Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Czy tego naprawdę nie da się zatrzymać…?

= Proszę. Do jakiego poziomu streścić?

= Mojego, mojego.

= Nie znam cię jeszcze na tyle dobrze = zastrzegł się menadżer.

= O Boże… No dobra, polecimy pytaniami. Czy istnieją jakieś ograniczenia tego, co może, a co nie może służyć za Hak?

= Teoretycznie nie.

= Czym konkretnie jest Hak? Jakąś definicję prosiłbym.

= Obiekt lub zbiór obiektów ponadatomowych, których stan kwantowy został związany z utrzymywanym przez Kły Saka węzłem kraftowym.

= Zatem to wyklucza organizmy żywe, w nich następuje ciągła wymiana materii.

= Nikt nie każe zakładać Haka na wszystkie molekuły organizmu.

= Powiedzmy, że podejrzewam, iż dany przedmiot jest Hakiem. Jak to sprawdzić?

= Przez rozbicie przedmiotu do wolnej plazmy. Sprowadzenie do zera absolutnego. Lub porównawczy jądrowy rezonans magnetyczny.

= No ładnie. Dwa z tych sposobów są śmiertelne, a trzeci wymaga sprzętu, którego… Zaraz. Dałoby się skonfigurować nanomaty do podobnego skaningu?

= Cesarskie – tak. Inne – to zależy, ale prawie na pewno też: jeśli nie w pierwszej, to w którejś z kolejnych generacji.

= Rozumiem. Załóżmy, że podejrzenie się potwierdziło. Jak, dysponując jego Hakiem, otworzyć z zewnątrz Sak?

= Teoria mówi tylko o jednym sposobie: zniszczeniu Haka.

= Ale w jaki sposób?

= Co najmniej piec termojądrowy, obawiam się.

Tymczasem zostawili już Franciszku daleko za sobą; oszczędzając paliwo, dryfowali ze stałą prędkością i defor-mantowa biomiazga jęła z powrotem wypełniać wnętrze Kła, wystarczyło szarpnięcie ciałem, odbicie źle wymierzone, zbyt energiczny ruch. Zresztą każdy ruch budził do życia stada granatowych, zielonych, czerwonych odpadków. Wydawało się, iż w ten sposób Deformant wraca do życia: to wszystko było jeszcze świeże, jeszcze soki płynęły rozerwanymi łodygami (czy też krew – żytami), lśniła wilgotna skóra. Ruch wytrącał i unosił wzwyż krople lepkich płynów, przedtem złotych, teraz brudnożółtych, brunatnych. Za-moyski odganiał się od nich jak od natrętnych much.

Szli przez las, prowadząc konie za uzdy. Angelika patrzyła w zamyśleniu pod nogi, kopiąc kamienie i gałęzie. Adam kontynuował urywaną rozmowę ze Sternu, co jakiś czas unosząc wzrok, by sprawdzić postępy wojny nanobo-tycznej. Rozmowa krążyła wokół kwestii oddania Zamoy-skiemu klucza do protokołów infu. Adam pojął, iż sam fakt, że phoebe do tego tematu wraca i drąży go, wypytując o warunki, ograniczenia – wskazuje, że nie jest to pomysł aż tak absurdalny. Stern reprezentowału w rozmowie Ofi-cjum, ale przypuszczalnie również pewne frakcje w Loży, a z pewnością przekazywału im stanowisko Zamoyskiego; samo Oficjum stanowiło de facto emanację Cesarza. Zamoy-ski jednak szczerze wątpił, czy możni tego świata wycenia jego życie aż tak wysoko wyłącznie na tej podstawie, iż dybie na nie Suzeren. Sterował więc ku tematom bardziej aktualnym. Czy Oficjum nie byłoby na przykład na tyle

uprzejme, by wykonać wewnątrzkielnym nano pewne drobne operacje na prośbę Adama? On oczywiście zdawał sobie sprawę, że nadinteligencje Oficjum z samej treści prośby momentalnie domyśla się reszty planu. Ale może tym chętniej ją spełnią.

I rzeczywiście: nim zeszli do jeziora, Zamoyski otrzymał potwierdzenie, że liczne kompleksy białkowe umieszczone w mózgu i wzdłuż kręgosłupa pustaka Adama pozostają zamrożone w swych stanach kwantowych.

Primus Zamoyskiego nie poczuł przeprowadzania ska-nu. Zauważył jednak w powietrzu (wreszcie oczyszczonym z pyłu) chwilową kondensację ciemnoszarej zawiesiny. Na kilka sekund otoczyła go ze wszystkich stron gęsta mgła, aż Angelika krzyknęła przestraszona, sądząc, iż to pośmiertne konwulsje Franciszku, kolejne oznaki rozkładu otoczenia.

Dopiero jej opowiedział, co się właściwie stało, o Suze-renie i przeniewierstwie Deformantu, i o zejściu blokady Plateau.

Z rozpędu wyrzekł jedno słowo za dużo i wyciągnęła z niego także informację o swej implementacji w nowego pustaka. To poruszyło ją najmocniej.

