– Zabraniam pani tak mówić! – krzyknął. – Nie ma pani żadnych dowodów!
Panna Pilar pochyliła głowę, a kiedy ją podniosła, w jej oczach błyszczały prawdziwe łzy. Inspektora przeszedł dreszcz. Jak w oczach jego żony, kiedy przysięgała, że go kocha, że była u przyjaciółki, a była wiadomo gdzie.
– Muszę powiedzieć prawdę! Pan John nie zasługiwał na taki koniec! To pani! – Umalowany na złoto paznokieć skierowany był prosto na osobę siedzącą po przeciwnej stronie stołu. – Wiem, że to pani! Słyszałam pani kłótnię z panem Johnem, prosił panią o coś, a pani krzyczała „mogłabym cię zabić”.
Inspektor patrzył na dłoń pielęgniarki. Kątem oka jednak obserwował to, co działo się między Peterem a Dianą. Szybkie spojrzenie – porozumiewawcze spojrzenie – oto co dojrzał. Poza tym? Ulga? Niepokój? Niepokój Diany obudził na dobre jego martwe serce. Dlaczego ona się niepokoi? Co ma na sumieniu?
Paznokieć panny Pilar wisiał w powietrzu naprzeciwko twarzy Kathy. Kris położył rękę na ramieniu żony.
– To nie ona! Nie ona! To nie moja żona, inspektorze, proszę mi wierzyć!
– Ha! – Twarz Pilar wykrzywiła się w grymasie złości. – Proszę zapytać, czy nie rozmawiała ze mną o środkach nasercowych? Czy nie pytała pani w piątek, jaka dawka wystarczy, żeby serce przestało bić? To, co pomaga, może również szkodzić! Ale ja nie mogę milczeć, nie mogę! – Panna Pilar rozszlochała się. – Pan John był dla mnie taki dobry…
Diana spuściła głowę i przez moment inspektor David mógł patrzyć na prosty przedziałek dzielący jej włosy na dwie części. Nie wiadomo dlaczego wzbudziło to w nim dawno zapomnianą tkliwość, a anielskie chóry w uszach zabrzmiały jeszcze głośniej.
Odgłos odsuwanego krzesła był zbyt głośny jak na to kulturalne towarzystwo. Kris podniósł się i powiedział:
– Panie inspektorze, panna Pilar nie wie, co mówi. Oczywiście środki nasercowe były cały czas w naszym domu, teść je zażywał regularnie, wszyscy jesteśmy pod wrażeniem tego, co się stało, ale doprawdy, moja żona akurat nie miała z tym nic wspólnego!
Krisowi trzęsły się ręce, kiedy podnosił serwetkę, żeby otrzeć kąciki ust. Kathy trwała nieporuszona. Kłamie – pomyślał inspektor, tak jak kłamała Helen, kiedy mówiła, że wszystko między nimi w porządku.
– Panie inspektorze, ja wiem, gdzie pani Kathy schowała te środki! Widziałam, jak wynosiła je z pokoju starszego pana! Maleńka buteleczka z żółtym napisem, na mój widok speszyła się, to było dwa dni po rozmowie, na temat szkodliwości tabletek! Niech pani się przyzna! Zresztą Kris wie, gdzie to schowała, bo sam mi o tym powiedział!
Fiolka z żółtym napisem spoczywała w torbie inspektora na górze, w jego pokoju. Również notes z notatkami, które inspektor zdążył zrobić przed wyjazdem. Również wyniki sekcji i inne dokumenty.
Kathy podniosła dumnie miodowy kok i spojrzała prosto w oczy inspektora.
– Panna Pilar nie kłamie. To ja podałam ojcu śmiertelną dawkę leku. Prosił o to. Nie chciał już żyć. Guz mózgu, który ujawnił się trzy miesiące temu, zabijałby go po trochu. Wyłączałby funkcje ciała. Nie mogłam na to pozwolić. Jestem gotowa ponieść konsekwencje swojego czynu!
– Mamo! – krzyknęła Diana. Za szybko, za głośno. Peter uspokajająco położył jej rękę na kolanie.
Nic nie mogło ujść uwagi inspektora.
Ale inspektor patrzył również w brązowe oczy Kathy i widział, że kłamie.
