– czyścić akwarium.
– podejmować błyskawiczne decyzje.
– spacerować o północy po cmentarzu, zależnie od gustów mężczyzny.
O jednym tylko nie zapewni go przenigdy: że kocha myszy.
Wszystkie te upodobania wcale nie stanowią podstępnego łgarstwa. Ona rzeczywiście jest pewna, że to wszystko kocha, ponieważ kocha jego i miłość do niego opromienia jej nawet węża.
Potem się okazuje, że uwielbiać, to ona owszem, uwielbia, ale:
– pensjonaty i hotele kategorii super z łazienkami i ciepłą wodą.
– urlopy na wyspach Kanaryjskich.
– lokale z dansingiem.
– jeździć samochodem.
– oglądać filmy romansowe.
– spacerować o dwunastej, nie w nocy jednakże, tylko w dzień i nie po cmentarzu, tylko po sklepach.
– pić szampana, względnie mleko, a nie żadne piwo.
– wydawać pieniądze.
– posługiwać się gosposią, która jej zdejmie z głowy to cholerne gotowanie.
– leżeć na morskiej plaży. i tym podobne.
Po czym on, z wielkim oburzeniem i goryczą, twierdzi, że został oszukany. Kłamała na potęgę, przez co głupio uwierzył w pokrewieństwo dusz i teraz czuje się nieszczęśliwy i wyrolowany.
Nieszczęśliwy być może, wyrolowany niesłusznie. Ona naprawdę wierzyła w to wszystko granitowe, potem zaćma z oczu jej spadła, umysł odzyskał odrobinę równowagi i wszystkie prawdziwe upodobania wróciły na swoje miejsce.
Niejaką pociechę stanowi myśl,
że miłość nie jest wybredna i potrafi spaść
na każdego. Na niego też.
Nie tylko my mężczyznę, ale także mężczyzna nas może kochać irracjonalnie, bez sensu, wbrew naszym wadom, wbrew naszym błędom, wbrew naszemu okropnemu charakterowi, wbrew wszystkiemu. Zdarza się. Liczyć na to jednakże nie można, bo nigdy nie wiadomo,. czy akurat na nas ta łaska boska spadła.
Lepiej na nią zasłużyć…
A otóż nie wiadomo, czy lepiej. Znałam jedną taką…
Nieduża, chuda, zasuszona, acz młoda, z włoskami w kukiełkę jak stara nauczycielka, bezbarwna, z charakterem obrzydliwym, zawsze skwaszona. cierpka, kąśliwa, patologicznie skąpa, niechętna wszystkim i wszystkiemu, samolubna i kłamliwa. Wyprana z seksu. I za nią lata całe szalał czarujący mężczyzna, co najmniej jeden, a ładnych paru innych też by chętnie poszalało. Od nikogo nigdy nie zdołałam się dowiedzieć, co u diabła w niej widzą.
Znałam natomiast drugą taką…
Nic podobnego, nie znałam. Nie znałam żadnej pięknej, pełnej zalet duchowych, wyzutej z wad, anielsko dobrej dla mężczyzny, która by została porzucona bez powodu. Zawsze jakaś przyczyna była i nawet udawało się bez trudu znaleźć ją i zrozumieć.
Wynika z tego wniosek prosty, acz przerażający. Jeśli nie jest to wyraźna rywalka, szukajmy przyczyny w sobie!
No dobrze,
niech ktoś inny znajdzie.
Nam najtrudniej.
Poza wszystkim, mężczyźni nie doceniają kobiet, o co zresztą kobiety same się w dużym stopniu postarały.
Która pędzi do lustra, słysząc, że on, nawet trwale zafiksowany, nawet poślubiony (szczególnie poślubiony!), wraca do domu? Większość pędzi do przedpokoju, nie bacząc na własny wygląd zewnętrzny, żeby:
1. powiadomić go tonem grobowym o:
a. zepsutym kranie.
b. cieknącym kaloryferze.
d. chorobie dziecka.
d. wywiadówce w szkole.
e. braku pieniędzy.
f. zgubieniu portmonetki.
g. stłuczonej szybie.
oraz innych kataklizmach.
Mężczyzna, którego w progu domu za każdym powrotem spotyka katastrofa, przestaje lubić ten dom.
2. Zrobić awanturę, że za późno wraca.
3. Obwąchać go podejrzliwie, natrętnie pytając, gdzie był.
4. Wyrwać mu wszystkie pieniądze.
5. Natychmiast wypchnąć go z powrotem za drzwi, żeby dokonał zakupu, o którym ona zapomniała.
Mężczyzna zaczyna przemyśliwać, jak by tu się dostać na trochę do więzienia, które wydaje mu się spokojnym, wypoczynkowym miejscem.
Która kobieta zadba o to, żeby po dżinsach, szlafrokach i fartuchach kuchennych pokazać mu się w seksownej kiecy, pończochach jak mgiełka i wysokich szpilkach? Mężczyźni sami nie wiedzą, jak kochają wysokie obcasy. Kobiety w gruncie rzeczy wiedza, ale bez dopingu im się nie chce.
A kapelusze? Z woalkami? Szanowne panie, spróbujcie, a zobaczycie!
Jednej rzeczy przenigdy robić nie wolno: ubierać się w jego oczach stopniowo.
Rozbierać owszem. Ubierać się za nic!
