skomentuj (13)
2004-06-20 23:06:28 ›› Skoro mnie tak wyzywacie, to jak nazwiecie coś/kogoś takiego…
Byłam niedawno ze znajomymi w lokalu. Znajomi w podobnym do mojego wieku, niektórzy już pełnoletni. Wszystkie stoliki zajęte przez podobnych do nas młodych, trochę starszych lub o wiele starszych ludzi. Na jednych stolikach po jednym piwie pitym przez godzinę, przy naszym pełen wachlarz trunków, drinki z parasolkami, kelnerka 2x częściej niż przy innych. No ale to nie jest ważne.
Kolega poszedł popatrzeć, czy coś ciekawego kręci się na parkiecie i po 15minutach wrócił z jakąś nastoletnią zdobyczą. Ot, taka właśnie lokalowa dziewczyna, która szuka swojego księcia na jeden taniec, jedną kolejkę trunku, jeden numerek lub jedną noc. Nie wiem na co jeszcze, bo nie jestem jednorazówką… Ładniutka, młodziutka dziewczynka, wyglądająca niewinnie, grzecznie. Taka, co mówi – "mamo, idę na dyskotekę, nie martw się wrócę przed północą. Będę z koleżankami, więc nic mi nie grozi". Czy jak to teraz muszą tłumaczyć się szczylówy, by matki puściły je na dystkotekę.
Mijają minuty, kolega znów idzie z nią potańczyć, tym razem znikają na dłużej, by wrócić jacyś dziwnie odprężeni. Po kilku minutach nowopoznana koleżanka szepce koledze coś do ucha i wychodzi.
– Wiesz, muszę na chwię do toalety, bo sperma po mnie krzywo spływa… – to usłyszał kolega, tłumacząc nam bez skrępowania, gdzie wyszła jego przyjaciółeczka.
– Aaa…, ale wróci jeszcze? Co jej zamówić? – skwitował kolega.
I tyle! Koniec tematu! Żadnego wyzywania dziewczynki od młodych kur… dziwek. Żadnego nabijania się z krzywotryskającego kolegi. Tak się bawi, tak się bawi, stooolyyycaaa – wiem, że to hasło drażni pozastolicznych… Popatrzcie na komentarze rozdrażnionych i sprawdźcie ich miejsce zamieszkania, jeśli potraficie…
Do Warszawiaka Daniela – w Luizjanie (USA) rodzili się biali i czarni. Dla białych był to zajebisty stan, a dla czarnych piekło na ziemi. Plujesz na Wawę, bo jesteś jej ciemną stroną, blokersem, synem ulicy, wnukiem patologii, takim białym murzynem wyzyskiwanym przez innych. Możesz mnie wyzywać od kurew, bo nie stać Cię na mnie ani emocjonalnie, ani intelektualnie, ani finansowo.
skomentuj (25)
2004-06-22 00:18:03 ›› Dziś znów zrobiłam tę straszną rzecz.
Odebrałam swoim miłym głosem telefon. Przytaknęłam, że mam czas dziś po południu. Przyjęłam zaproszenie na pieprzenie…
Korki uliczne spowodowały, że trochę się spóźniłam, czego bardzo nie lubię. Lubię za to patrzeć w te okna, z których wygląda czasami ten, który z niecierpliwością na mnie czeka. Czasami chcę wejść bez słowa, jak Claire z filmu "Intymność", która wchodziła do mieszkania przygodnie poznanego faceta i kochała się z nim bez jakichkolwiek rozmów. Nie pytając, co tam u niego, jak praca, nie tłumacząc się, nie wysłuchując podobnie bezsensownych w tych okolicznościach pytań. Tak bez rozmów, bez poleceń, bez możliwości zgłoszenia sprzeciwu dać swoje ciało komuś, by zrobił z nim co tylko zechce (oczywiście w ramach zdrowego rozsądku). Jeśli zechce coś, na co nie mam ochoty, czego jeszcze nie przeżywałam – trudno, poświęcę się. Wypinając pupę muszę się liczyć z tym, że może akurat tam zechce wejść?
