Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Hm – Pete przełknął nerwowo ślinę. – Mówiłem wam, że coś widziałem. Kiedy wyszedłem z tunelu usłyszałem szmer. Skierowałem tam latarkę i zobaczyłem… tę… tę rzecz! Tu, pod ścianą. To było duże. Byłem tak zaskoczony, że upuściłem latarkę, a kiedy ją podniosłem, tego już nie było.

Jupiter oglądał w świetle latarki podłogę wokół śladów. Była zupełnie sucha, podobnie ściany i sklepienie.

– Nic poza tym nie jest mokre – powiedział. – Pete ma rację. Coś stało w tym miejscu. Coś, co zostawiło mokre ślady.

– Takie duże? Muszą mieć z osiemdziesiąt centymetrów długości! – dziwił się Bob.

– Co najmniej – stwierdził Jupiter poważnie. – I było to duże, czarne i błyszczące. Jakiś rodzaj…

– Potwora! – dokończył Pete.

– Staruch! – wykrzyknął Bob.

Chłopcy spojrzeli po sobie zalęknieni. Nie wierzyli w potwory, ale co mogło zostawić tak olbrzymie ślady?

Nagle oślepiło ich ostre światło. Przerażeni przylgnęli do ściany. Zza światła dobiegł ich ochrypły głos:

– Co tu się dzieje?

Wolno zbliżała się do nich jakaś postać – zgięta sylwetka starego człowieka z białą, zmierzwioną brodą i z olbrzymią strzelbą w ręce.

9
{"b":"91790","o":1}