Kolejne, upiększające nas kawałki, na które ten półgłówek patrzy, zaczynają umykać jego uwadze jako całość. Narastający efekt przestaje być efektem. Coś trzeba sobie zostawić na wystrzał, najlepiej wszystko, a jak się nie da, to chociaż warstwę wierzchnią, suknię i twarz.
Suknię, Nie spodnie!
Prawdziwi mężczyźni, wyzuci z cech homoseksualnych, mają zgryzotę podobną do kobiecej. Też im nosem wychodzi użeranie się z własną płcią i spragnieni są płci przeciwnej całkowicie. Męskie cechy kobiety, obojętne, wewnętrzne, czy zewnętrzne, gdzieś tam im się odbijają negatywnie, może w szyszynce, która nie wiadomo do czego służy. A kto wie, czy nie do tego właśnie…?
Któraż zwyczajna kobieta, nie aktorka, nie modelka, nie krupierka w kasynie, nie prezenterka w telewizji, naprawdę pilnuje rąk? Niech szlag trafi obieranie kartofli i zmywanie, nauczmy się wszystko robić w rękawiczkach! Chirurg może, a my co, od macochy? A powiedzmy sobie szczerze, operacji mózgu kartofle do pięt nie sięgają.
Co prawda, tymi rękami jak kwiaty, z paznokciami, z lakierem, możemy mu majtać przed nosem skolko ugodno, palcami przebierać, podrapać go w końcu, nic z tego, urody nie zauważ) ’ ’. No to wyłupać kilofem, kładąc przed nim piękne dłonie, jakie okropne ręce ma ta… (postać obojętna, może być ktokolwiek). Nie ma siły, chociaż okiem rzuci w ramach skojarzenia, a kto wie, może przy okazji cień myśli w nim się zalęgnie?
Jakieś poczucie estetyki, nikłe bo nikłe, ale jednak, posiada nawet mężczyzna. Należy je zaspokoić.
Jest to jedyny obowiązek, którego spełnienie sprawi nam rzetelną przyjemność.
Każde zwierzę da się wytresować. Mężczyzna też.
Celem tresury powinno być ugruntowanie w nich przekonania, że jesteśmy ważne i lekceważyć nas nie wolno, bo lekceważenie mści się na nich samych. Z przedmiotem nie lekceważonym, a przeciwnie, cenionym wysoko, postępuje się zupełnie inaczej, niż z byle barachłem.
Najprostszy przykład zawarty jest w czekaniu.
Inaczej, rzecz oczywista, czeka się, lub też nie czeka, na mężczyznę dochodzącego, inaczej na świeżutkiego wielbiciela, a inaczej na męża, który od lat mieszka razem z nami.
Generalna zasada jest jedna: na mężczyznę czekać nie wolno.
Raz na zawsze ma wiedzieć: jeśli się spóźnia, spotyka go coś złego. Dopuszczalny wyjątek: owszem, czekamy zgoła w nieskończoność, jeśli to coś złego, co go powinno spotkać, mamy starannie zaplanowane i wymaga ono naszej obecności.
W zasadzie tresurę w tej dziedzinie należy rozpocząć od pierwszego kopa, pierwszej chwili znajomości, wręcz od pierwszego spojrzenia, jakie na nas padło.
Czekanie na mężczyznę jest ogólnie szkodliwe, bowiem: Po pierwsze: marnuje kobiecie czas, którego ona ma i tak za mało.
Po drugie: niszczy
a. zdrowie i nerwy
b. kunsztowny makijaż
c. starannie przygotowany świeżutki posiłek
s. plany na najbliższą przyszłość
e. dobry nastrój
f. a także różne inne.
Jeśli umówione z nim jesteśmy poza domem, obojętne gdzie, w kawiarni, na rogu ulicy, na dworcu kolejowym, w parku przy karpiach do karmienia, sprawa jest łatwa. Przychodzimy, mniej więcej zgodnie z ustalonym czasem i stwierdzamy jego nieobecność. O ile właściwa godzina już minęła, oddalamy się natychmiast. O ile trochę do niej brakuje, czekamy spokojnie te pięć minut, po czym oddalamy się również.
Zważywszy rozczarowanie, mogłyśmy bowiem być zaproszone na:
– bal karnawałowy w świeżo odnowionym Bristolu
– wycieczkę do Paryża
– spotkanie z Danielem Olbrychskim
– wybieranie prezentu dla nas w jubilerskim sklepie
– lub coś podobnego
bezwzględnie musimy mieć przygotowane zawczasu niezmiernie atrakcyjne zajęcie dla siebie. Aż się trzęsiemy do niego i prawie chcemy gorąco, żeby on się spóźnił, a zajęcie stało się naszym udziałem.
Gorzej, jeśli czekać na niego musimy u siebie w domu. Zazwyczaj w domu mamy co robić i porzucenie własnego mieszkania paskudzi nam wszystko. Albo zatem decydujemy się zawalić zajęcia natury gospodarsko-codziennej, wychodzimy mimo wszystko i udajemy się tam, gdzie nas ogólnie ciągnie, na przykład:
– do kosmetyczki
– do hinduskiego sklepu z odzieżą
– do kina, na film, który bez problemu mogłyśmy obejrzeć w telewizorze
– do przyjaciółki, która ma wysoce interesującego męża
– do kasyna