Panna Pilar usiadła i szybkim haustem wypiła wino. Kathy czekała na reakcję inspektora. Inspektor nakładał sobie ziemniaki na talerz i powoli zbierał myśli. To nie ona, nie ona. Więc dlaczego to robi?
Panna Pilar przesłała umęczone spojrzenie Krisowi. Kris jednak stał nad stołem jak wmurowany.
Inspektor był zmęczony.
– Proszę usiąść. Czy wie pan, gdzie żona schowała fiolkę z lekarstwem?
– Nie muszę zeznawać przeciwko żonie! – wymknęło się Krisowi.
Co za gnida. Inspektor podniósł do ust kęs befsztyka. A może mu się rzeczywiście wymknęło? – pomyślał, a głośno powiedział:
– Jeszcze nikogo nie oskarżyłem.
– Jako rodzina mam prawo do odmowy zeznań…
Nic gorszego nie mógł powiedzieć. A jednak… Inspektorowi nie starczało widać wyobraźni.
– …ale z niego nie skorzystam – dokończył Kris.
Panna Pilar zamarła w zadziwieniu, Kathy zwiotczała na swoim miejscu. Po prostu siedziała tam kupka eleganckich ubrań, bez kobiety w środku.
– Ale z ciebie szuja, tato… – Peter odsunął się z krzesłem od stołu.
Diana spojrzała na inspektora i teraz zamarł inspektor. We wzroku Diany czaiła się nienawiść. Taka sama jak w spojrzeniu Helen, kiedy odchodziła.
– Wiem, gdzie schowana jest fiolka, ponieważ sam ją tam położyłem. – Kris stał naprzeciw inspektora Davida dumny i potężny. – Sam ją tam schowałem, ponieważ to ja zabiłem swojego teścia.
IV. KRIS CHILDHOOD, ZIĘĆ MILIONERA JOHNA WATHE’A
– To nieprawda! Nieprawda!
Piskliwy głos panny Pilar przerwał ciszę. A jednak w tej ciszy inspektor usłyszał cichy wiew powietrza wypuszczanego z ust Diany. Peter opadł na krzesło i z niebotycznym zdumieniem wpatrywał się w ojca.
– Ty oszuście – piszczała panna Pilar. – Ty oszuście! Cały plan na nic! Jak mogłeś mi to zrobić? Mogliśmy być tacy szczęśliwi! Taka jest prawda, inspektorze! Mamy romans! Żona go w ogóle nie rozumiała! On nie jest z nią szczęśliwy! Co ty robisz? Dlaczego jej bronisz?
I panna Pilar rzuciła się na Krisa.
Wtedy Kathy miękko i bez słowa osunęła się na podłogę. Silne ramiona Krisa podniosły ją bez trudu. Peter zerwał się od stołu i pochylił nad obojgiem. Choć inspektor nie podsłuchiwał, usłyszał cichutkie słowa Petera:
– Tato… Ja mam tę fiolkę…
– Czy mogę żonę odprowadzić do sypialni? Nie ucieknę panu, przy żonie zostanie córka, ja wrócę za chwilę. – Głos Krisa brzmiał władczo. – A ty – zwrócił się do Pilar – jesteś zwolniona.
– Nikt nie jest zwolniony, dopóki ja tego nie zarządzę. – Inspektor nienawidził siebie samego za te słowa. Spojrzenie, które posłała mu Diana, przeszyło go na wskroś. Chóry anielskie w jego uszach zabrzmiały jak dzwon żałobny.
Kris troskliwie wziął w ramiona Kathy i wraz z synem i Dianą zniknęli w głębi domu. Panna Pilar zarumieniła się ze złości i wyszła, trzasnąwszy drzwiami.
Inspektor siedział sam przy stole i sączył wino. Wiedział, jaki był stan zdrowia Johna Wathe’a. Wiedział, że szybki spadek pozwoliłby Dianie na powrót związać się z ukochanym.
Peterowi pozwoliłby zapłacić długi i być może spłacić tę dziewczynę, która spodziewała się jego dziecka. Od Krisa nie oczekiwał wyjaśnień – to konto jego żony było obciążone na sumę 320 tysięcy dolarów, o czym dowiedział się przed obiadem.
