Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Jupe?

– O co chodzi, Jupiterze?

Jupiter mrugał oczami, jakby wszedł nagle do jasnego pokoju po długim nocnym spacerze.

– Musimy się natychmiast uwolnić! – zawołał, szarpiąc się w swych więzach. – Szybko, musimy go złapać.

Sam Reston potrząsnął ponuro głową.

– Za późno, Jupiterze. Jest już daleko.

– No, nie wiem – odparł Jupiter.

– Czego nie wiesz? – zapytał Bob.

Jupiter nie zdążył odpowiedzieć. Na dworze rozległ się tętent kopyt końskich. Po chwili drzwi chaty rozwarły się gwałtownie i pojawił się w nich wysoki, nieznajomy mężczyzna. Patrzył zdziwiony na związaną piątkę.

– Co, u licha, tu się dzieje?! Doprawdy, chłopcy, można było oczekiwać od was więcej rozsądku.

Bob i Jupe spoglądali skonsternowani na nieznajomego. Wtem ponad jego ramieniem dostrzegli miłe, bliskie twarze. Pete i pani Dalton! Uśmiechnęli się do nich z bezgraniczną ulgą.

27
{"b":"91790","o":1}