– mówi Robert przez interlokutora zachęcony – „to bardzo zdolny chłopak, świetny z tymi Koniami medialny nakręcił projekt, podał do wszystkich gazet, że to osoby umysłowo chore, i trafił w dziesiątkę, prawdziwym wydarzeniem jest teraz każdy właściwie ich koncert, bo w pewnej chwili wychodzi na środek i padaczki napad symuluje jeden z członków, a inni bełkoczą i robią ślinotok, i publiczność ze śmiechu w majtki mocz oddaje podobno”. „Aha… to bardzo fajny projekt…tak myślałem, że coś robi, bo nie mogłem ostatnio się dodzwonić”, „A bo tak, a bo zmienił Szymon numer telefonu”. „To jeśli możesz, podaj mi go proszę” „Niestety Stachu sorry Szymon zabronił dawać postronnym osobom, naprawdę sorry”.
Nieee… być nie może… Stachu w fotel całkiem nowy wpija paznokcie, z twarzy na wolność wyrywają się mu oczy moje serce – powtarza w myśli sobie
– bije rytmem miłości, jestem rolnikiem, stodołę mam sporą i uczciwe w niej konie. W chałupie siedzę na bronie, jajka gotuje żona, dzieci z rączkami śpią na kołdrze, na orędzie prymasa czekamy przed telewizorem… Choć serce jego też tendencje separatystyczne przejawia względem Matki piersiowej i chce z niej wyskoczyć, nawet ono chce Stacha zostawić na lodzie tej do innych niepodobnej nocy ledwie oddycha, bo również płuca chcą do rebelii się podłączyć, tylko spokojnie Stachu, tylko spokojnie… „a ty co tak cicho siedzisz, ze stołu posprzątaj” – mówi do Anny Przesik dość może głośno i nieco za gwałtownie, gdy tylko zdoła ochłonąć z negatywnych emocji – „jakieś worki się walają tutaj proszę a siedzi ona, baronowa, noga na nogę, pies ze wzwodem cię wąchał moja droga. Raz dwa proszę to pozbierać i natychmiast wyrzucić do kosza”. „A ty Robert” – do Maka się zwraca również surowo – „też nie siedź jak dziewczyna sprząta, zobacz, ile nawlekliście z sobą błota, ty i ta twoja kokota, do toastu zostało jeszcze czasu sporo, więc nie siedzieć tak, tylko do roboty! Jak wrócę mam nadzieję że będzie już porządek”. A sam mamrocząc jakieś mantry uspokajające pod nosem, płaszcz ubrał, buty i zrobił to, co fabularną opowiadania tego jest osią: w noc poszedł, by odnaleźć i zabić Szymona, złamasa, hochsztaplerza, mediów lautensaga, hannusena i demona. Ale przed wyjściem jeszcze by Maka oportunizm ukarać i zdradę sankcją obłożyć, ogrzewanie ustawił gazowe w mieszkaniu na trzydzieści dwa stopnie i wszystkie pozamykał szczelnie plastikowe okna.
31 grudnia roku czwarty dwa tysiące, Stachu w noc wychodzi, choć zabicia kolegi nie obmyślił jeszcze metody, co dzieje się w tym czasie w mieszkaniu na osiedlu strzeżonym, gdzie w towarzystwie Przesik Anny alkoholem silnie odurzonej oraz nieprzytomnej ale czkającej aktorki dalekoplanowej sylwestra wśród ludzi lecz samotnie spędza dziennikarz muzyczny Mak Robert? Po zupkach chińskich worki, makaron na samo z solą, wino „Soffia”, wina „Sophia” dalekiej kserokopii parodia z wyraźną dominantą wody co tu się dzieje, i czemu jest tak gorąco?
Wyłącznie dlatego nie poszedł na ten Sylwester z Końmi, że nie chciał spotkać tam Zofii swojej od dwudziestu lat żony i jeszcze innej wściekłej lochy kiedy indziej o tym, ale teraz widzi, że nie była to decyzja z rodzaju dobrych, lecz tych piekła otwierających pod śniegiem zamaskowane wrota. Narastający nie wiadomo dlaczego ukrop jakiś upiorny powietrza temperatura pięćdziesiąt pięć stopni, para na oknach, cieplnego kino niepokoju, która godzina? Dziesiąta osiem? A gdzie ten kondom Retro teraz poszedł? I co z tą salaterką zrobił z tą krewetki mrożonką? A gdzie ta jego cała małżonka, która w gipsie jakimś była kiedyś podobno?