No ale moje życie to nie film. Drzwi za mną zamykają się szybciutko. Torebka zna swoje miejsce. Czuję się u niego swojsko. Znam dobrze te kilka pomieszczeń w których się kochaliśmy. Przylgnął kiedyś do mnie tuż po wejśćiu, już na korytarzu, gdzie kochaliśmy się przed wielkim lustrem na grubiutkim dywanie. Poznałam w podobny sposób jego wielkie łoże w sypialni, dużą pulsującą biczami wodnymi wannę w łazience, blat stołu w kuchni…
Kuchnię? Tak, kuchnię, bo zaproponowany mi sok można wypić niewinnie jak dzieciak, albo tak kusząco jak prowokujące dziewczyny z reklam, by facetowi już nie chciało się przechodzić ze mną do sypialni. A dokładniej, by miał to utrudnione czymś rosnącym w spodniach. Ot, chwytam wymownie smukłą szlankę soku, dzwonię o nią uderzając paznonciami, pijąc sok wyglądam przez okno na Warszawę, opieram się łokciami o parapet, wypinam pupę by zobaczył wycięcie moich stringów, resztę robią hormony.
Tym razem nie bierze mnie wyglądającej przez okno. Jest dorosłym facetem, udaje twardego (niewątpliwie genitalnie jest mu być łatwiej twardym, niż twardym w nieuleganiu moim wdziękom). Znów gadki o tym i o owym. Takie badawcze. Żadne pytanie wprost – Czy mam może już chłopaka? Czy robię TO tylko z nim, czy jest jednym z kilku z którymi się spotykam? Czy jestem zdrowa? Czy robiłam sobie badania na HIV? Bo chociaż wiem, że to pytania bardziej intymne niż stanięcie przed małolatą z nagim członkiem, to na pewno chodzą one facetowi po głowie. A przynajmniej mi by chodziły, gdybym była na ich miejscu…
Ale żadnego to nie obchodzi. Biorą mnie tak, jakby mieli przed sobą dziewicę. Całują mnie chyba o wiele czulej, niż robią to ze swoimi kobietami. Liżą mnie tam, gdzie tak lubią wtryskiwać całe swoje podniecenie nie zważając na to, że może niedawno zrobił to ze mną ktoś inny i zaraz poczuje zamiast kwaśnego smaku kobiety, słony smak innego mężczyzny. Właśnie z nimi czuję się czysta, jak mały kociak wylizany przez matkę.
Dotykając delikatnej skóry niedawno depilowanego męskiego łona czuję ogarniające podniecenie. Taka delikatna skórka. Tak niesamowicie się Go czuje, gdy przesuwa się ją ręką po członku. Facet tak porusza biodrami, by nadać rytm mojemu poruszaniu Nim. Kto tego nie lubi, kogo to nie cieszy, ten nie zrozumie, czemu to robię. Moi koledzy mówią, że gdyby oni mieli taką pupę jak ja, to całe dnie przyglądaliby się jej w lustrze. Ja powiem, że gdyby mi wyrósł członek, to pewnie bawiłabym się nim cały czas:-)
Więc robię wszystko dla tego moje małego Idola (no nie takiego małego w tym przypadku). Jest mój od chwili, gdy dla mnie wystawi główkę ze swojego spokojnego przyczułku aż do chwili, gdy już po wszystkim, malutki i mięciutki ponownie się do niego schowa.
Faceci, dbajcie o penisy – to skarb nie tylko Wasz, ale i Waszych kobiet.
skomentuj (16)
2004-06-22 15:35:00 ›› Brooklyn… Yesss… Yankes
Do KOLESIA z USA, komentatora poprzedniej mojej notki: Przyjechał oto taki, co pewnie "stopuje carę na cornerze" i zamiast cieszyć się pięknem Polski, to siedzi w Necie i głupoty do mnie plecie.
Byłam w tych Twoich pięknych Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej na wakacjach. I co mogę powiedzieć o kraju w którym "starówka" i "stare miasto" jest wybudowane od podstaw dopiero kilkanaście lat temu? To nazywasz pięknem? Piękną macie tam jedynie naturę, kaniony, wodospady, pustynie. Za pieniądze możecie sklonować sobie wszystkie zabytki świata, ale bez duszy. Wolę nasze zaniedbane, ale oryginalne miasta.
