Литмир - Электронная Библиотека

– Czy to możliwe?! – zdumiał się Wilson. – Nie wyobrażam sobie Alvareza proszącego o zgodę.

– Ja też z trudem wierzyłem własnym oczom i uszom – potaknął Nixon. – Najważniejsze jednak, że część wyprawy ratunkowej już płynie do Iquitos, a panowie wstąpili tutaj jedynie po to, aby rozmówić się z panem i zwerbować kilku Cubeów.

– A więc nareszcie coś zaczęło się dziać, jakże się cieszę! – zawołał Wilson. – Dzień i noc rozmyślam o losie Smugi. Jeśli pan Nixon się zgodzi, pójdę z panami na wyprawę. Dręczą mnie wyrzuty sumienia, że pozostawiłem go tam samego. On nie zasypiałby gruszek w popiele, gdyby był na moim miejscu.

– Ja również zaproponowałem swój udział w wyprawie, ale panowie uważają, że raczej byłbym przeszkodą niż pomocą – wtrącił Nixon.

– Wyprawa będzie narażona na wiele niebezpieczeństw. Grań Pajonal zamieszkują dzicy Kampowie. Nie obejdzie się bez walk, a wtedy życie uczestników wyprawy będzie zależało od siły ognia karabinowego – impulsywnie powiedział Wilson.

– Jestem innego zdania, proszę pana – odparł Tomek. – Nawet najbardziej nowoczesny karabin nie chroni nikogo przed zatrutą strzałą z łuku wystrzeloną z ukrycia.

– Tomek ma rację, na tej wyprawie trzeba będzie używać forteli, a nie siły – zgodził się kapitan Nowicki. – Smuga musiał wpaść w pułapkę, on nie przegrałby otwartej walki.

– Małej grupce łatwiej przemknąć się między wojowniczymi plemionami – dodał Tomek. – W dżungli Indianie będą atakować z ukrycia. Taka jest ich wojenna taktyka. Musimy postępować tak samo jak oni, jeżeli chcemy ich przechytrzyć.

– Panowie chcieliby zwerbować doświadczonego Haboku i jeszcze kilku innych Cubeów – odezwał się Nixon.

– Haboku nie ma w obozie – odpowiedział Wilson. – Dwa tygodnie temu wyruszył do swej wioski nad rzeką Uaupes.

– Do licha, to zła nowina – zafrasował się Nixon. – Ten dzielny człowiek przydałby się panom na wyprawie.

– Obawiam się również, że bez niego trudno będzie zwerbować innych. On cieszy się wielkim mirem wśród swoich – powiedział Wilson.

– Czy Haboku nie wróci już do obozu? – zapytał Tomek.

– Miał zamiar się ożenić, poszedł po żonę – wyjaśnił Wilson. – Nie możemy liczyć na jego szybki powrót.

– Do stu par beczek zjełczałego tranu! – zaklął Nowicki. – Musimy zabrać kilku zaufanych i odważnych tragarzy.

– A co się dzieje z innymi Cubeami, którzy towarzyszyli Smudze?

– zapytał Tomek.

– Oprócz Haboku było ich jeszcze czterech, ale również poszli z nim nad rzekę Uaupes – wyjaśnił Wilson.

– Szkoda, bardzo chciałbym mieć ich przy sobie – rzekł Tomek.

– To są przyjaciele Haboku. Poszli z nim, gdyż zamierzał ożenić się z dziewczyną z obcego klanu. W takiej sytuacji pan młody musi symulować porwanie dziewczyny, podczas którego jej bracia klanowi pozorują obronę. Ma to symbolizować fakt, że nikt dobrowolnie nie chce opuścić swego klanu – powiedział Wilson.

– Ci czterej kumple mają pomagać Haboku w tym porwaniu na niby?

– wtrącił Nowicki.

– Tak. Sprawa układa się niefortunnie – mówił Wilson. – Cubeowie są nieocenionymi towarzyszami na takich wyprawach. Od wieków mieszkają nad rzekami, dzięki czemu wyrobili sobie zamiłowanie do podróżowania do innych szczepów. Niektórzy znają nawet po kilka języków, a poza tym są doskonałymi tropicielami i nie znają lęku.

– A co by panowie powiedzieli na propozycję udania się do osiedli Cubeów? – zapytał Nixon. – Pozyskanie Haboku i jego przyjaciół warte jest zachodu.

– Musicie mieć chociaż kilku pewnych ludzi – stanowczo powiedział Wilson. – Jest to szczególnie ważne, ponieważ wyprawa wasza nie będzie zbyt liczna.

– Ile czasu zajęłoby nam odszukanie Haboku? – zapytał Tomek.

– Cubeowie mieszkają na brzegach Uaupes w pobliżu jej ujścia do Rio Negro. Będzie to stąd w linii prostej około trzystu kilometrów – odpowiedział Wilson. – Dotarcie do nich i powrót zajęłyby nam około dwóch tygodni.

– Co myślisz, brachu? – Nowicki zagadnął Tomka. – Zabieramy dwie kobiety. Musimy myśleć ó ich bezpieczeństwie.

– Czy mógłbym wysłać list do żony oraz przyjaciół w Iquitos?

– krótko zapytał Tomek. – Należy powiadomić ich o przyczynach zwłoki.

– Więc panowie decydują się na wyprawę do Cubeów? – odezwał się Nixon.

– Tak, to chyba najrozsądniejsze wyjście – odpowiedział Tomek.