Sprawa nie była tak prosta, jak mu się zdawało. Choć podejrzewał, no, przeczuwał, kto zabił, na samą myśl o tym przechodził go zimny dreszcz. To niemożliwe, muszę być bardzo ostrożny – myślał. – Taki szatański plan mógł wymyślić tylko głęboko zraniony człowiek.
W chwilę potem Kris i Peter pojawili się w drzwiach. Kris usiadł przy inspektorze, Peter był spokojny, choć chłód przebijał z każdego jego gestu.
Kris sięgnął po butelkę i nalał sobie pełny kieliszek wina.
– Może mnie pan aresztować, inspektorze. Nie mam nic do stracenia. Rzeczywiście miałem romans z Pilar. Moja żona… – Kris zająknął się. – Ostatnio nie działo się między nami najlepiej. Ja…
Peter wpatrywał się w ojca z napięciem.
– Ja nie wiedziałem, co robię… Chciałem zacząć nowe życie z Pilar. Do tego były potrzebne pieniądze… Pieniądze Johna… Powiedziałem Pilar, gdzie żona…
– Gdzie pan schował fiolkę? – Inspektor dopijał powoli swoje wino.
– Wszystko mi się miesza… jestem zmęczony. Ta… ta… – Kris szukał odpowiedniego słowa – wykorzystała wiadomość o długu Kathy przeciwko niej. Pan Bóg mi chyba rozum odebrał. Trudno. Przynajmniej…
– Przynajmniej pańska żona pokryje dług, który wynosi 320 tysięcy dolarów, prawda?
Peter patrzył na ojca nie rozumiejącym spojrzeniem. Kris zbladł.
– Skąd pan wie? Przecież konta objęte są tajemnicą bankową!
– Nie w przypadku śledztwa o morderstwo.
– Kathy… Ona nie wiedziała, co robi… Na co się zgadza… Ja zainwestowałem na giełdzie w zeszłym roku, ale…
– Ona miała powód, żeby zabić własnego ojca. Lada moment bankierzy weszliby na hipoteką waszego domu.
– Nie, inspektorze, nie! Ja znam tę kobietę od dwudziestu pięciu lat. Kocham ją. To niemożliwe! – Kris opanował się. – Niemożliwe, ponieważ to ja zabiłem. I te pieniądze tak naprawdę sprzeniewierzyłem ja. Powiem prawdę.
Peter wpatrywał się z napięciem w twarz ojca.
– Owszem, zapomniałem się. Panna Pilar była blisko, a Kathy… Już mnie nie kochała. Miała pretensję, że zainwestowałem jej pieniądze… i przegrałem. Nienawidziła mnie. Myślałem, że mogę zacząć od nowa… Panna Pilar mówiła, że mnie kocha. Kochała spadek po Johnie. A ten stary skąpiec nie dawał nam ani grosza. Kathy nie mogła stracić domu, w którym się wychowywała.
– Kris – kobiecy głos zabrzmiał miękko i łagodnie. – Jak mogłeś myśleć, że cię nienawidzę… – Kathy stała w drzwiach, oparta na ramieniu Diany. – Zrobiłeś to dla mnie… żebym nie straciła tego, co kocham najbardziej… Ale stracę to, jeśli jesteś winny… Mogę żyć gdziekolwiek, lecz nie bez ciebie, nie rozumiałeś tego?
Kris w sekundzie znalazł się przy żonie. Inspektorowi zakręciły się w oczach łzy. No, stanowczo był zbyt zmęczony. To na pewno uczulenie na jakieś pyłki. Odwrócił wzrok od małżonków.
I wtedy usłyszał mocny głos Petera:
– Niczego nie stracisz, mamo, ponieważ to ja zabiłem dziadka…
V. PETER CHILDHOOD, WNUK MILIONERA JOHNA WATHE’A
Inspektorowi kręciło się w głowie. Jedno morderstwo i trzech morderców przyznających się kolejno do winy. To się zdarza tylko w powieściach. Zobaczył trupio bladą twarz Diany i rozszerzone ze zdumienia oczy Kathy. Kris trwał nieporuszony przy żonie. Inspektor David zrozumiał, że potrzebuje powietrza. W salonie było albo duszno, albo wypił za dużo wina. Słabym głosem powiedział równocześnie z Krisem: