Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Mogłeś go promować u Jelcyna, lecz nie mogłeś go delegować do kandydowania, to mógł tylko Jelcyn – rzekł Evans, gnąc ciało, by uderzyć kijem. – A nie wybrał Putina za jego piękne oczy i za twoje piękne namowy, wybrał za jakieś konkrety…

– Za sześćdziesiąt sześć konkretów! – przytaknął rozmówca. – Sześćdziesiąt sześć milionów zielonych banknotów. Tyle zdefraudowała jelcynowska „rodzina” kierowana przez córeczkę Tatianę, kiedy trwał remont pałacu kremlowskiego. Robiła to firma szwajcarska, płaciło państwo, pieniądze szły z budżetu. Nikt by się tą kradzieżą nie interesował, gdyby nie zbliżające się wybory prezydenckie. Murowanym faworytem był premier, Jewgienij Primakow, miał w sondażach poparcie więcej niż pięćdziesięcioprocentowe. Ale dowiedział się, że Jelcynowcy będą promowali kogoś innego. No to postanowił uziemić Jelcyna. Mianował swojego człowieka, Jurija Skuratowa, prokuratorem generalnym, a Skuratow wszczął antykremlowskie śledztwo i wykrył te zwinięte przez „rodzinę” sześćdziesiąt sześć milionów dolców. Jelcynowi zaczęło się palić pod tyłkiem, lecz był bezradny, bo prezydent nie może odwołać prokuratora generalnego. Więc wezwał Putina, wówczas szefa FSB, i rzekł: „- Zrób z tym coś, Wołodia, i to szybko!”. Putin zrobił. Dwie prostytutki zwabiły Skuratowa do mieszkalnego lokalu FSB, gdzie biedaka sfilmowano na golasa ukrytą kamerą, i puszczono to smaczne porno w telewizji.

– W naszej też, widziałem tę trójkę baraszkujących ze sobą golasów! – krzyknął Evans. – Ale myślałem, że to zrobili ścigani przez prokuratora mafiosi.

– Dobrze myślałeś, to zrobili mafiosi. Efesbowsko-kremlowscy mafiosi.

– Więc o takie buty szła gra!

– O takie. Puścili filmik i było po prokuratorze, jak również po sprawie tych przekręconych milionów. Putin zdał egzamin. A teraz będzie zdawał kolejny egzamin wyborczy, nie bojąc się żadnych telewizji. Nawet jeśli jakaś zachodnia telewizja sfilmuje rozpędzanie pałami opozycyjnych wyborczych wieców…

– Putin nie posunie się aż tak daleko! – przerwał Rosjaninowi Evans.

– Nie? Wkrótce zobaczysz jak bardzo się mylisz, mój drogi! Demonstrantów ulicznych będą spokojnie pałować i masowo zamykać, będą też…

– Ale chyba nie przywódców opozycji?

– Ich przede wszystkim, mister MI 5. Kasparowa, Niemcowa, Limonowa, Kasjanowa i Jawlińskiego będą już na początku każdego wyborczego wiecu pakować do suk i wywozić jako aresztantów, „za zakłócanie spokoju” , odsiadka kilka lub kilkadziesiąt godzin. Te wiece opozycji będą rozpędzać, prócz milicjantów, młodzieżówki putinowskie, Nasi i Młoda Gwardia…

– To są podobno studenci!

– Jasne, to są kulturalni studenci, lecz ci studenci tworzący fasadę mają tak zwane „oddziały porządkowe” złożone z ulicznych oprychów, głównie z chuliganów należących do futbolowych „klubów kibica” , gdzie grupują się pseudokibice, młodociani bandyci, rynsztokowe męty. I właśnie ta żulia, ta hołota lubiąca wyć, kląć i tłuc czym popadnie, będzie masakrowała ewentualnych demonstrantów-opozycjonistów. Biuletyny partyjne i ulotki opozycji będą przechwytywane przez specjalne bojówki. Już zlikwidowano internetowy portal Ruchu Obrony Praw Człowieka, a internetowe strony Forum Obywatelskiego, Innej Rosji czy Sojuszu Sił Prawicy będą blokowane lub eliminowane. Zagłuszane będą wszelkie sygnały telewizyjne wrogie Putinowi. Żeby było dowcipniej – Centralna Komisja Wyborcza zakaże krytykowania podczas kampanii wyborczej jakichkolwiek władz państwowych.

– To jest światowe novum! – krzyknął Evans, psując strzał do dołka.

