Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Pan Kleks nucił beztrosko jakąś piosenkę. Tylko pan Lewkonik wykazywał wielkie podniecenie i nawoływał:

– Panowie! Bawimy się! Panie czekają na oświadczyny!

Wtedy Bulpo i Pulbo, uczeni ogrodnicy, stanęli na wysokości zadania. Jeden podszedł do Hortensji, drugi do Dalii, skłonili się przed nimi szarmancko i powiedzieli równocześnie:

– Piękna pani, mam zaszczyt prursić ur twurją rękę.

Jako bliźniacy, byli do siebie bliźniaczo podobni, toteż obie siostry nie miały trudności z wyborem. Grzecznie dygnęły i zgodnie z ich życzeniem podały im prawe rączki.

– Brawo! – zawołał pan Kleks. – Mamy już dwie pary. A co dalej, panie Anemonie?

– Przepraszam – wmieszał się Weronik – musimy wiedzieć, czy oświadczyny odbyły się na żarty, czy na serio?

Zapadło kłopotliwe milczenie.

– Panno Hortensjo! – rzekł wreszcie Bulpo – Pokochałem panią od pierwszego wejrzenia… To może śmieszne, ale my, wychowani wśród kwiatów, mówimy to, co czujemy.

– A ja mówię to, co myślę – odrzekła Hortensja. – Siostry śmieją się ze mnie, że myślę głośno. Teraz też zastanawiam się, dlaczego pan wybrał właśnie mnie? Może dlatego, że żona, która rozmawia sama z sobą, nie nudzi męża nadmierną gadatliwością. Zapytałam, odpowiedziałam i wszystko jest jasne.

– Kolej na pana – zwrócił się do Pulba Weronik, jako że miał wrodzone zamiłowanie do porządku i nie lubił niewyraźnych sytuacji.

Pulbo zmieszał się i tłumiąc wstydliwy chichot, powiedział:

– Panna Dalia… chi-chi… przepraszam… tak ślicznie kicha, że naprawdę… chi-chi-chi… jestem oczarowany… Marzyłem o takiej żonie… chi-chi… przepraszam… Daję słowo.

Chichot jego był tak zaraźliwy, że pan Kleks śmiał się do rozpuku. Nawet Alojzy uśmiechał się półgębkiem. A Weronik na dowód zadowolenia złapał obu braci naraz i podrzucił ich w górę jak parę szczeniaków.

Jedynie pan Lewkonik zachował należytą powagę. Uściskał bliźniaków, przytulił do serca Hortensję i Dalię, po czym rzekł drżącym głosem:

– Spełni się marzenie mojej kochanej Multiflory. Co najmniej dwie nasze córki wyjdą za mąż za ogrodników.

– Pa-ram-pam-pam! Pa-ram-pam-pam! – zawołał pan Kleks, porwał pana Lewkonika za ręce i przez kilka minut kręcił się z nim w „drobną kaszkę”.

Był to naprawdę widok niezapomniany.

Postanowiono, że oficjalne zaręczyny odbędą się po przybyciu Multiflory.

Nazajutrz z kancelarii Kwaternostra I nadeszły nominacje dla Alojzego. Przydzielono mu również ministronalny apartament w Instytucie Urojonych Odkryć i Wynalazków. Była to stara uczelnia, założona niegdyś przez jednego z alamakotańskich podróżników, który przypadkowo odkrył Amerykę, zanim jeszcze została odkryta naprawdę.

Wraz z panem Kleksem odprowadziliśmy Alojzego do jego nowych apartamentów. Składały się one z ośmiu pokojów, troskliwie wyposażonych we wszystkie sprzęty i urządzenia niezbędne dla ministrona Dalekiej Żeglugi. W szafach wisiały mundury Pierwszego Admirała Floty, a w oszklonej gablocie leżały jego ordery i odznaczenia, które król Kwaternoster I przyznał mu zawczasu.

