Тигрис Рафаэль
Pasja do Chopina
Drodzy polscy czytelnicy! Ja, autor tej opowieści, napisałem ją, ponieważ jestem wieloletnim wielbicielem wielkiego Fryderyka Chopina. Proszę wybaczyć błędy, które znajdziecie w elektronicznym tłumaczeniu tej pracy. Niestety nie znam języka polskiego i nie mogłem go edytować. W skrajnych przypadkach możesz porównać tekst z oryginałem w języku rosyjskim, który znajdziesz na tej stronie.
Ronald wcześnie owdowiał i nie miał czasu na urodzenie dzieci z żoną. Początkowo małżonkowie planowali rozwój kariery – był odnoszącym sukcesy lekarzem, a jego żona była prawnikiem. Potem zaczęli oszczędzać na przytulne rodzinne palenisko. Cóż, jeśli rodzą się dzieci, dlaczego nie zamieszkać w jednopokojowym mieszkaniu do wynajęcia? A żeby kupić porządny dom, chociażby na kredyt, potrzebne są przyzwoite środki na start, a im większa kwota zaliczki, tym mniejsze obciążenie pożyczką. Krótko mówiąc, wszystko jest jak ludzie z klasy średniej.
Potem nadszedł czas na znalezienie domu. On i jego żona wybierali go od dawna, ostatecznie osiedlili się w dwupiętrowym domu z małym dziedzińcem i basenem od strony południowej. Dom znajdował się przy nowo przebudowanej ulicy, przez co nie wszystkie domy były jeszcze zamieszkane. Para zaczęła się ruszać. Jako pierwszy do nowego domu przywieziono fortepian dla żony. W końcu tylko ona wiedziała, jak to zagrać. Sam Ronald, choć był osobą zdolną, nigdy jako dziecko nie uczył muzyki. Nie dlatego, że oszczędzili pieniędzy, wcale nie, ale dlatego, że rodzice uważali, że uczenie dziecka, oczywiście bez talentów muzycznych, gry na przykład na skrzypcach, jest straconym dzieciństwem.
Ale z drugiej strony jego żona grała fajnie i co najważniejsze z inspiracją. Ktokolwiek miał zdolności muzyczne, to ona je miała. W wynajętym mieszkaniu nie miała żadnych szans, dlatego gdy tylko z salonu muzycznego do nowego domu przyniesiono musujące pianino, od razu zasiadła do gry ukochanego Chopina.
Chopina trzeba grać albo po mistrzowsku, albo wcale . Palce żony przejechały po klawiszach szybko, szybko, w prawo, w lewo, a obie stopy umiejętnie pedałowały poniżej i nieśmiertelna „Fantazja Impromptu” genialnego Chopina rozlała się w powietrze niezamieszkanego domu. Ronald słuchał z zachwytem, jednocześnie zastanawiając się, gdzie umieścić sprzęt AGD w kuchni: kuchenkę, lodówkę, zmywarkę itp.
Nagle bieganie po klawiszach zostało przerwane i fortepian zaczął wydawać nieregularne dźwięki, jakby grała nie jego zręczna żona, ale ktoś początkujący i niewprawny.
– Co się stało, kochanie? – Ronald zmartwił się i poszedł do salonu.
– Oh, nie wiem. Coś lewa ręka pozostaje w tyle. W życiu codziennym nie było to szczególnie odczuwalne, ale podczas gry na pianinie staje się problemem. Prawdopodobnie odstawione od piersi po długiej przerwie.
– Oczywiście, że się do tego przyzwyczaiłem. Dawno nie grałeś muzyki, więc straciłeś przyzwyczajenie. Ale nic, teraz będziesz często grał i sprawiał mi przyjemność.
Żona wstała i dopiero Ronald zauważył, że palce jego lewej dłoni są nienaturalnie skręcone.
– No widzisz – palce od niezwykłego napięcia nie mogą się wyprostować.
Wtedy nie przywiązywali do tego żadnej wagi. Ale bardzo szybko mimowolne drżenie mięśni lewego ramienia zostało dodane do krzywych palców. Właśnie wtedy para odwiedziła neurologa w nadziei, że przepisze mu jakieś witaminy, zabiegi fizjoterapeutyczne i wszystko będzie dobrze. Ale go tam nie było.
Po długich oględzinach i stukaniu młotkiem spojrzenie lekarza stawało się coraz poważniejsze. Następnie zapytał:
– Czy kiedykolwiek miałeś żółtaczkę?
– We wczesnym dzieciństwie tak. Ale łatwe. To takie proste, że teraz nawet nie pamiętam szczegółów.
Lekarz zaczął przepisywać testy i skierowania na badania medyczne.
– Tutaj przejdź przez te obowiązkowe procedury i wróć do mnie.
– Lekarz! Coś poważnego?
Dopóki nie powiem nic konkretnego. Ostateczny wniosek będzie po badaniach.
