Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Można było się tego spodziewać – powiedział Jupiter. – Otworzyli stary szyb w pobliżu chaty, żeby jak najmniej zwracać na siebie uwagę.

Reston zatrzymał się. Kamienny blok zamykał dalszą drogę. Bob zauważył ślady stóp pod samą ścianą. Reston pochylił się. Wparł się całym ciałem w okrągły głaz i ten natychmiast ustąpił. Reston wytoczył jeszcze dwa duże kamienie i wreszcie ukazał się niewielki otwór. Detektyw wczołgał się do niego. Przez moment chłopcy widzieli tylko jego nogi, a potem i one znikły. Zajrzeli do otworu, po czym szybko przecisnęli się za detektywem.

Stali teraz za gęstym parawanem drzew i krzewów na północnym grzbiecie Diabelskiej Góry. Nad nimi rozciągało się bezchmurne, nocne niebo.

– Nikt by nie zauważył tak małego otworu, w dodatku dobrze ukrytego – powiedział Reston. – Ruszamy, chłopcy. Idźcie za mną.

Szli ostrożnie górskim grzbietem, między doliną a morzem. Po chwili dostrzegli światło padające z okna małej chaty. Ben i Waldo siedzieli przy stole. Przed nimi leżał stosik małych kamieni.

25
{"b":"91790","o":1}