A byłeś w Nicei? Może chociaż w Wenecji? Rzymie? Paryżu? Pewnie nie, bo zarabiasz jako pomyj w knajpie w NYC i wydajesz kasę w Polsce, by tanio spędzić wakacje. W nadmorskiej kawiarence internetowej, w której godzina siedzenia wychodzi taniej, niż zamówienie kawy w kawiarence kawowej, o rybie w nadmorskiej smażalni nie wspominając. – Niech Ci Allach lekkim będzie, gdy będziesz wracał do swojego NYC;›
Godzina 14:20, 15:50, 16:40 a ten dalej siedzi w internecie i na moim blogu. Tak właśnie zwiedzasz świat? Dziś www.azja.com jutro może www.bernambuko.com Miłe, tanie i bezpieczne podróżowanie, a przede wszystkim co chwilę można coś dopisać Cichej… Robaku z Big Apple'a.
PS MAM OKRES, więc mi się dziś nie dziwcie;)
PS II Nie mam rozdrojenia jaźni, piszę wszystko sama. Raz inaczej, bo piszę radosna po udanym seksie o sexie, innym razem odpowiadam na zaczepki stylem i językiem trafiającym do zaczepkujących… Rzepy pieruńskie;›
skomentuj (23)
2004-06-23 16:50:47 ›› Konstruktywna krytyka?
Gdzie ›Profilaktyczna‹ (komentująca moją ostatnią notkę) znalazłaś konstruktywizm w wypowiedziach Empire'a?
Przeszkadza Ci/Wam nawet to, że bronię naszej Ojczyzny przed pseudoAmerykaninem, naszą Stolicę przed równającymi ją do zadupia z których piszą pozastolycznymi. Już przestałam bronić tego, co robię BO LUBIĘ, a nie bo mam z tego hajc, bo i tak nikt tego nie rozumie- w końcu w kapitaliźmie wszystko dla Was musi być za coś? W niektórych z Was jest ZERO wszystkiego. Od inteligencji począwszy na chociaż minimalnej dumie z polskości skończywszy.
Tak, brawo Empire, że uświadamiasz nam, że żyjemy na zadupiu świata, którego Stolica to nora, mieszkańcy to kretyni, a za Twoje miesięczne kieszonkowe pewnie mógłbyś utrzymać przez rok 10 statystycznych polskich rodzin. BRAWO, jeszcze nam coś napisz, niech inni mają pożywkę dla kolejnych komentarzy komentarzy i rekomentarzy komentarzy…
OK, KONIEC komentarzy do komentarzy. Ten blog broni się sam. Ja się bronić nie muszę, ale przez podejmowanie wyzwań chcę otwierać horyzonty niektórym ograniczonym tylko płaszczyzną monitora…
PS Profilaktyka, profilaktyczna, lektyczna, leukocytowa – Twój nick jest tu tak ważny, jak to, że Boeingiem w nowojorskie World Trade Center przywalił Muhamad Atta, Usama BinLaden, Franklin Delano Roosevelt czy John Travolta. Liczy się czyn, a w Twoim wypadku bezczyn (Twoich półkul mózgowych).
Tylko prawdziwa tempota (taka jak Ty, która każe mi się wynosić z mojego WŁASNEGO bloga) może się czepiać pisowni swojego nic znaczącego nicka. Nie masz nawet imienia, ot kolejny anonimowy dzikus z internetowej puszczy.
Daniel się chociaż podpisuje – a to imię jelenia – więc już wiemy, skąd taka niechęć do uprawiających seks dziewczyn. Poroże chłopakowi urosło, dlatego pisze do mnie tak ostro…;›
A Adaśko (Jezu, co za zdrobnienie!) – wolałabym mieć HIV, niż takiego głupiego bachora jak Ty. Z HIV żyje się dłuuugo, a takie bachory jak Ty oddaje się do domu dziecka lub przechowuje w beczkach – jak wesoła rodzinka z Łodzi. Robisz wszystko, byś był zauważany, klniesz, krzyczysz, gryziesz – tyle możesz, ale tylko w cyberprzestrzeni, bo w realu jesteś NIKIM. Zerem zarówno dla ludzi jak i pewnie dla rodziny.