Albowiem za miliardy ziemskich lat, gdy nadzieja zacznie się już wyczerpywać, Ave usłyszy nagle grzmiący i potężny Głos:
– Niech się stanie Światłość…
I stanie się Światłość. A razem z nią pocznie się na tej martwej planecie Życie. Pierwsza jego forma zostanie oddana w opiekę samotnego zesłańca. Ave będzie jej Aniołem Stróżem.
Już nigdy nie popełni błędu, nie zgrzeszy słabością, nie złamie żadnego z praw Drabiny. Gdyż wtedy, gdy pocznie się tu Życie, Ave zbuduje Drabinę i będzie na niej Archaniołem.
– A potem Światłość powie: Niech się stanie Mrok, by zachowana była równowaga. I stanie się Mrok, a razem z nim wzmocni się i uszlachetni Życie, gdyż będzie zmuszone do nie kończącej się walki ze Złem – zaszemrała zimna bryłka lodu.
– Vea… – zdziwił się Ave. – Więc nie jestem sam?
– Nie jesteś, braciszku. Wziąłeś mnie ze sobą, nie pamiętasz?
– Nie. To był mój ostatni lot. Myślałem tylko o nim.
Nawet nie wiesz, jak cudownie jest frunąć.
– Wiem, Ave. Frunąłem z tobą, wczepiony łapkami w twoje skrzydła.
– A teraz jesteś bryłką lodu?
– Bryłką lodu, martwym kamieniem, drobnym żwirkiem lub ziarnkiem piasku.
– Zanim przybierzesz ożywioną postać, braciszku, minie nieskończony czas.
– Więc czekajmy…
Kraków, wiosna 1998