– Jestem tego samego zdania – potwierdził Wilson. – Proszę przygotować list, a ja zajmę się wysłaniem go do Iquitos. Jeśli pan Nixon nie ma nic przeciwko temu, będę przewodnikiem panów w drodze do Cubeów. Znam przecież Haboku, może łatwiej zdołam go namówić.

– Dziękuję, właśnie chciałem prosić pana o to – odparł Nixon.

– Przypilnuję pracy w obozach podczas pana nieobecności.

– Kiedy możemy wyruszyć? – zapytał kapitan Nowicki.

– Potrzebuję pół dnia na poinformowanie pana Nixona o stanie naszych prac, a po południu w drogę! – odparł Wilson. – Czy to panom odpowiada?

– Zgoda, im wcześniej, tym lepiej – potaknął Nowicki.

– W drodze porozmawiamy o tym, co zdarzyło się nad Ukajali podczas waszej wyprawy do Vargasa – dodał Tomek.

Zaraz po kolacji Tomek i Nowicki napisali obszerny list do przyjaciół, po czym udali się na zasłużony odpoczynek.

O świcie obóz zbieraczy kauczuku rozbrzmiał gwarem. Tomek z Nowickim zaraz zerwali się z posłań i wyszli z baraku. Wilson z kilkoma uzbrojonymi capangami krzątali się wśród Indian. Seringueirowie uzbrojeni w maczety [88] przygotowywali blaszane naczynia i tykwy, w które ściekał z drzew sok kauczukowy. Kolejno odchodzili w las na poranny obchód swoich działek. Inni również nie próżnowali. Kobiety przygotowywały posiłek dla seringueirów, a potem razem z dziećmi gromadziły drzewo oraz orzeszki palm urucuri, w których dymie tężało mleczko kauczukowe.

Wilson powitał Tomka i Nowickiego, po czym rzekłŕ- Musimy rozpoczynać pracę już o świcie, potem, gdy słońce stoi w zenicie, sok kauczukowy krzepnie pod wpływem żaru i zasklepia nacięcia kory na drzewach.

– Wstaliśmy wcześnie, ponieważ pierwszy raz znajdujemy się w obozie zbieraczy kauczuku – powiedział Tomek. – Ciekawi jesteśmy, w jaki sposób eksploatuje się drzewa hevea.

– Oczywiście, o kauczuku głośno na świecie, warto skorzystać z okazji – potaknął Wilson. – Proszę, niech panowie rozejrzą się po obozie. Teren przez nas eksploatowany stanowi jakby naturalną plantację. Podzieliliśmy ją na działki, które obsługują poszczególni seringueirowie. Działki z konieczności są dość rozległe, ponieważ drzewa hevea nie rosną w skupieniu. Na mniej więcej osiemdziesiąt drzew różnych gatunków przypada jedno kauczukowe, a każdy seringueiro eksploatuje około stu pięćdziesięciu drzew hevea.

– Może pan nam wyjaśni, jaką pracę musi wykonać seringueiro? – poprosił Tomek.

– Najpierw wyrąbuje maczetą ścieżynkę w gęstwinie leśnej. Czyni to w ten sposób, aby ścieżka wiodła od drzewa do drzewa i po zatoczeniu koła wracała do punktu wyjścia z obozu. Potem codziennie o świcie wyrusza w las, w odpowiedni sposób nacina korę na drzewach hevea, a poniżej nacięcia przymocowuje naczynie, w które ścieka sok podobny do koziego mleka, dający się wyciągać w długie nitki.

Drugi obchód działki seringueiro rozpoczyna po południu, aby w wiadro zlać sok zgromadzony w naczyniach umocowanych pod nacięciami kory. Po powrocie z obchodu natychmiast musi stężyć sok, krople deszczu rozwadniają bowiem mleczko kauczukowe i mogłyby zniweczyć jego całodzienną pracę – W jaki sposób stęża się mleczko kauczukowe? Nie widać tu jakichś specjalnych urządzeń – zagadnął kapitan Nowicki.

– Do tego celu wystarczają te jednospadowe daszki kryte liśćmi i wzniesione na drągach – odparł Wilson wskazując kilkadziesiąt szałasów w różnych miejscach obozu. – Seringueiro rozpala pod daszkiem ognisko i podsyca je orzeszkami palmy urucuri wydzielającymi szary dym, który pomaga w krzepnięciu mleczka kauczukowego. Seringueiro zanurza tak zwaną bolachę w wiadrze napełnionym mleczkiem, po czym oblepiony sok suszy nad ogniem [89]. Czynność tę powtarza wielokrotnie, dopóki na bo lasze nie utworzy się stężała, maczugowata masa. Podczas suszenia żółtawy sok kauczukowy czernieje od dymu. Stwardniałą, czarną kulę seringueiro odnosi do magazynu, gdzie zbiory oczekują na transport do Manaos.

вернуться

[88] Maczeta (hiszp. machete) – nóż długości około 50 cm o wygiętym ostrzu i mocnej rękojeści, używany do wycinania buszu i trzciny cukrowej, rozpowszechniony w Ameryce Południowej, Środkowej oraz w Afryce.

вернуться

[89] Mleczko kauczukowe, czyli lateks. Świeży lateks ma odczyn lekko alkaliczny; pod wpływem kwasów, soli niektórych metali, zmian temperatury oraz innych czynników ścina się, tworząc stałą, ciągnącą się, lepką, porowatą masę. Bolacha – długie drewno w kształcie łopaty.

34
{"b":"100825","o":1}