– Drugie światowe novum to inny urzędowy zakaz, przepis zakazujący mediom choćby napomykania o „organizacjach ekstremistycznych”. A kto jest „organizacją ekstremistyczną” ! Decyduje władza, czyli Kreml.

– Więc… więc każda organizacja przeciwputinowska może być uznana…

– Żadne „może być” , mój drogi! Każda taka organizacja jest bezzwłocznie uznawana za „ekstremistyczną” i podlega brutalnemu sekowaniu.

– Czy oni zwariowali?! – zapytał retorycznie szef MI 5.

– Oni świetnie wiedzą co planują i co robią. W dniu elekcji zastosują wszystko co wymyśliły Azja, Afryka, Ameryka Łacińska i bolszewizm. Będą listy z „martwymi duszami” , będą ruchome grupy wyborców, zwane „karuzelą” , jeżdżące od punktu do punktu tysiącami autobusów FSB, będą ruchome punkty głosowania…

– Jak to ruchome?! Dla kogo?

– Dla chorych, dla bezdomnych, generalnie dla dużego wyborczego przekrętu. Będzie też mnóstwo źle wypełnionych kart do głosowania, i tu masz trzecie światowe novum: według prawa, wszystkie głosy nieważne przypadają zwycięzcy, czyli putinowskiej Jednej Rosji.

– Cooo?! -jęknął Evans. – Chyba żartujesz?…

– Rosja lubi i żartować, i przodować – mruknął Bieriezowski, opuszczając kij. – Przodujemy w jeszcze jednym gatunku żartów. Wiesz ilu dziennikarzy zginęło na świecie podczas minionych dziesięciu lat? Prawie tysiąc. Z tego prawie setka rosyjskich, na terenie Rosji. Tylko wojenny Irak nas wyprzedza, o włos. Narkotykowa Kolumbia jest trzecia.

– Będą mordować opozycyjnych dziennikarzy u schyłku kampanii wyborczej?

– Nie, już ich solidnie zastraszyli wcześniejszymi morderstwami. Ostatnie miało miejsce w marcu tego roku. Reporter Iwan Safronow poleciał przez balkon swego domu, mieszkał na wysokim piętrze.

– Za co?

– Za zajmowanie się aferami finansowymi hierarchii rosyjskich wojsk, chodziło głównie o sztab… Później już nikt nie ruszał tych afer, nauczkę zrozumiano.

– To jest…

– Tak, to jest putinizm, system budzenia strachu. Wiesz dlaczego rosyjska opozycja jest tak mizerna? Bo żeby mieć partię, trzeba przedłożyć w urzędzie pięćdziesiąt tysięcy podpisów. Czyli pięćdziesiąt tysięcy adresów ludzi do represjonowania za antykremlowski opozycjonizm. To jest właśnie putinokracja. To, plus święta mądrość Stalina, że nieważne kto oddaje głosy, tylko kto je liczy. Inne pytanie brzmi: kto się przejmuje ulotkami opozycji, ulotkami z informacją, że będąc wicemerem Petersburga Putin nadzorował handel metalami mera, Sobczaka, i brał przy tym łapówki dla niego i dla siebie? Takie ulotki to walenie grochem o płot. Ludzie kochają Putina. Inflacja dwunastoprocentowa, dwie trzecie dochodów rodziny pochłania żywność, a motłoch się cieszy widokiem batiuszki. Nie przemożesz.

– Jeśli tak go kochają, to po co wyborcze triki?

– Kochają, ale do urn masowo nie biegają, tymczasem on musi zdobyć minimum sześćdziesiąt dwa procent głosów.

– Straszny system, straszne państwo! – westchnął Evans.

– Wy nie jesteście lepsi, mister MI 5 – rzekł oligarcha, trafiając białą piłeczką dołek. – Wprawdzie Piotr Wielki podziurawił swemu synowi, carewiczowi, wnętrzności rozpalonym prętem wsadzonym przez odbytnicę, lecz wy wcześniej zrobiliście to samo z waszym królem Ryszardem II. Nie macie więc prawa samodzielnie grać kolebki europejskiego humanizmu.

