Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Droga Redakcjo

Droga Judyto,

pobyt tutaj skłania mnie do pewnych przemyśleń na temat naszego związku. I właściwie chciałem Ci zaproponować – może byśmy wykorzystali ten czas na przemyślenie i zastanowienie się nad naszym życiem? Podjęliśmy decyzje raczej ad hoc, trochę nie uwzględniając różnych okoliczności. Jednym słowem, warunków, w jakich się spotkaliśmy, osób, które są zamieszane w nasze życie. Uświadomiłem sobie, że spotkaliśmy się w takim czasie, kiedy Ty byłaś jeszcze we wstrząsie porozwodowym lub ledwo z niego wychodziłaś i śmieszne to może w ustach dojrzałego mężczyzny, za którego się uważam – Twoje serce z wdzięcznością przyjęło moją miłość, na którą oprócz zauroczenia złożył się podziw dla Twojej dzielności i determinacji. Teraz zrozumiałem, że przecież, kiedy mnie tak nieodwołalnie opuściła żona, długo zbierałem się do życia.

Mam wrażenie, że będziemy lepiej wiedzieli, o co nam chodzi, jeśli przestaniemy się ze sobą kontaktować i każde z nas, z osobna, zastanowi się, co jest dla niego ważne. Nie chciałbym, żebyś potraktowała ten mój list jako nieprzemyślany – długo zastanawiałem się, czy mogę Cię o to prosić.

Wracam na początku kwietnia. Trzy miesiące to nie wieczność, ale rozstanie sprzyja bliższemu oglądowi sytuacji. Taka jest mój a propozycja, co Ty na to? Pozdrawiam.

Adam

Nie rozumiem, o co chodzi. Kompletnie nie rozumiem, o co chodzi. Czy on zrywa ze mną? Kończy naszą znajomość w taki głupawy niedojrzały sposób? Co się dzieje? Przyglądam się po raz kolejny drobnym literkom, bez polskich znaków – naszego związku, przemyślenie…

Co ja mam zrobić? Co to znaczy? Nie, spokojnie, jeszcze raz, jeszcze raz muszę przeczytać, wtedy zrozumiem, o co chodzi.

Nie chce mieć ze mną nic wspólnego? Nad czym ja mam się zastanowić? Ja wiem, o co mi chodzi…

Ale przecież pisze o miłości…

Ula puka do drzwi balkonowych po dziesiątej. Tosia u ojca. Ciocia wyjechała tydzień temu, obiecując, że zaprosi Tosię do Anglii na wakacje. Jestem znowu sama jak palec. Sadzam Ule przed komputerem.

– Czytaj – mówię.

Ula przesuwa kursor po ekranie. A potem odwraca

się do mnie i mówi:

– Widzisz, a nie wierzyłaś wróżce…

Nie mów mi o wróżce, Ula! – Jestem zrozpaczona. – Tylko powiedz szczerze, co to znaczy?

Ula bierze mnie za rękę i głaszcze po dłoni. Milczy, a po chwili mówi:

– Judyta, przestań się oszukiwać… Przecież odpisujesz na takie listy… Odpisz sobie, czas spojrzeć prawdzie w oczy…

Odpisałam Adamowi krótko: Dobrze. Pozdrawiam J.

Nie odpisał.

Tym razem postąpię jak osoba dorosła, a nie jak nieszczęśliwa nastolatka. Miał prawo mnie prosić o wszystko, ja mogę odmówić lub się zgodzić. Jeśli uważa, że potrzebuje czasu, nie przyspieszę deszczu, dmuchając na chmury. Nic mi nie da wpadanie w rozpacz, histerię albo zasypywanie go pytaniami w rodzaju „dlaczego mi to robisz”. Nic. Tak bym odpowiedziała. Odpowiedziałabym Judycie właśnie tak:

Kochana Judyto,

może w Twoim związku nie wszystko układało się tak jak myślałaś? Może są sprawy, o których nie wiesz? Twój partner w dorosły sposób prosi Cię o czas, który dla niego wydaje się ważny. Uszanuj to, nie histeryzuj, nie pytaj, nie dręcz go swoją niepewnością. Trzy miesiące to nie wieczność. Jeśli traktujesz go jak osobę dorosłą – bądź cierpliwa.

Z poważaniem Judyta

Ula jest mądrą osobą, ale tendencyjnie zinterpretowała list od Niebieskiego. A ja wezmę się za siebie. Mam mnóstwo pracy i dziecko przed maturą. Mogę ten czas wykorzystać. Najlepiej dużo pracować, jak się dużo pracuje, jest mniej czasu na myślenie. A jak ja zaczynam myśleć, nie zawsze dochodzę do właściwych wniosków.

Dlaczego nie pisałam do niego częściej, tylko czekałam na listy? Może właśnie dlatego coś się stało, ale co? Nawet nie zdążyłam mu napisać, że jednak nie wyjechałam na Wigilię. Teraz już za późno. Właśnie dlatego nie lubię kłamać. Byle co urasta potem z niewiadomych powodów do monstrualnych rozmiarów. I co mam teraz zrobić? Może zadzwonię do niego?

Zadzwonić? Nie, przecież prosił.

Dlaczego jesteś tak bardzo daleko i nie mogę Ci wszystkiego wytłumaczyć, Adasiu Niebieski? Poszłam do Tosi zanieść jej mandarynki. Tosia leży zwinięta na tapczanie i się uczy! Wcale nie piłuje paznokci, więc naprawdę jestem zaniepokojona. Bałagan w pokoju ma taki, jak ja w czasie porządków.

Ciekawe, dlaczego mnie tak pilnuje. Listy Tego od Joli na podłodze.

Obiecałaś oddać – podnoszę listy, Tosia łaskawie wyciąga rękę po mandarynki.

Uczę się przecież. – Tosia uważa, że to wszystko tłumaczy.

OK – mówię.

Tosia patrzy na mnie, a potem mówi:

Wiesz, że tata mi powiedział, że dawno nie spędziliście tak miłego dnia na rozmowie, jak wtedy, kiedy kupowaliście mi prezent.

Jaki prezent? – nie bardzo wiem, o czym Tosia mówi.

No, na urodziny! – Tosia patrzy na mnie z wyrzutem.

Tosia, zlituj się, to było dwa miesiące temu – odwracam się, łapię po drodze dwie brudne szklanki.

Tata powiedział, że wspaniale się znasz na przenoszeniu basów i falach dźwiękowych, możliwościach sprzętu, obwodach oraz pasmach! – krzyczy za mną Tosia.

Ciekawe, czemu Ten od Joli robi dziecku wodę z mózgu? Nie rozwiewałam jej złudzeń, ale wyciągnęłam wniosek – rozmowa dla mężczyzny wtedy jest udana, kiedy kobieta nie słucha, a przytakuje. Wolałabym, żeby za dużo o mnie nie rozmawiali.

Jeśli tego nie rozumie, po maturze czeka nas chyba poważna rozmowa. Teraz nie będę jedynego urodzonego w bólach dziecka denerwować.

43
{"b":"88895","o":1}