– Powiedz mi tam, żebym się za bardzo nie rzucała – parsknęła. – Żadnych wielkich przedsięwzięć, niech się w nic nie miesza, tylko siedzi cicho w Farstone. I tak synteza będzie ciężka. Ile to, pół roku?

= Mówisz, żebyś nie ruszała się z Farstone. Angelika Druga zaśmiała się głośno. = Powiedz jej, że życzę jej szybkiej i bezbolesnej śmierci. Zamoyski powtórzył, zauważając różnicę w ich sposobach wzajemnego odnoszenia się do siebie.

– Nawzajem – odparła Angelika Pierwsza. – Kiedy przypomnę sobie, co przechodził po syntezie Forry… Schizofrenia.

= Mam nadzieję, że nie miała żadnych traumatycznych przejść.

– Powiedz jej, że stałam się kanibalem.

Podczas gdy Angelika przekomarzała się tak ze sobą, armia nanochirurgów rozpruwała /Zamoyskiego. Stern przykazału mu, by starał się przez ten czas nie poruszać. /Adam wisiał w powietrzu, zaczepiony stopami w plątaninę gałęzi i lian, z rękami przy tułowiu.

Trepanacja nastąpiła na politycy. Nie widział zatem rany – zresztą krótkiej i wąskiej. Wkrótce się zabliźniła, blizna zaś zbladła i zniknęła pod włosami. Nano zamykało za sobą drzwi. Rany na plecach były bardziej spektakularne, lecz kryła je koszula; kiedy zaś rozpruło koszulę, już się bliźniły.

Większości tych operacji Zamoyski nawet nie poczuł. Lekkie pieczenie skóry na karku i wrażenie chłodu wzdłuż kręgosłupa – nie więcej. W końcu nie czul nawet tego. Szarpnąwszy za liany, obrócił się w powolnym piruecie. Szukał Haka wzrokiem, nie wiedząc, czego właściwie szuka. Czy ta oddalająca się od niego mgiełka, delikatna, szaro-czerwona gaza – to właśnie to? ciało z jego ciała? Zaraz zniknęło mu z oczu.

Stern potwierdzilu szczęśliwe zakończenie operacji.

Następnie nanomaty musiały się przedrzeć przez wszystkie powłoki Kła i to niejednocześnie, aby nie spowodować dehermetyzacji. Potem, już w próżni, w bezpiecznej odległości od Kła zainicjują w ciężkich izotopach reakcję łańcuchową. Stosowne izotopy pozyskać najłatwiej – z Pól publicznych wyłapał ///Zamoyski informację, iż niektóre podzespoły Kłów chodziły na 238U/235U.

Niemniej wszystko to musiało potrwać. Tymczasem wraże oktagony3 zbliżały się z każdą sekundą. W każdej chwili mogła Adama i Angelikę ogarnąć Cywilizacja Śmierci któregoś z konkurentów do nagrody za pustaka Zamoyskiego.

Dotarli do jeziora; tu z powrotem dosiedli koni. Manifestacja Sternu, dotąd wiernie im towarzysząca, rozwiała się w powietrzu. Zamoyski zdjął również OVR-ową aplikację naniebną: Kieł i tak oddalił się od truchła Deformantu na tyle, że w tej skali nic już prawie nie było widać. Wojna nanobotyczna nadal się tam toczyła i jej wynik pozostał otwartą kwestią.

Wracając do zamku, milczeli podczas jazdy. Angelika popatrywała na Adama co jakiś czas pytająco i z wahaniem. Odpowiadał równie pytającym spojrzeniem – wtedy odwracała wzrok.

Jeśli oktagony3 Gnosis nie dotrą do nich najwcześniej ze wszystkich, Angelika Pierwsza prawdopodobnie zginie. Nie będzie wówczas potrzeby dokonywać syntezy jej umysłu z umysłem Drugiej – ale też myśl o własnej śmierci, jakkolwiek umownej i przecież nie doświadczanej osobiście, wywoływała u dziewczyny zimne dreszcze, mimo wszystkie żarty i nonszalancje.

Zbliżał się świt. Zjeżdżali ze wzgórz. Zamoyski zastanawiał się nad sensem aktualizowania zapisu swego frenu. Wszczepka w jego mózgu była wystarczająco rozbudowana. Ostatnich archiwizacji dokonano przed nadaniem mu obywatelstwa, mocno się zdezaktualizowały. (Kim byłem wtedy? – kim jestem teraz?)

Ale – Suzeren. Czy można w ogóle wierzyć tym zapisom, ich autentyczności? Dajmy na to, że Adam umrze i wdrukują go w nowego pustaka – jeśli Suzeren zmanipuluje archiwizację frenu, może się Zamoyski obudzić już kimś zupełnie innym. Nie Zamoyskim. Czyli, po prawdzie, nie obudzi się w ogóle. Powstanie natomiast jakiś nowy byt, osobowość skonstruowana ad hoc, falsyfikat pamięci i charakteru – chociaż nierozpoznawalny jako taki nawet dla siebie samego.

68
{"b":"100676","o":1}