Resztę dnia zajęły nam przygotowania do podróży. W tym samym czasie mieszkańcy Alamakoty szykowali się do następnego święta narodowego, do Święta Królewskiego Koguta. Na marginesie muszę wyjaśnić, że podobne obchody odbywały się w tym kraju co trzeci dzień, gdyż Alamakotańczycy ogromnie lubili świętować. Obchodzono więc uroczyście Dzień Przyjaźni Alambajskiej, Dzień Hodowcy Kur, Dzień Ogrodnika, Dzień Kucharza, Dzień Dojarza Drzew Laktusowych, a nadto Rocznicę Lądowania Bajdotów, Święto Hulajnogi, Święto Zepsutych Zegarków, Święto Jajecznicy i różne inne.

Święto Królewskiego Koguta połączone było z wielkim festynem ludowym w Ogrodach Królewskich. Podczas festynu Kwaternoster I nagradzał najwybitniejszych hodowców kogutów zegarkami. Ale najważniejszym punktem programu był konkurs piania i wybór Królewskiego Koguta na rok następny.

Jak już wspomniałem, całe popołudnie zajęci byliśmy pakowaniem naszych bagaży. Panny Lekonikówny wróżyły sobie z płatków róż oraz innych kwiatów, które dostały poprzedniego dnia od braci-bliźniaków. Pan Kleks napełniał swoje trzydzieści kieszeni częściami różnych narzędzi, przyrządów i aparatów, stanowiących jego podróżne laboratorium. Weronik czyścił i pucował wszystko, co mu się nawinęło pod rękę, a ja pakowałem do kufra mój bagaż, który poza tropikalnym hełmem okazał się całkiem zbyteczny. Zresztą płetwy do nurkowania i wypchanego sokoła ofiarowałem w prezencie Zyzikowi.

Ściemniało się już na dobre, gdy nagle przez okno wleciał Tri-Tri bardzo zakłopotany, a równocześnie zjawił się pan Lewkonik wołając:

– Ministron Limpotron prosi wszystkich na dół do salonu. Delegacja przyszła!

Pan Kleks burknął coś z niezadowoleniem, ale szybko się ubrał, przyczesał brodę, wpadł do pokoju dziewcząt, żeby przejrzeć się w składanym lustrze, po czym godnie ruszył w kierunku schodów. Rodzina Lewkoników, Weronik i ja szliśmy parami za nim.

W salonie zastaliśmy sześć najznakomitszych alamakotańskich dam oraz ministrona Limpotrona i ministrona Dworu.

Złożyliśmy sobie ceremonialne ukłony.

Wśród dam rozpoznałem żony ministronów, które były obecne na przyjęciu w ogrodzie u króla.

Ministron Trąbatron, posypany galowym proszkiem, z piórem kogucim za uchem na znak pełnionego urzędu, wystąpił naprzód i zagaił:

– Nasz król…

– Kwaternoster, Kwaternoster, Kwaternoster – powiedziały chórem damy stosownie do przyjętej etykiety i trzykrotnie powtarzały to imię za każdym razem, ilekroć Trąbatron wymawiał słowa „nasz król”.

– …polecił nam – ciągnął ministron – zwrócić się do czcigodnego cudzoziemca, pana Anemona Lewkonika, i przedstawić mu jego królewską prośbę. Nasz król…

– Kwaternoster, Kwaternoster, Kwaternoster…

– …postanowił porzucić stan kawalerski i wstąpić w związek małżeński, aby uszczęśliwić naród Alamakoty następcą tronu. Nasz król…

– Kwaternoster, Kwaternoster, Kwaternoster…

– …przysyła nas w uroczystej delegacji, abyśmy w jego imieniu prosili o rękę obecnej tu panny Róży. Nasz król…

– …pragnie pojąć ją za żonę i uczynić królową Alamakoty. Skończyłem.

Zapadło milczenie, a pan Lewkonik osunął się w ramiona pana Kleksa i z wrażenia zemdlał na jego szerokiej piersi.

19
{"b":"89434","o":1}