Wniosek był po prostu straszny. U mojej żony zdiagnozowano ALS – stwardnienie zanikowe boczne. Jest to mało zbadana choroba nerwowa, która prawie w 100% kończy się śmiercią. Przyczyny są nieznane, leczenie też. Do tej pory współczesna medycyna nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć, dlaczego iz jakiego powodu, głównie u kobiet w dość młodym wieku 30-40 lat, zaczyna się zanik wszystkich nerwów obwodowych. Mięśnie ciała, tracąc kontrolę z układu nerwowego, ulegają atrofii i nie wykonują swoich funkcji. Wyczerpana osoba trafia na wózek inwalidzki, zaczynają się problemy z oddychaniem, reanimacja i śmierć.
Nietrudno zgadnąć, że choroba wywróciła życie małżonków do góry nogami. Teraz nikt nie myślał o karierze, domu, a tym bardziej o dzieciach. Całkowicie zmieniły się ich wartości życiowe. Cel był tylko jeden – walczyć z nieuleczalną chorobą, żeby jakoś żyć. Wydano na to wszystkie siły i środki. Ale niestety bezskutecznie. Przy takiej diagnozie nic nie pomogło. – ani inżynieria genetyczna, ani cuda współczesnej transplantologii, ani inne wysoko rozwinięte technologie medyczne nie mogły zmienić przebiegu straszliwej choroby.
Kiedyś byli w rejsie morskim i wśród pasażerów były osoby niepełnosprawne na wózku inwalidzkim. Wśród nich Ronald jako lekarz zauważył niektórych z diagnozą ALS. Teraz pomyślał, że może takie rejsy pomogą chorym i może on i jego żona powtórzą podróż morską. Niestety choroba postępowała szybko. Żona Ronalda roztapiała się na naszych oczach i bardzo szybko jej życie zależało tylko od działania wentylatora.
– Roni, kochanie! Obiecaj, że będziesz często słuchać muzyki Chopina, a ktokolwiek ją wykona, będziesz mnie jeszcze pamiętał.
To były jej ostatnie słowa.
Po pochowaniu żony Ronald wrócił do starego wynajętego mieszkania. Nie było sensu płacić jej czynszu i jednocześnie spłacać pożyczkę na nowy dom, ale od tego feralnego dnia aż do śmierci żony nie odważył się przekroczyć progu nowego domu. Stał tam ten nieszczęsny fortepian, ten symbol ich nieszczęścia, którego klawisze pamiętały tylko jedno – dotyk palców jej niezapomnianej żony.
Samotność bardzo uciskała Ronalda. Dosłownie nie mógł znaleźć dla siebie miejsca.
– Odbiorę cię dzisiaj, Roni. I pójdziemy na spacer. I nie waż się odmówić. Pójdę i wszystko. To nie jest omawiane.
Edward był jego wieloletnim przyjacielem od czasów studiów. Z zawodu chirurg, pracowali w tej samej klinice.
– Minęło 40 dni i jak widać, życie toczy się dalej. Więc nie chowaj się żywcem.
Przyjaciele siedzieli w przytulnym pubie i popijali chłodne piwo.
– Wszystko. Od dzisiaj znowu jesteś na dobrej drodze.
– Bez niej to niemożliwe. Pod jej nieobecność nie mogę nawet przeprowadzić się do nowego domu.
– Na próżno. Rozumiem cię. W końcu to nie tęsknota cię dręczy, ale nagła zbliżająca się samotność.
– Może masz rację.
– A jeśli tak, to musisz znaleźć nową żywą istotę.
–Kogo? Nie wyobrażam sobie zastąpienia żony kimś.
– Weź psa.
– Jestem uczulony na psy.
– Potem kotek, naturalnie rasowy.
– Niecierpię kotów.
Edward zamilkł, wyczerpany, ale potem złapał się i powiedział:
– Słuchać! Teraz inżynieria genetyczna czyni cuda.
– I co proponujesz?
– Masz jeszcze paszport genetyczny żony?
– Cóż, zostałem.
– Czy słyszałeś o firmie „Nyumen?
– Słyszał. Potrafi klonować ludzi za pomocą inżynierii genetycznej.
– Głównym celem firmy „Nyumen” jest tworzenie narządów ludzkich, które z powodu niektórych chorób podlegają wymianie. Takie firmy położyły kres przestępczej praktyce handlu ludźmi w celu sprzedaży ich narządów, a wraz z tym nie było potrzeby angażowania się w tę sprawę „czarnych” chirurgów.
– Czy klonowanie ludzi nie jest nielegalne?
– Nieograniczony postęp postępu naukowego i technicznego nie powstrzyma ani moralności, ani prawa. W niedalekiej przeszłości transportem obsługiwali szoferzy, piloci i nawigatorzy. Teraz pogrążyli się w zapomnieniu, teraz wszystkim tym steruje sztuczna inteligencja. Ponadto prawo zabrania klonowania żywej osoby. Ale osoba , która już nie istnieje, jest dozwolona. Więc ty i flaga w twoich rękach, droga Roni.