Anna Przesik przeczesać się poszła i estetykę swoją alkoholem nadwyrężoną uporządkować, zaraz wrócić zamiar miała i kontynuować z Robertem znajomość, ale z łazienki już wychodząc przypomniała sobie, że przez wszystkie te historie kosmetyki swoje obrócić zapomniała etykietką do przodu, kto docenić je teraz zdoła? Wróciła się i to przesądziło o dalszym przebiegu wieczoru, bo w dużym pokoju Robert siedzący samotnie, obserwujący plamy z potu na koszuli narastające, pomyślał o Sylwestrze z Końmi i bawiącej na nim swojej żonie Zofii (chociaż obawy jego były uzasadnione, od kiedy zastał ją kiedyś na niego czekającą na niego z dżemem czy marmeladą jakąś na sutkach w domu, bo raczej do zazdrości skłonną była osobą): a co tam! Jadę! Co mi ona może zrobić! I pociągnąwszy dla kurażu jeszcze parę łyków „Soffii”, bezszelestnie włożył na nogi kowbojki, zapiął klamry złocone i ruszył do boju. Dobrze, że sznurka kłębuszek zawsze przy sobie nosił, aktorkę dalekoplanowej odtwórczyni roli pod pachę sobie włożył i w nogi! Schody w dół po schodach, czy nikt go nie goni, czy nikt go nie woła? Hopla, Na Sylwester z Końmi jeszcze zdążą! Dziewczynę dość wiotką sznurkiem do motoru przywiązał, kask tył do przodu jej włożył, jeszcze kubek śmietany wyjął z w motorze schowka, bo lubił śmietanę popijać jadąc motorem i zawsze ze sobą kubek woził. I buch! W gaz kopnął. Już za chwilę w centrum stronę mknęli Świętokrzyskim Mostem.
Później w policyjnych raportach było szacowane na godzinę około wpół do jedenastej wyjście Maka z na osiedlu strzeżonym mieszkania. Według zeznań poszkodowanego Retra Stanisława, poszkodowany przebywał wtedy poza lokalem wyszedłszy z sylwestrowej zabawy odetchnąć na spacer. W śledztwa trakcie poszkodowany uzupełnił zeznania. Wynikało z nich, że z nielubianym współkolegą i współpracownikiem Rybaczko Szymonem do klubu w centrum szedł porozmawiać. Dlaczego więc około dwunastej przebywał wciąż na Północ Pradze, choć teoretycznie w tym czasie powinien być już na Wrzecionie albo WZ Trasie? Poszkodowany zeznał, że rozmowy trudnej z Rybaczko Szymonem bał się, więc niejednokrotnie skręcał w ulice o skomplikowanym I zawracającym kierunku i kształcie, chcąc mimo afektu odwlec trochę całą sprawę w czasie. Poszkodowany Stanisław Retro twierdził w swoich zeznaniach, że około dwunastej, gdy druga godzina jego wędrówki mijała, a cały jej czas poświęcił na rozmyślania o krzywdach dokonanych mu przez Rybaczka, (tu wymienił parę), już zdecydował i postanowił bez żadnych „ale”, że pójdzie z nim porozmawiać (ale w żadnym razie zabić – w ogóle o tym nie myślałem- mówi poszkodowany), że uda się mostem do centrum Warszawy i skierował się w stronę tamtą jednoznacznie, wśród wesołych nieznanych sobie osób głosów i świateł, w wybuchów petard przedwczesnych magmie i atmosferze zabawy, wspominał też o bójce w kolejce do sklepu Alkohole Świata, i tu zaczynały się schody w jego zeznaniach. Jakoby wtedy zauważył nagle, jak ulicą pchało dwoje ludzi mu nieznanych alkoholem etylowym kierowanych jakąś lodówkę na własnej konstrukcji kółkach, mężczyzna nienormalnie chudy i stara kobieta w futrze całkiem wyłysiałym, a tak ją szybko pchali jakby czegoś dziwnie się obawiali, tak zeznawał. Raz po raz lodówka się otwierała i jakieś musztardy wypadały na ulicę z jej niezbadanej paszczy, wtedy osoby te dziwne jakoby się zatrzymywały w reklamówkę jedzenie wkładały i biegiem ruszały dalej. Wtedy podobno nagle coś tknęło poszkodowanego Retro Stanisława, jakieś dziwne przeczucie, inspirowany którym wtem zmienił tor, którym poruszał się ruchu. W swoich zeznaniach poszkodowany podbiega do tych ludzi i „skąd macie tą lodówkę?” do nich mówi, oni nawet uwagi na niego nie zwrócą, tylko skręcają szybko W jakieś nie pamięta jakie podwórko, mówiąc „a tak tu jom wiziemy z Gocławia, pudarowana jist lodóweczka ud szwagra, a po czemu co to interesuje pana?”- jeszcze umykając pytają, jeszcze w świetle ulicznej lampy migają mu ich nieurodziwe i proste jakby twarze, o zębach nielicznych i czarnych, mówi poszkodowany Poszkodowany zeznaje że w blasku palącej się latarni uwydatniła się też „Elektrolux” lodówki marka, że wtedy powiedziawszy „a nic, tylko mam w domu taką samą”, i pospiesznie się zaczął oddalać. Podobno nawet rzodkiewka-magnes się zgadzała na drzwiach lodówki zamocowana, i Retro myśl swoją przytaczał „dziwna sprawa nieco podejrzana”, ale dlaczego poszedł mimo to dalej, odpowiedzi udzielić jasnej nie potrafił, tłumaczył się podejrzeniem, że to po prostu przykra schizofrenia i prześladowcza mania, której poszkodowany jakoby miewa czasem napady Tym samym uzasadnia wyminięcie pijaka jakiegoś skręcającego w bramę, jakiś duży przedmiot niosącego pod płaszczem, przypominający jego kuchenkę mikrofalową własną określaną przez niego jako mikrofalę. Swoich ówczesnych myśli treść przytacza („zaraz zaraz)„ które zagłuszyć się starał, wmawiając sobie, że to efekt zbyt częstego w gry komputerowe grania (poproszony o nazw gier podanie, podaje przede wszystkim GTA i Zatokę Pirata).