyjdziemy tamtędy. Musimy iść pod prąd. Chodźcie za mną i trzymajcie się sznura.

Gniewne okrzyki rozniosły się echem i w górze rozbłysło światło latarni. Ale chłopcy ruszyli już w drogę. Szli spiesznie przez rwącą wodę, schylając się, gdy sklepienie było w jakimś miejscu niskie. Oddalali się szybko od włazu, świateł i okrzyków.

Wkrótce kanał, którym szli, połączył się z innym, większym i mogli się wyprostować. Trzymając się kurczowo sznura brnęli naprzód. Dwie latarnie, które mieli, nie rozpraszały głębokich ciemności. Dosłyszeli piski i coś włochatego otarto się Bobowi o nogę, płynąc w przeciwnym kierunku. Wzdrygnął się i szedł uparcie dalej.

– Strażnicy będą szli za nami – powiedział Rudi. – Muszą, z obawy przed księciem Stefanem. Ale nie znają tych kanałów, a ja znam je dobrze. Przed nami jest miejsce, gdzie się zatrzymamy dla złapania tchu.

Niemal ciągnął ich za sobą. Woda była teraz głębsza. W pewnym miejscu spadała z góry jak wodospad i zmoczyła ich od stóp do głów. Bob domyślił się, że był to ściek uliczny.

Minęli następny mały wodospad i nagle otworzyła się przed nimi duża, okrągła komora, z której wybiegały cztery tunele. Rudi zatrzymał się i zatoczył łuk latarnią. W jej świetle dostrzegli występ biegnący wokół komory, a także żelazne klamry, wbite w kamienną ścianę, jedna nad drugą.

– Moglibyśmy wyjść tędy na górę – powiedział Rudi – ale lepiej nie próbować. Zbyt blisko pałacu. Odpoczniemy tylko na tym występie. Jestem pewien, że mamy przewagę kilku minut nad strażnikami. Możecie być spokojni, że nie będą się w tych kanałach spieszyć.

Wdrapali się na występ i wyciągnęli na nim z ulgą.

– No i udało się – powiedział Bob. – W każdym razie, jak dotąd. Gdzie właściwie teraz jesteśmy?

Rudi zaczął mu odpowiadać, lecz nagle urwał.

– Zgaście latarnię! – szepnął nagląco.

Zgasili światła i wpatrzyli się w ciemność. W tunelu na wprost zalśniła słaba poświata i wyraźnie zbliżała się do nich. Ktoś szedł w ich stronę. A za nimi postępowali strażnicy!

Byli w pułapce!

20
{"b":"90661","o":1}