Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Chce pan zobaczyć Welmarza? – zapytał Kloss. Serce uderzyło mocno. Chyba Kruckowi dali jakiś solidny środek nasenny, chyba Kruck się nie obudzi.

Rhode machnął ręką i wrócił do dyżurki. Siadł przy stoliku – teraz on położył przed sobą pistolet.

– Pan mnie nie docenia, Kloss – powiedział. – Mamy w tym szpitalu jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Proszę zawołać tę swoją dziewczynę.

Klara stała na progu. Kloss z niepokojem śledził jej ruchy. Czy dobrze zagra swoją rolę, czy zechce dobrze zagrać?

– Zbliż się – powiedział von Rhode. – Niezła – mruknął. – Gust ma pan jednak dobry… Mam nadzieję – stwierdził cynicznie – że dziewczęta sypiające z niemieckimi oficerami pomagają chętnie niemieckim władzom.

Klara milczała. Podeszła do stolika i przyglądała się uważnie majorowi. Potem uśmiechnęła się…

– Dawno znasz porucznika? – zapytał.

– Parę dni – odpowiedziała.

– Krótka znajomość…Aż kim sypiałaś przedtem?

– Jestem porządną dziewczyną! – zawołała Klara.

– No… no… Powiedz, jak było? Klara dobrze jednak grała swoją rolę.

– Usłyszałam strzał – powiedziała – i wszyscy pobiegli do operacyjnej, a ja pomyślałam sobie, że trzeba zaraz zawiadomić Hansa, bo on powiedział, że gdyby coś się stało, to należy mu powiedzieć…

– Nie bałaś się godziny policyjnej?

– Mam przepustkę, panie oficerze. Jak wszyscy pracownicy szpitala, więc pobiegłam…

– To już słyszałem. Kto zabił Welmarza?

– Nie wiem, panie majorze…

– Nie wiesz! A jak myślisz? Klara wzruszyła ramionami.

– Ja nie myślę… panie majorze.

– Mało wiesz – rzekł Rhode. – A byłoby dla ciebie znacznie lepiej, gdybyś wiedziała więcej. Zawołam cię leszcze, a teraz poproś lekarza.

Rhode zapalił papierosa, zawahał się, poczęstował Klossa.

– Może ta dziewczyna mogłaby zastąpić Welmarza? -powiedział. I potem dodał zaraz: – Ale chyba nie zastąpi. Nie pyta pan, dlaczego nie chcę jej wykorzystać? Nie pyta pan?

Kloss milczał. Na progu stanął doktor Kowalski.

Rhode patrzył teraz na Kowalskiego.

– Mógłbym oczywiście prowadzić śledztwo – powiedział – i może nawet zgromadzić dowody rzeczowe. Ale ja nie mam na to czasu, Kloss. I mnie to nie bawi. – Wyjął zegarek. -Jeśli w ciągu pięciu minut nie zgłosi się morderca Welmarza, każę rozstrzelać cały personel szpitala. Czy pan zrozumiał, doktorze? Mój zastępca, oberleutnant Kloss, jest zbyt elegancki, a ja postępuję tak, jak należy postępować na wojnie. Więc pięć minut, dobrze? Aha, i szpital jest otoczony, proszę nie próbować ucieczki. – Potem zwrócił się do Klossa: – Żal panu tej Klary? A może chce pan prosić, żebym ją oszczędził?

Kloss milczał. Znowu poczuł pod palcami chłodny metal. Więc jednak się nie udało, należało właściwie przewidywać, że Rhode postąpi tak, a nie inaczej. Nie rzuca słów na wiatr.

Major tymczasem z zainteresowaniem przyglądał się Klossowi.

– Nie sądzę, żeby to była wielka miłość – powiedział. -Taka sobie drobna miłostka, poruczniku, prawda?

Nagle otworzyły się gwałtownie drzwi. Na progu stanęła Krystyna. Widocznie podsłuchiwała; wzrok miała nieprzytomny, w ręku trzymała broń. Patrzyła tylko na Rhodego.

– Ręce na kark! – krzyknęła. – Wszyscy! Nie ruszać się!

Rhode spojrzał na pistolet leżący ciągle na stole, potem podniósł ręce. Kloss uczynił to samo.

Krystyna cofnęła się tymczasem w kierunku okna.

– To ja zabiłam waszego agenta… – krzyknęła.-Ja… sama… Zrobiliście z niego szmatę. Kochałam go…

Nie spuszczając z nich wzroku, otwierała okno. Czy naprawdę miała nadzieję uciec, czy miała jakąkolwiek szansę ucieczki? SS-man stojący na dziedzińcu pod ścianą oddał serię z peemu, niemal nie celując. Rhode chwycił pistolet i strzelił już do leżącej.

Gdyby tego nie zrobiła – myślał Kloss – zginęliby wszyscy. Wiedział, że będzie do końca życia pamiętał pielęgniarkę Krystynę, nie znaną mu nawet z nazwiska, która była przecież zupełnie nijaka i zwyczajna jak tysiące szpitalnych sióstr.

Noc mijała. Niemcy opuścili szpital, Rhode wrócił do swego gabinetu, otworzył butelkę koniaku i zameldował Berlinowi, że dotąd nie znaleziono Krucka. Kloss rozpoczął żmudne poszukiwanie kontaktu, bo miał znowu mało czasu. Należało przecież odstawić Ewę i Krucka do lasu, przekazać meldunek centrali i przystąpić do wykonania następnego zadania.

A 29 września 1942 roku, gdy pod Borzentowem rozpoczęły się próby „X8", na poligon spadły ciężkie bomby lotnicze…

53
{"b":"89354","o":1}