* * *

Nową towarzyszką codziennego współżycia Lieonida Szudrina była Wiera Czirkowska, córka emerytowanego pułkownika wojsk pancernych, który swego czasu utracił nogę w afgańskich górach. Pracowała jako bibliotekarka na Kremlu, a nogi miała po matce, obie zdrowe i kształtne niby z pisma dla mężczyzn. Jej stale wesołe usposobienie i perlisty szczebiot nie dowodziły imponującego rozumu, tylko trwałej pogody ducha, tworząc wokół Lieonida balsamiczną atmosferę, konieczną mężczyźnie, który jest pionkiem blisko szczytu władzy. Codzienne dialogi między Lieonidem i Wierą omijały krąg zagadnień politycznych tudzież sportowych, bo jedno i drugie nudziło Wierę, a interesowały ją telewizyjne seriale miłosne, pełne problemów serca i krocza. Gdy wszakże 7 grudnia 2007 ogłoszono definitywne rezultaty parlamentarnych wyborów zwanych „plebiscytem putinowskim” , Wiera wróciła z pracy roztrzęsiona polityką:

– Wszyscy u nas, i w administracji, i w technicznym, no dosłownie wszyscy mówią, że to hańba! Taki wstyd!

– Jaki wstyd? – zapytał Lieonid przez grzeczność. – Jedna Rosja wygrała…

– Ale w Moskwie i w Petersburgu na Władimira Władimirowicza głosowało niewielu, tak mało!

– Nie warto się tym przejmować, dziecinko, w tych dwóch stolicach mieszkają liczni frustraci, pseudointeligenci tumanieni ujadaniem „demokratów” , i zwolennicy Ziuganowa, betonowe komuchy, które nic nie rozumieją – wyjaśnił jej Lonia, przytulając roztrzęsione dziewczę.

Wiedział, że Putin nie jest zadowolony. Formalnie cel osiągnięto, sondaże nie kłamały: JedRo dostała 64 procent głosów, co zezwalało samodzielnie zmieniać konstytucję, a razem z prawie 8 procentami Sprawiedliwej Rosji i z liżącą tyłek Putina pseudoopozycją Żyrinowskiego (nacjonalistyczna LDPR – też 8 procent) dawało aż 80 procent Dumy, czyli właściwie monopol. Ale prestiżowa klęska w Moskwie i zwłaszcza w „Putingradzie” (jak zwano Petersburg), gdzie Putin dostał ledwie połowę głosów – bolała. Lonia czuł, że tak będzie, gdy rankiem 2 grudnia przyszedł do punktu wyborczego. Głosowali tutaj ludzie, którzy piętnaście lat temu, za „wczesnego Jelcyna” , wierzyli, iż w odsowietyzowanej Rosji triumfować będą wolność, prawo i reguły demokratyczne wypracowane przez cywilizację europejską, krótko mówiąc: nie „suwerenna demokracja” , lecz demokracja autentyczna. Tymczasem za rządów Putina zbudzili się niczym Sherlock Holmes i dr Watson, bohaterowie anegdoty, która rozbawiła Lieonida wertującego u dentysty poczekalnianą gazetę. Detektyw i przyjaciel detektywa wędrowali mając dwuosobowy namiot. Którejś nocy Holmes zbudził Watsona:

– Popatrz jakie piękne gwiazdy, Watsonie. Co dedukujesz widząc ten gwiazdozbiór?

– Że wszechświat jest ogromny – wymamrotał Watson. – I że wśród tych gwiazd mogą być planety, a na którejś są żyjątka lub chociaż zarodki życia…

– Watsonie, jesteś idiotą – przerwał mu detektyw. – Ktoś nam podpierdolil namiot!

Rosjanom marzącym o cywilizowanym państwie ktoś ukradł namiot demokracji stawiany w pierwszej połowie lat 90-ych XX wieku, i przerażeni widzieli hen wysoko gwiazdozbiór FSB tudzież supergwiazdę polarną neocara. To głównie inteligenci, bo prości ludzie (ci spośród „ludu” , którym piętnaście lat temu roiła się demokracja), zestresowani „pijaną demokracją” Jelcyna – zarzucili już mrzonki, stali się Putinowcami. Nie mieli dobrych praw i dobrych mieszkań, nie mieli pełnych kieszeni i pełnych lodówek, nie mieli opieki zdrowotnej i wolności słowa, lecz dobre samopoczucie dawał im wszczepiany socjotechniką Kremla tępy patriotyzm, polegający na nienawiści ku wszystkiemu co nierosyjskie, na negowaniu prymatu zachodniej cywilizacji, i na wybielaniu wszelkich sowieckich zbrodni propagandowym bełkotem władz i mediów.

45
{"b":"89200","o":1}