Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Dlaczego?

– Nie wiem.

– Uważam, że jest bardzo przystojny. I wcale nie tak dużo starszy, najwyżej ze sześć lat, a może pięć. I wygląda na to, że sympatyczny. I inteligentny. I dobrze wychowany. I nie wiem, czego ci jeszcze brakuje.

– Tak go zachwalasz, jakbyś co z tego miała – powiedziała Tereska podejrzliwie. – Owszem, jest to wszystko. Wręcz za dużo. Ale do poderwania się nie nadaje.

– No dobrze, ale dlaczego?

– Bo on jest właśnie z tych, co nie uznają podrywek. Biały kruk.

Teraz Okrętka stanęła jak wryta.

– Ależ to jest przecież to, o co ci chodzi!

– Toteż właśnie. I brakuje mu jednej, podstawowej zalety.

– Jakiej?

– Nie stój na środku jezdni! Nie zakochał się we mnie na śmierć i życie od pierwszego wejrzenia.

Okrętka opuściła jezdnię i przeniosła się na chodnik.

– Ale może się zakochać od drugiego wejrzenia – powiedziała ostrożnie. – Mogłabyś się postarać.

– Nie wygląda na to, żeby miał się zakochać nawet od dwudziestego drugiego. A w ogóle to rzecz polega na tym, żebym ja się nie musiała starać. Nie rozumiesz, że to musi być spontaniczne?

– No dobrze, a ty?

– Co ja?

– Co ty o nim myślisz?

– Nic nie myślę. Wyobraź sobie, to jest coś dziwnego. Ile razy próbuję o nim pomyśleć, natychmiast przypomina mi się takie mnóstwo rzeczy, że nie mogę się ich pozbyć i muszę myśleć o tych rzeczach. Od razu mi przychodzą do głowy wakacje, najpierw te, a potem następne, a potem się okazuje, że jest takie mnóstwo miejsc do obejrzenia i tyle do zrobienia, że właściwie na nic nie ma czasu. Nie mogę o nim myśleć, bo oszaleję z przepracowania.

Okrętka narysowała kółko na czole i przez chwilę szły w milczeniu. Tereska nagle zwolniła.

– Natomiast jak pomyślę, że on mógłby się jednak we mnie zakochać… – wyznała nieopisanie rzewnym, cichym, wzruszonym głosem i westchnęła. – Że on mógłby… Że te uczucia, o których mówił… Że on mógłby się we mnie…

Okrętka odetchnęła gwałtownie i łapczywie, bo uprzytomniła sobie nagle, że słuchając Tereski wstrzymuje oddech i za chwilę mogłaby się udusić.

– No! – popędzała niecierpliwie.

– To mi się to wydaje zupełnie niemożliwe i prędzej się znajdę na Florydzie. Ale do Florydy składakiem możemy nie dopłynąć. Więc niech mnie ręka boska broni zakochać się w nim, bo już bym do końca życia była nieszczęśliwa. To nie jest głupi Boguś…

Okrętka pomyślała sobie z rezygnacją, że w takim razie rzecz jest beznadziejna i nie pozostaje jej nic innego, jak tylko nastawić się na to, że prędzej czy później będzie chyba zmuszona popłynąć na Florydę, jeżeli nie składakiem, to czymś niewiele większym. Tereska tym razem zakochała się w całym świecie!

Tereska rozradowanym wzrokiem popatrzyła po niebie.

– Świat jest bardzo duży – powiedziała odkrywczo. – Musimy przecież obejrzeć chociaż kawałek! Wybij sobie z głowy takie nędzne, zwyczajne życie!

50
{"b":"88627","o":1}